Drugi dzień małżeństwa i nie później niż 300 dni od ustania małżeństwa, to spełniało te przesłanki wejścia pod władzę ojcowską z powodu urodzenia się w małżeństwie. Adopcja. Adopcja sensu largo, czyli w znaczeniu szerokim. Sensu largo, sensu stricto, zapewne poznali Państwo te pojęcia.
Sensu largo, to jak mówimy o czymś w znaczeniu szerokim, sensu stricto w znaczeniu wąskim, często się pojawia tak, że jakieś pojęcie występuje dwukrotnie w prawie z jakiegoś powodu i wtedy jedno jest w znaczeniu szerszym, jedno w znaczeniu... Węższym znaczeniu, szerszym, a adopcja dzieli się na adrogację i adopcję właśnie sensu stricto, czyli w tym znaczeniu wąskim. Czyli możemy mieć adrogację i adopcję.
Czym jest adrogacja? Przyjrzyjmy się po prostu tekstowi adrogacji, tej czynności, którą była adrogacja. Zechcielicie i postanówcie, aby Lucius Valerius zgodnie z prawem i uchwałą stał się synem Lucjusa Titusa, tak jak gdyby z tego pater i mater familias był on urodzony, zwłaszcza by miał nad nim władzę życia i śmierci, jak ojciec nad synem, jak powiedziałem, tak was kwierci, pytam. Zatem adrogacja to była fuzja, najłatwiej chyba powiedzieć. Adrogacja była fuzją dwóch rodzin.
pater familias zechciał wejść pod władzę innego pater familias w roli syna i został adrogowany, to cała jego rodzina agnacyjna wchodziła razem z nim pod władzę tamtej rodziny, czyli dokonywała się taka, właściwie nie tyle fuzja, co przejęcie rodziny agnacyjnej, przejęcie tej rodziny agnacyjnej razem z całym majątkiem. Dlaczego trzeba było na to zgody? Jak państwo myślą? Mają Państwo jakiś pomysł na to, że na takie połączenie, na takie wejście pod władzę ojcowską trzeba zgody innych kwiatów?
Czy jesteśmy na tej samej stronie? Czy Państwo wiedzą, o czym ja w ogóle mówię? Bo jak nie, to możemy zgłaszać.
Wiemy, o czym Pan mówi, tylko nie wiemy, nie znamy odpowiedzi na Pana pytanie. Dlaczego? Bo w momencie, kiedy on stawał się pod tym już alieni i jurys, również miał perspektywę nabywania praw w przyszłych, więc to też musiało być za zgodą pozostałych. pozostałych mieszkańców gminy.
Tak to rozumiem. Tak, myślę, że idzie Pan w dobrym kierunku. To znaczy, jak mamy coś takiego, jak tam Was kwiryci pytam, to znaczy, jak się mówi o kwirytach, bo kwiryci pochodzą z Kwirynału. Kwirynał. Kwirynał to jest jedno ze wzbóż Rzymu.
Też jedno z bóstw tych pierwotnych Rzymian było ten obok... Obok nie Zeusa, tylko oni, Boże, odpowiednik Zeusa, niech mi Pan... To jest te prawo kwirytów? Tak, pierwsze prawo.
Tak, bo oni się uważali za tych, że ci najstarsi z nich, Rzymian, no Rzym to całe miasto, a najstarsi z Rzymian, najlepsza dzielnica, najstarsza dzielnica w Rzymie to właśnie Kwirynał, czyli to jest ta duża góra, tam jest pałac na Kwirynalę, to jest kiedyś był pałac papieski, a dzisiaj to jest ogromny zupełnie. To jest Pałac Prezydenta Republiki Włoskiej, czyli Pałac Prezydencki Włoski jest na szczycie Quirinau. To wzgórze jest takie, w tamtym miejscu je widać, poza tym to jest po prostu centrum miasta zabudowane, ale to jest jedno z tych miejsc.
I ci Quiryci, gdy w prawie odwołujemy się do Quirytów, to jest moment, w którym odwołujemy się do najbardziej podstawowego, najwcześniejszego prawa żydowskiego. A gdy się odwołujemy do najwcześniejszego prawa rzymskiego, do tego najbardziej podstawowego prawa rzymskiego, to widzimy, to musimy od razu myśleć o tym Rzymie jako takiej wioseczce. Oni sobie mieszkają na tych wzgórzach, spotykają się na dole na forum Romanum, bo po prostu każdy ze swojego wzgórza schodzi i tam robią biznesy na dole, bo tam jest im najłatwiej się spotkać i potem wracają do siebie na wzgórza.
I teraz żyją podzieleni na te rodziny agnacyjne, więc tak naprawdę... Jest taka teoria, już o tym Państwu chyba mówiłem, że ten problem ma filiny we Włoszech. On był od dawna, ten sposób myślenia tam przetrwał od właściwie samego początku, czyli on nawet się wywodzi z tego czasu przedrzymskiego.
On polega na tym, że te rodziny agnacyjne, czyli było ileś tam tych rodzin agnacyjnych, na czele których stali ojcowie rodziny, więc tak naprawdę całe biznesy i wszystkie ważne decyzje były podejmowane tylko przez ojców rodziny, czyli przez osoby sui iuris. Zatem to była taka, ja ze swoją rodziną, tak, w ojcu chrzestnym, prawda? Taki wspólny kult jakby, prawda? Jakie wspólne wartości też tutaj chodziło. Oni mieli ten sam wspólny kult i tak dalej, to oczywiście, ale chodzi o to, że tak naprawdę ten cały biznes, to wszystko o co tam chodziło, to było podejmowane między tymi najważniejszymi ojcami rodziny.
Tych rodzin nie było zbyt wiele, tych ojców nie było zbyt wiele i teraz. Oczywiście one się zmieniały, czasem było więcej, czasem mniej, czasem właśnie była emancypacja, czasem była agrogacja. I teraz chodzi o co?
Jeżeli mamy przejęcie, czyli jeden ojciec rodziny przejmuje drugiego, to przejmuje całą jego rodzinę i cały jego majątek. No i co się dzieje? Jest konflikt w przypadku dziedziczenia, tak? Nie wiem, czy konflikt. Znaczy, no jest tak, że część majątku tej pierwszej rodziny agnacyjnej może przejść na członków rodziny tej drugiej agnacyjnej.
Tak, to jest. zmniejsza się pozycja. Tak, w prawie spadkowym. Ale z drugiej strony to oni tam nie mają nic do gadania, to ojciec z rodziny decyduje.
On mówi, teraz przyjmujemy tę rodzinę, koniec. A dlaczego musieli zapytać kwirytów, czyli innych spoza rodziny, na zewnątrz, czemu musieli zapytać o zgodę na adrogację? No i mi tylko jedyne, co przychodzi, to jest właśnie do...
Jakby to ubrać w słowa, żeby nie było wątpliwości co do wspólnych jakichś wartości właśnie tych rodzinnych, wyznawania tego prawa wewnątrz gminy. Takie coś mi przychodzi, żeby była jasność co do świadomości tej osoby, która była przejmowana. Ale z drugiej strony oni już wszyscy żyli w tej gminie, to nie były adrogacje z zewnątrz, one były wszystkie wewnątrz, nie? To wszystko się mieliło w tym Rzymie.
Ale ostatnio była trochę głośna sprawa, że się Orlen łączył z Lotosem, no klikatem, nie wiem czy państwo pamiętają. I było oczekiwanie na decyzję Komisji Europejskiej. Ktoś pamięta? Dlaczego trzeba było takiej decyzji? No bo tak mówi prawo, ale czemu tak prawo mówi?
Czemu musieliśmy mieć zgodę na połączenie Orlenu z Lotosem? A właśnie na przejęcie Lotosu przez Orlen. Bo to połączenie musiało być zgodne z prawem. No tak, ale tam nie chodziło tylko o to, żeby ono było zgodne z prawem, bo to jasne, że musiało, ale musiała być też zgoda.
Czyli nie tylko spełnić warunki formalne, bo zgodne z prawem to są warunki formalne, żeby połączyć trzeba przygotować wniosek, trzeba to wrócić do sądu, trzeba to zarejestrować, trzeba powiedzieć jak tam przechodzą jakieś tam aktywa itd. Ale tam trzeba było jeszcze zgody, że oni musieli usiąść i zastanowić czy wyrażą zgodę, czy nie wyrażą zgodę. Dlaczego oni się na to zastanawiali, czy można łączyć te firmy? Musieli rozważyć za i przeciw.
A no tak, ale jakie? Skutki negatywne i pozytywne. Jakie mogą być skutki negatywne połączenia Orlenu z Lotosem? Straty na przykład. Ale czyje?
Interesy? No jasne, że interesy, ale czyje interesy? Jakie interesy?
O co tam chodzi? Wspólnoty. Ok. Dla społeczeństwa, czy to nie byłoby stratne?
Tak? Społeczeństwo. Ale w jaki sposób mogłoby być stratne spowodowanie na połączenie Orlenu z Lotosem? A tutaj nie chodzi o...
A my czasami nie krążymy w tym momencie o tej sukcesji uniwersalnej w tej chwili? Krążymy, tak, bo to jest sukcesja uniwersalna, w której cały Lotos wchodzi do Orlenu i cała jedna rodzina agnacyjna wchodzi do drugiej. Tak, to jest sukcesja uniwersalna. Tutaj w tym przypadku to jest pytanie, kto bardziej właśnie traci, kto zyskuje przy zawarciu tej umowy czy sukcesji.
Te dwie firmy, jeżeli mówimy o Lotosie i Orlenie, to spółki akcyjne miały swoje indywidualne siatki jakichś kontrahentów i wewnętrzne jakieś swoje ustalenia, skąd biorą ropę, jakie ceny ustalają do tej ropy. Więc tutaj chodzi przede wszystkim, żeby może nie ukrywać ewentualnych pasywów, które były powiedzmy po jednej z firm, żeby po prostu nie unikać zobowiązań podatkowych chociażby, które jeszcze wynikały z tego, że firmy były pojedynczo. Kwestie takie formalne.
To ma Pan rację, że tak, tylko że te kwestie formalne są regulowane przez prawo, w jaki sposób dokonuje się łączenie spółek czy przejmowanie spółek. To jest ten, że to trzeba wszystko... Myślę, że jeżeli jest spółka akcyjna, to są akcjonariusze, którzy nie wszyscy akcjonariusze muszą wyrażać pozytywną opinię na temat połączenia się tych dwóch firm, powiedzmy. To jest kwestia przed, bo to, że tam akcjonariusze, to jedno.
A potem jeszcze musiała Komisja Europejska się na to zgodzić. A tutaj nie ma akcjonariuszy, ale ojcowie rodzin się zgadzają, a drogujący i drogowany się zgadzają na to, ale jeszcze muszą zapytać kwiatów. Kogo najbardziej przeszkadza połączenie Lotosu z Erlenem? Nie pytam politycznie, tylko tak ekonomicznie. Nie wiem, chociażby innym firmom naftowym, które...
Super, właśnie o to mi chodzi. Dlaczego? Które po prostu zmonopolizują w tym momencie rynek poprzez taką fuzję i umniejszą wartość tym innym firmom, które jeszcze nie mają takiego kapitału. powiedz.
Brawo, no właśnie o to chodzi. Czy nie dojdzie do zbytniej monopolizacji rynku, tak? O to chodziło. Czyli jeżeli Orlen przejmie lotos, to nie stanie się tak, że Orlen stanie się zbyt silny.
Nie stanie się zbyt silny, że będzie mógł narzucać sobie ceny ropy jak leci, bo będzie tak silny, że nie będzie musiał zwracać uwagi na konkurencję, bo się dojdzie do monopolu. I tak samo tutaj, nie? Dlaczego Quirici musieli wyrażać zgodę? Bo jak te dwie rodziny się połączą, przecież oni mają 90% winnic.
wokół Rzymu czy i w Rzymie, to przecież my będziemy troście za wino płacić. Broń Boże, niech oni się zwalczają, niech sobie robią, niech obniżają ceny, no bo konkurencja prowadzi do obniżania cen, tak? A jak oni będą mieli, jako jedyni narzucamy teraz, proszę bardzo, to nie dość, że wytną całą konkurencję na samym początku, to potem narzucą takie ceny, że się wszyscy nie pozbierają, tak? I o to chodziło w tym.
żeby zapobiec monopolizacji, bo to był rynek nie aż taki duży tych rodzin, tak samo jak rynek paliwowy nie jest aż taki duży, bo nie każdy jeden może sobie założyć rafinerię i sprowadzać rokę. Więc o to chodziło tutaj, po to była ta zgoda. To nie wystarczyło tylko to, że ja chciałem adrogować, a ktoś chciał być adrogowany. I że mieliśmy fajny pomysł biznesowy, że jak sobie adrogujemy rodziny, to będziemy mieli dobry biznes. Jeszcze się inni musieli zgodzić.
I to też pewnie wyglądało tak jak w przypadku, bo... Ja tak aż bardzo nie pamiętam już szczegółów tego połączenia Orlenu z Lotosem, ale tam było, że coś musieli oddać gdzieś, jakieś ileś stacji trzeba było oddać, wystawić na sprzedaż, inne firmy to musiały kupić po to, żeby nie doszło do monopolu w niektórych regionach. Tak samo tutaj mogło być, że ci, którzy ci powiedzieli na jakimś komisjum, słuchajcie, no spoko, możecie się połączyć, ale winnice, te trzy winnice na pewno sprzedajecie, bo inaczej to my nie będziemy tyle zarabiać. Więc to trochę o to chodziło.
I to była adrogacja. Adrogacji dobrze jest myśleć w takim kontekście biznesowym, prawda? Czyli, że to jest jakieś takie przejęcie dużej firmy przez inną dużą firmę, tę rodzinę. I to jest adrogacja. Tak i biznes czysty.
Ale gdy przejdziemy do adopcji w znaczeniu wąskim, to jest sytuacja trochę inna. Bo adopcja polega już na tym, żeby przejąć konkretną osobę. Przejmuję jakąś osobę, nie całą rodzinę, tylko jedną osobę. Chcę przyjąć do mojej rodziny. Adopcji można było dokonać za pomocą trzykrotnej sprzedaży syna Filucjariuszowi, czyli osobie zaufanej.
Trzychrotne sprzedanie syna oznaczało jakby taką chęć wyzbycia się go. To na początku chyba była czynność taka naprawdę... oznaczająca sprzedaż syna, a potem już było to tylko taką formalnością, czyli ta sprzedaż syna była taką formą, taką czynnością formalną, w której ojciec sprzedawał komuś syna, ten ktoś oddawał tego syna, trzykrotnie to się stawało, był pozorowany proces, po którym następowało addiccio, czyli przysądzenie, przydzielenie tego syna do tej nowej rodziny agnacyjnej, ale to stawała się tylko ta jedna osoba, konkretna jedna osoba wychodziła z jednej rodziny agnacyjnej, przechodziła do...
drugiej rodziny agnacyjnej. I trzeci sposób znalezienia się pod manus. pod patria potestas, bo mówiliśmy sobie, że pierwszy to było urodzenie się w małżeństwie, drugi to adopcja, która może być adrogacją albo adopcją sensu stricto i trzecia legitymacja. Legitymacja, jak się Państwu kojarzy, bo tu samą łacinę użyłem na tym slajdzie, więc mogę Państwa zapytać, jak Państwo myślą, czym jest legitymacja?
Jakby tak wyjść od polskiego słowa legitymacja, z czym to się kojarzy? Przyznanie jakiegoś prawa może. Prawa do należenia do tej rodziny, tak?
To jest po prostu nadanie dziecku zrodzonemu w konkubinacie stanowiska dziecka pochodzącego z prawa małżeństwa. Super, bardzo dobrze. Legitymacja to jest takie uznanie, tak?
Legitymuję, czyli wprowadzam w to prawo, tak? Nadaję prawo, bardzo dobrze. Nadaje to prawo i najważniejszy sposób legitymacji, tutaj na ciemniejszym kolorze, per subsequens matrimonium, przez następcze małżeństwo.
Urodziło się dziecko poza małżeństwem, rodzice tego dziecka zawierają małżeństwo i to zawarcie małżeństwa sprawia, że dziecko uznajemy za dziecko małżeńskie, per subsequens matrimonium. Do nierawna jeszcze, a właściwie chyba nawet do dzisiaj w kodeksie prawa kanonicznego jest legitymacja per subsections matrimonium, czyli mówimy, że dziecko urodzone poza małżeństwem należy traktować jako dziecko małżeńskie, jeżeli rodzice zawarli później ślub. To był wielowiekowy spór Kościoła z prawem świeckim, który jest dość zaskakujący, bo Kościół w tym wypadku stał nie na straży tego, żeby rozdzielać te... żeby dzielić na małżeńskie i niemałżeńskie, ale właśnie mówił, że należy uznawać legitymację per subsectens matrimonii, że nie należy dzielić ludzi na tych urodzonych w małżeństwie i poza małżeństwem, a państwo mówiło, a właśnie, że należy.
Jak państwo myślą, dlaczego tak mówi? Dlaczego państwu zależało na tym, żeby dzielić ludzi na urodzonych w małżeństwie i nieurodzonych w małżeństwie, a kościołowi niekoniecznie? Z tym statusem urodzenia go w małżeństwie bądź poza małżeństwem też wiązały się pewne przywileje, a Kościół bardziej bazuje na moralności, czyli bardziej tutaj nie przerzuca jakiejś takiej formalnej nie tyle, że winy, jakiegoś obowiązku na to dziecko.
W przypadku państwa to... Tutaj jest kwestia właśnie praw dziedziczenia, praw nabywania prawa w ogóle do własności jakiejkolwiek, bądź w ogóle bycia podmiotem podczas jakichkolwiek czynności prawnych. A Kościół jako łowca dusz zakłada, że to nie jest dla niego aż takie istotne.
Tak jak sama definicja tej rodziny agnacyjnej, ona wskazuje tutaj na podstawowe... więzy prawne. I dlatego tutaj państwo do tego podchodziło.
A jeżeli chodzi o religię, to tutaj mamy do czynienia bardziej z więziami duchowymi. Prawda. Bardzo dobrze. Przede wszystkim jednak chodziło o pieniądze. Przede wszystkim chodziło o pieniądze.
No bo dlaczego? Jeżeli ojcem jest ten, na którego wskazuje małżeństwo, to dziecko zrodzone poza małżeństwem, uznane za dziecko niemałżeńskie, nawet jeżeli wiemy, że ten facet był jego ojcem, no to jak nie możemy tego sprawdzić i nie możemy tego legitymować, nie jest według prawa dzieckiem tego ojca. A jak nie jest dzieckiem tego ojca, to po nim nie dziedziczy. A jak po nim nie dziedziczy, to majątek się tak nie dzieli i jego rodzeństwo przyrodnie, czy też nie, ma w tym interes, żeby tego pozamałżeńskiego nie uznawać. Żeby tego pozamałżeńskiego nie uznawać.
I to był ten interes, który cały czas po prostu napędzał to, że był lobbying po prostu za tym, żeby państwo świeckie walczyło o to, żeby nie uznawać legitymacji per subseccens matrimonium. A Kościół mówił nie, no bo nie możemy dzielić ludzi ze względu na ich status. Czyli mamy tutaj zderzenie tego ius z fasem po prostu w tym przypadku. W pewnym stopniu tak, bo tak naprawdę ta rewolucja, którą wniosło chrześcijaństwo do prawa rzymskiego, w dużej mierze objawiła się tym, że powiedziała skończmy ze statusami.
Bo św. Paweł mówi, nie ma wolnego i niewolnika, nie ma Żyda i Greka. Czyli nie ma już różnicy między ludźmi ze względu na ich status.
Religia ma wszystkich traktować tak samo. Bo to tak naprawdę o to się rozchodziło, że religia ma wszystkich traktować tak samo, więc co nas obchodzi, czy ten człowiek jest zrodzony w małżeństwie, czy nie zrodzony w małżeństwie, co nas obchodzi, czy on jest Żydem, czy nie jest Żydem, czy jest Rzymianinem, czy nie jest Rzymianinem, tak? Czy on jest pod władzą, czy jest ten? Dla religii nie ma to znaczenia i dlatego Kościół mówił, nie róbmy różnic, a państwo mówiło, no chwila, ale tu są pieniądze, tak? Tu jest poważna sprawa, tu musimy teraz sobie liczenie i na tej, tutaj polegał ten spór.
To dość ciekawe, dla mnie zawsze było to takie... w pierwszej prima facie było takie zaskakujące właśnie, że to właśnie państwo bardzo oponowało, żeby tych dzieci pozamałżeńskich nie uznawać, ale jak się w to wejdzie, to rzeczywiście ma to sens. Inne sposoby legitymacji per rescriptum principis, czyli rescript cesarza, rescript to jest odpowiedź na list, czyli pisałem list do cesarza, on mówił, oj cesarzu, bo tutaj taka sprawa, ja wiem, że to jest mój syn, ale tu daty się nijak nie zgadzają, to może byśmy go uznali. Dobra, jest uznany. Tak, pisarz. odpisuje na list, oddaje odpowiedź, mówi to już jest uznane, jest w końcu taką władzą, że może i per oblationem curie, czyli kiedy zgromadzenie curialem tak zdecydowało, czyli taki bardziej demokratyczny może sposób, tak byśmy to nazwali.
I to legitymacja. Powiedzieliśmy sobie, jak władza ojcowska zaistniała, jak zgasła władza ojcowska przez emancypację. Emancypacja to odwrotność adopcji. Emancypacja, to już powiedziałem, jak sprzedaje tego syna trzykrotnie, no to sprzedaje go, on z jednej strony może wejść pod jakąś władzę ojcowską, a może nie wejść, może zostać zupełnie wydziedziczony, czyli wyłączony z rodziny. Objęcie godności flamendialis albo vestalti, czyli rodzinne, osiągnięcie godności patrycjusza albo biskupa, no patrycjusz.
Nie powinien na nie biskup być pod czymś władzą ojcowską, biskup oczywiście później, prawda? Kolonizacja, też mówiono, hej słuchajcie chłopaki, jak pojedziecie do kolonii, musimy tu zasiedlić kolonię, jak pojedziecie do tej kolonii, to będziecie, wyjdziecie spod władzy ojcowskiej, będziecie robić na swoje. Po pierwsze trudno byłoby tę władzę przez morze na przykład wykonywać gdzieś tam z Kartaginą czy z jakąś tam inną hiszpańską kolonią. A po drugie, to też była pewna zachęta do tego, żeby wyjechać. Mogła być karna emancypacja, czyli przemysłowa.
Można było oddać w adopcję. To też powodowało zgaśnięcie władzy ojcowskiej, ale w przypadku adopcji oczywiście powodowało zgaśnięcie z jednej strony, a z drugiej strony odżycie tej władzy ojcowskiej. No i to była rodzina agnacyjna, o czym mówiliśmy. ale od rodziny agnacyjnej następowało powolne przejście, powolne przekształcanie się rodziny rzymskiej z rodziny agnacyjnej w stronę rodziny kognacyjnej. A rodzina kognacyjna to jest rodzina oparta na więzach krwi, nie na więzach prawa, tylko na więzach krwi, o której mówiliśmy sobie o tym częściu.
I tak artykuł 617 Kodeksu Rodzinnego i Piekuńczego z 1964 roku. To może mały ekskurs o tym, skąd kodeks rodzinny i opiekuńczy. Jeśli Państwo spojrzą do kodeksu cywilnego niemieckiego, francuskiego, włoskiego, hiszpańskiego, austriackiego, a ostatnio nawet czeskiego, to tam prawo rodzinne, opiekuńcze, sprawy dotyczące małżeństwa, rozwodów, właśnie uznawania dzieci, to wszystko jest w kodeksie cywilnym.
U nas? W dawnym kodeksie cywilnym czeskim, słowackim, węgierskim i radzieckim, pomniejszymi takimi, oddzielono kodeks cywilny od kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Postanowiono oddzielać te dwie kwestie.
Dlaczego? Ponoć pomysł był taki, że... W latach 50., kiedy tworzono te pomysły i 60., chociaż nasza komisja kodyfikacyjna przygotowywała kodeks cywilny razem z częścią rodzinną, ona została po czymś wyrzucona z niego i utworzony został z tego osobny kodeks.
Pomysł był taki, że... Jeżeli będziemy mieli osobną ustawę dotyczącą rodziny, to łatwiej ją będzie zmieniać, a przecież ta rodzina w takim znaczeniu jak była, jak jest, no to nie była idealna rodzina socjalistyczna i dopiero w ramach wzrastania w tym socjalizmie będzie można zmieniać zasady dotyczące rodziny. Taki był trochę pomysł, on na szczęście się nie udał, ale jego zaszłością pozostał Kodeks Rodzinny Opiekuńczy jako osobna ustawa na marginesie.
I ten artykuł 617 tegoż kodeksu mówi, krewnymi w linii prostej są osoby, z których jedna pochodzi, to nie jest artykuł 617, bo tam nie ma aż tak dużo artykułów, tylko to jest artykuł 61 z indeksem 7, więc to będzie w kodeksie cywilnym jest tyle artykułów, ale o rodzinie aż tyle nie można napisać. Krewnymi w linii prostej są osoby, z których jedna pochodzi od drugiej, krewnymi w linii bocznej są osoby, które pochodzą z wspólnego przodka, a nie są krewnymi w linii prostej. Stopień pokrewieństwa określa się według liczby urodzeń, wskutek których powstało pokrewieństwo.
Co to oznacza? To oznacza, że rodzina kognacyjna, czyli też ta, którą mamy dzisiaj, to jest rodzina oparta na więzach krwi, na tym, kto z kogo pochodzi, kto od kogo pochodzi, a nie na tym, kto ma kogo pod władzą. Tak? A bo dzisiaj... Oczywiście są pewne rodzaje władzy rodzicielskiej, ale ona już nie jest tak znacząca, jak była kiedyś władza rodzicielska.
I teraz, proszę Państwa, rozgubiłem się trochę. Jeszcze chwileczkę. Jestem już, przepraszam. Miałem tu mały problem techniczny, natury technicznej. I teraz, proszę Państwa, myślę, że warto...
że warto pomyśleć chwilę o tym, czym są te stopnie poprawieństwa, a zatem spróbować je sobie policzyć. Coś mi myszka przestała działać, co sprawia, że nie za bardzo wiem, gdzie jesteśmy. Czy Państwo liczyli już stopnie pokrowieństwa kiedyś na studiach?
Pierwszy, drugi, trzeci. No to jest dobry, znaczy pierwszy, drugi, trzeci, ale jak się je liczy? Chyba niedokładnie.
Chyba niedokładnie, no to zaraz to zrobimy, tylko musimy się... Tu chodzi o tą linię prostą i w której linii? Właśnie tak. W której linii?
To się przydaje, to się przydaje w prawie cywilnym, to się przydaje w prawie składkowym, a to pochodzi wszystko z prawa... Czyli z tej linii pierwszej, że urodzenie syna jest uwarunkowane przede wszystkim urodzeniem ojca, czyli to jest ta linia pierwsza. Wnuk z dziadkiem jest poklewniony w drugim stopniu. patrząc na tą samą linię, a bracia są spokrewnieni już w drugim stopniu tej tzw. linii bocznej.
A siostra dziadka? Zaraz. Proszę Państwa, czy możemy zrobić coś takiego, że...
Dajcie mi Państwo minutę, jeszcze nie robimy przerwy, tylko dajcie mi Państwo minutę, żebym ja opanował tę myszkę, żebym mógł coś z Państwem... coś z Państwem porozmawiać, tak żeby się nie przejmować tymi problemami technicznymi i za chwilę wracamy do naszych zajęć. Wracam za chwilę, bo chyba zresetuję się po prostu.
O, i już chyba jest dobrze. Tylko nie mamy prezentacji, ale już ją będziemy mieli. Przepraszam bardzo, ale po prostu chyba skończyła się bateria w myszce, a okazuje się, że myszka jest potrzebna do tego, żeby przerzucać te slajdy i przerzucać się między kartami, co muszę robić cały czas.
Przepraszam za tę małą uciążliwość. I czy tu mamy coś takiego jak... ale chyba nie mamy czegoś takiego jak tablica, więc... co jakbyśmy to zrobili?
Na Teamsie jest coś takiego jak tablica i z tego zazwyczaj korzystałem, a tutaj tego nie mamy. Ale to nas wcale nie przestrasza, bo możemy posłużyć się zupełnie innym narzędziem, a mianowicie programem Pint, według którego możemy policzyć sobie stopnie pokrewieństwa. Stopnie pokrewieństwa liczy się, tak jak przeczytaliśmy sobie przed chwilą, według linii i stopni. Linia może być prosta albo boczna, czyli w linii prostej mamy wstępnych i wstępnych i to jest zupełnie prosta sprawa.
Wstępni to są ci, którzy nas poprzedzają, czyli z których my pochodzimy, a wstępni to są ci, którzy od nas pochodzą. Zatem dzieci nasze są naszymi wstępnymi, nasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie są naszymi wstępnymi. Stopień pokrewieństwa, widać tę tablicę teraz, jak piszę, jak teraz napiszę sobie J? Tak, widać. Dobrze.
Powiedzmy sobie, że to jestem ja i tutaj jest mój syn. Zatem, żeby policzyć stopień pokrewieństwa, musimy policzyć liczbę urodzeń. Dla prawa nie ma znaczenia, czy ktoś jest kobietą czy mężczyzną.
Dlatego tak, że mężczyzna może rodzić w prawie, prawda? A więc możemy powiedzieć, że urodziłem mojego syna. Mój syn został przeze mnie urodzony. Między nami jest jedno urodzenie. To urodzenie to ta kreska, czyli urodzenie syna przeze mnie sprawia, że łączy nas pierwszy stopień pokrewieństwa.
Tak samo w linii prostej. W linii prostej, tak. W linii prostej, no bo jesteśmy dla siebie wstępnymi, znaczy wstępnymi, wstępnymi, prawda?
Tak samo z moim ojcem. Mój ojciec mnie urodził, więc mojego ojca dzieli i mnie pierwszy stopień pokrewieństwa. Natomiast mojego syna i mojego ojca łączy już, co nie jest jakieś bardzo skomplikowane, drugi stopień pokrewieństwa.
Drugi stopień pokrewieństwa, bowiem są dwa urodzenia. Ojciec urodził mnie, a ja urodziłem syna. Jaki stopień pokrewieństwa łączy mnie z moim bratem?
Z moim bratem nie łączy mnie wcale, mimo że mój brat jest mi bardzo bliski. Z moim bratem wcale nie łączy mnie pierwszy stopień pokrewieństwa, bo żeby policzyć pierwszy stopień pokrewieństwa, żeby tak do tego dojść, to musielibyśmy zrobić tutaj kreskę. A ta kreska tutaj oznaczałaby nieprawdę, bowiem oznaczałoby to, że ja urodziłem brata, a ja wcale mojego brata nie urodziłem. Mojego brata urodził mój ojciec, czyli moja matka.
A to oznacza, że skoro tu nie ma urodzenia, a tu jest urodzenie, no to musimy liczyć w ten sposób. Urodzenia są dwa, moje i brata. A to oznacza, że jesteśmy krewni w linii bocznej i to w stopniu drugim. W linii bocznej wtedy, kiedy zakręca drzewko w stopniu drugim. Pani poddała przykład brata babci.
Żeby dojść do brata babci, musimy znać babcię. Babcia urodziła ojca, ale babcia nie urodziła swojego brata, tylko jej matka, czyli moja prababcia. Moja prababcia urodziła babcię i brata babci. W tym układzie liczymy sobie ode mnie raz, dwa, trzy, cztery.
Musieliśmy zakręcić, więc linia boczna. I tak dalej, i tak dalej. Czy to jest, proszę Państwa, w miarę jasne? Myślę, że tak. To jest prosta sprawa.
Wiem, że niektórzy z Państwa to po prostu robią zupełnie automatycznie. Podaję przykład, jak trzeba jakiś bardziej... Podaję sposób, gdy trzeba policzyć jakiś bardziej skomplikowany stopień pokrewieństwa. To musimy liczyć w ten sposób.
Czyli robimy sobie drzewko tak zwane, liczymy kreski i dbamy o to, żeby żadna kreska nie była pozioma. I to jest od technicznej strony... W ten sposób liczymy stopnie pokrewieństwa.
Kiedy to w ogóle, po co o tym mówię? Kiedy nam się to przydaje? Przy postępowaniu spadkowym, beztestamentowym, kiedy mamy spadek na podstawie ustawy. Kiedy to się wtedy przydaje? Przy obliczaniu procentowym.
przysługującemu Tobie masy jakiejś spadkowej. Ale do czego jest potrzebne to? No jakby do określenia kolejności. Poklejnictwa i wartości samego podatku, które, że tak powiem, z różnych przyczyn należy...
To też, to też, wartości podatku. A co jeszcze? W jakim jeszcze przypadku trzeba policzyć stałe niepoklejnictwo?
Oprócz spadkowego, który już wyjaśniliśmy, był jeszcze jeden. To nie jest jedyny sposób w spadkach, ale też jest kilka innych przykładów, kiedy to się przydaje, kiedy musimy wiedzieć, jaki dzielimy z kimś stopień pokrewieństwa, żeby mógł coś zrobić albo nie mógł czegoś zrobić. Samo też zawarcie małżeństw jest zobligowane odnośnie stopnia pokrewieństwa między mężem a żoną. Super, jasne.
No tak, bo skoro oni w tym Rzymie się, że tak powiem, kolokwialnie kotłowali we własnym sosie, no to tutaj, żeby nie dochodziło do chyba jakichś kazirodczych kwestii, no to tutaj to chyba też miało jakieś znaczenie. Tak, tak, oczywiście. W prawie polskim można wziąć...
ślub ze swoją kuzynką w prawie kanonicznym niekoniecznie. Ale żeby wiedzieć, kto to jest kuzynka, to musimy wiedzieć, jaki to jest stopień pokrewieństwa. Jaki stopień pokrewieństwa łączy mnie z moją kuzynką? Tutaj linia boczna. Boczna czwarty.
Super. Boczna czwarty, tak, właśnie tak, bo kuzynka jest tutaj, prawda? Tutaj jest wujek, a tutaj jest kuzynka.
I to jest czwarty. Raz, dwa, trzy, cztery. Linii boczne.
Czwarty stopień linii bocznej. Dobra. Jest też to przydatne, to w prawie procesowym, w wyłączaniu sędziego na przykład. Sędzia musi się wyłączyć, jeśli łączy go ze stroną jakiś stopień pokręcielski. No bo nemo iudex in causa sua, nikt nie może być sędzią w swojej własnej sprawie.
To zapewne jest dla Państwa znana paremia, czy też znane zagadnienie. Nikt nie może być sędzią w swojej własnej sprawie. Czy w stosunku odnośnie do liczenia stopni pokrewieńca mają Państwo jakieś pytania, albo by chcieli coś jeszcze, no właściwie. czy sprawdzić.
Jeśli nie, to idziemy dalej z rodziną. Przestaję udostępniać to, a zaczynam udostępniać to, co udostępniałem wcześniej. Rodzina kognacyjna, to jest to liczenie stopni pokrewieństwa. I idziemy sobie dalej, bo teraz temat małżeństwo. No bo skoro powiedzieliśmy sobie o tych statusach, powiedzieliśmy sobie o rodzinie, czyli wiemy czym jest rodzina, status familie był ostatni, no to teraz to małżeństwo, które w prawie rzymskim i w Rzymie w ogóle też było trochę inne niż nam się to dzisiaj tak zupełnie wydaje.
Bo wiemy. Dlaczego to jest w ogóle ważne? No to już właściwie powiedzieliśmy sobie w tych kilku przypadkach dzisiaj, bo mater semper serpa est, pater vero est.
Quem nuptiae demonstrat? Czyli znaczenie prawne małżeństwa jest takie, że małżeństwo tworzy rodzinę pokazującą, kto będzie dziedziczył. Nie ma dla Rzymian miejsca na jakieś szczególne sentymenty.
Mówią, małżeństwo jest po to, żebyśmy wiedzieli, jak zrobić dziedziczenie, jak zrobić z majątkiem. Małżeństwo jest dla Rzymian oczywiście kwestią zupełnie naturalną, czyli wynikającą z prawa naturalnego, czy z tego just natura, just nature. plus naturalne, o którym mówiliśmy, i jego podstawowym prawnym znaczeniem, no bo też pamiętajmy, że życie nie ogranicza się tylko do prawa, ma też inne aspekty niż tylko prawnicze, ale z prawnego punktu widzenia małżeństwo jest od tego, żeby regulować kwestie rodziny i dziedziczenia.
Czyli kto jest dzieckiem z małżeństwa, a kto nim nie jest. Małżeństwo występowało w trzech odsłonach. To, co dzisiaj byśmy nazwali małżeństwem, Rzymianie jeszcze troszkę sobie dzielili.
Mówili tak, justum matrimonium, czyli takie prawne małżeństwo, takie właściwe małżeństwo, to małżeństwo juris civilis, czy małżeństwo wynikające z prawa cywilnego i to jest małżeństwo pomiędzy Rzymianami. To jest to małżeństwo, o które nam chodzi. To jest prawdziwe małżeństwo. Matrimonium juris gentium to są prawa narodów, czyli prawa międzynarodowego, byśmy powiedzieli prawa innych narodów. To jest małżeństwo zawierane między osobami, między nierzymianami.
Oczywiście, jako że małżeństwo pochodzi z natury, no to dla Rzymian było oczywiste, że to małżeństwo jest. Ono jest i ono ma znaczenie, ale pochodzi z prawa narodów. pochodzi z zewnątrz i to już nie jest dokładnie to małżeństwo, o którym mówią nam, o które Rzymian tak naprawdę interesuje. I contuberium to jest dzielenie wspólnego namiotu, tak to trzeba było przełożyć z łaciny. I to jest coś, co nie było uznawane za małżeństwo, ale było to małżeństwo między niewolnikami.
związek dwóch niewolników. Niewolnicy nie mieli zdolności prawnej, nie mogli zaciągnąć na siebie praw i obowiązków, więc nie mogli wejść w małżeństwo, ale małżeństwo wynikające z prawa naturalnego zawierali, jeśli im się pozwoliło i to było właśnie takie małżeństwo, które nazywali wspólnym zamieszkaniem, czyli takie coś więcej niż konkubina. Jakie były przesłanki małżeństwa?
Były trzy, proszę Państwa. To był wiek. Wiek nie nastręczał jakichś szczególnych trudności rzymianom w tym znaczeniu, że chodziło o to, żeby był to wiek dojrzały i to dojrzałość rozumiano fizycznie. Dzisiaj nam się to trochę rozjechało, że dojrzałość fizyczna nie jest uznawana za dojrzałość prawną ani psychiczną. Oni mieli to wszystko w jednym znaczeniu.
Jak już ktoś był dojrzały, czyli ktoś mógł być ojcem albo matką, no to mógł też zawierać małżeństwo. Konubium to... To jest zdolność zawarcia małżeństwa. Zatem, możność zawarcia tego małżeństwa, żeby ktoś mógł to zrobić, czyli na przykład był obywatelem rzymskim, jeśli chodzi o justum matrimonium.
Bo nie był obywatelem rzymskim, to nie mógł justum matrimonium zawrzeć. I trzecia, najciekawsza rzecz, to affeccio maritalis. Affeccio maritalis, czyli chęć pozostawania w małżeństwie.
Chęć i wola pozostawania w małżeństwie. Affectio maritalis. Ja mam ten afekt wobec ciebie, że chcę z tobą pozostawać w małżeństwie.
Ja chcę tego małżeństwa. Dzisiaj czasem czytamy o takich, widziałem takie artykuły chyba gdzieś tam na WP czy na Onecie, było coś takiego, żyją w rzymskim małżeństwie, zobacz o co chodzi. I to chodzi o to, że to jest takie małżeństwo, które nie jest tak sformalizowane jak małżeństwo dzisiejsze.
Czyli... jest, że oni sobie żyją, ale jak stwierdzą, że nie chcą jednak ze sobą żyć, to się rozchodzą, no bo rzeczywiście rozwód w prawie rzymskim był czymś zupełnie normalnym. Była to okoliczność zupełnie normalna, zupełnie często występująca, afekcja maritalis była, a jak wygasała, no to małżeństwo się rozchodziło. Mamy afekcję maritalis, mamy spełniony wiek, mamy konubium, chcemy być w małżeństwie, to jesteśmy, nie chcemy, to się rozchodzimy.
Nie chcemy, to się rozchodzimy i nie ma. i nie ma większego problemu. Koncept, który jest dla nas oczywisty, albo naturalnie nam przychodzi, a nie jest...
a nie jest koniecznie znany Rzymianom, to w ramach ekskursu to mówię, to są przeszkody małżeńskie. Przeszkoda małżeńska to jest taka okoliczność, wynikająca z prawa pozytywnego albo naturalnego, która mówi stop, takiego małżeństwa być nie może. Takiego małżeństwa być nie może.
Dlaczego przeszkoda, skoro Rzymianie mieli już zdolność, już mieli konubium, czyli trzeba było spełnić warunek konubium, żeby zawrzeć małżeństwo, a my mówimy dzisiaj o przeszkodzie do zawarcia małżeństwa. Chodzi mi o to, że jest inny punkt widzenia, proszę zobaczyć, że w prawie rzymskim trzeba było spełnić warunek, żeby być w małżeństwie, a dzisiaj musi nie być przeszkody, żeby być w małżeństwie. Dlaczego? Bo prawo kanoniczne, które wprowadziło przeszkody małżeńskie, wychodzi z założenia, że skoro małżeństwo wynika z natury ludzkiej, to każdy ma prawo zawrzeć małżeństwo, nie musi spełniać żadnych wymogów, żeby zawrzeć małżeństwo i nie może go zawrzeć tylko wtedy, jeśli istnieje przeszkoda na tej drodze, jeśli istnieje przeszkoda małżeństwa. Przeszkoda małżeńska może wynikać z prawa naturalnego albo z prawa pozytywnego.
Z prawa naturalnego to jest taka przeszkoda jak na przykład zbyt bliskie pokrewieństwo. No nie mogę zawrzeć małżeństwa z moją siostrą. Nie mogę, no bo po prostu nie da się.
To jest przeszkoda sprawa naturalnego, nikt nie może z tego zwolnić. Nie wolno zawierać małżeństwa ze swoją siostrą. Po to przeczy naturalnej dążności małżeństwa do mieszania kodu genetycznego.
Natomiast sprawa pozytywnego to jest na przykład, nie mogę zawrzeć małżeństwa. Sprawa pozytywnego to będzie za... z moją dalszą kuzynką. Wprowadzono taką zasadę, ale w końcu od niej odstąpiono.
Albo nie mogę zawrzeć małżeństwa z osobą z innej narodowości. To byłaby przesłanka z prawa pozytywnego, czyli z prawa stanowionego. Taką przesłankę można ruszyć, można ją znieść, można ją ominąć. Można być od niej dyspensowanymi. I nasze prawo, gdyby się przyjrzeć, Nasz kodeks rodzinny opiekuńczy realizuje koncepcję kanoniczną.
To znaczy mówi, wszyscy mogą zawrzeć małżeństwo, chyba że, oczywiście skracając, tak, nie brzmi ten przepis, tak, chyba że i jest powiedziane, czego nie wolno, co sprawia, że małżeństwa zawrzeć nie wolno, tak. Jeszcze zobaczmy sobie na teksty źródłowe. Mówi Modestinus. Małżeństwo jest złączeniem męża i żony i na podstawie boskiego oraz ludzkiego prawa wspólnota całego życia. Zatem jaka jest rzymska koncepcja małżeństwa?
Po pierwsze jest monogamiczna. Małżeństwo to jest związek jednej kobiety i jednego mężczyzny, więc jest także heteroseksualne, bo jego celem jest spłodzenie potomstwa i jego znaczeniem prawnym, o czym mówiliśmy, tak jakby dzisiaj zresztą to jest. Znaczeniem prawnym małżeństwa jest to, by uznawać dzieci. I potem było wprowadzone małżeństwo do prawa rzymskiego, żebyśmy wiedzieli, które dzieci są urodzone w małżeństwie, które dziecko jest pod władzą czyjego ojca, jak tworzy się rodzina.
No więc dzieci są konieczne. Prywatne. Małżeństwo jest sprawą prywatną. Jak państwo myślą, bo to jest ciekawy element koncepcji małżeństwa, dzisiaj małżeństwo jest sprawą prywatną czy publiczną?
Sprawą publiczną. Dlaczego? Z tego względu, że konstytucja mówi, że małżeństwo to jest związek kobiety-mężczyzny, przedstawia to publicznie, tą definicję i rozgranicza ją na przykład w stosunku do konkubinatu i tylko małżeństwo ma... jest objęte ochroną państwa.
No tak, tylko czy to dotyczy akurat publiczności tego małżeństwa, bo nad tym się zastanawiam, bo to wiadomo, że konstytucja w ten sposób stanowi o małżeństwie, artykuł 18, jeśli dobrze pamiętam, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny są pod szczególną opieką Rzeczypospolitej, coś takiego, prawda? No tak, ale małżeństwo tutaj jest kwestia, wydaje mi się bardziej, że to jest kwestia taka prywatna, ponieważ ono jest wyrażeniem woli dwóch osób. woli, chęci zawarcia tego małżeństwa i zgody tych dwóch stron. Dzisiaj też, ale nie wiem też, czy nie pod tym pojęciem prywatnym, czy tu chodzi o formę, jakie to małżeństwo przybiera, czy na przykład jeżeli jesteśmy obywatelami Rzeczypospolitej, to małżeństwo jest jakąś określoną formą. którą musimy spełnić, ale no naszym prywatnym, powiem, w internecie...
Tak naprawdę chyba państwo nie ingeruje w nasze małżeństwo. Dzisiaj no ingeruje, no bo jest to jasna definicja małżeństwa, tylko tu chodzi koncepcja małżeństwa jako prywatne. Czyli to ja rozumiem, że to my ustalamy sobie, w jakim obrządku chcemy być tym małżeństwem?
Bardzo blisko, bo o co chodzi? To, że państwo zauważa małżeństwo, to jest już w Rzymie tak, że państwo zauważało, czyli prawo zauważało małżeństwo. To, że mamy tę paremię mater centercerta S, to znaczy, że jednak prawo zauważa, że jest coś takiego jak małżeństwo.
Błędem logicznym rozumowania prawniczego jest powiedzenie małżeństwo wynika z kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Nie, małżeństwo wynika z natury. Ludzie wychodziliby za mąż i żenili się, niezależnie od tego, czy byłby kodeks rodzinny i opiekuńczy, czy by go nie było. To jest chyba wiadome. Nawet dowodem na to jest to, że dzisiaj coraz bardziej popularne robią się te tak zwane śluby humanistyczne.
Czyli zawieramy ślub, który nie ma prawnego znaczenia. Bo nie chcemy formalnego związku, mówią, tylko będziemy żyli... od strony prawa w konkubinacie, ale zrobimy sobie ceremonię taką, jak lubimy. Są takie teraz coraz bardziej popularne pomysły. Czyli ludzie mówią, nas interesuje małżeństwo, ale nie interesują nas jego skutki prawne.
Co oznacza? Małżeństwo wynika nie z prawa. Małżeństwo wynika z natury, bo ludzie chcą na małżeństwo niezależnie od prawa. Ale jeśli chodzi o tę prywatność i publiczność, to chodzi o formę zawarcia.
O formę zawarcia. W Rzymie... były różne, oczywiście zaślubiny też często były takie, często były ceremonialne, ceremonialne, dziękuję, huczne, już zaraz będą 4 godziny, jak mamy te zajęcia i zaczyna mi brakować słów, przepraszam, że były jakieś ceremonie, ale one nie były konieczne aż tak bardzo, a dzisiaj proszę zobaczyć, w formie cywilnej zawierania małżeństwa musi być przed urzędnikiem stanu...
cywilnego przed USC, albo WSC może już być nawet poza terenem urzędu, ale musi być, a urzędnik reprezentuje państwo, czyli przychodzimy i mówimy, żeby państwo rozpoznało nasze małżeństwo, musimy powiedzieć państwu, urzędnikowi, musimy powiedzieć, chcemy zawrzeć małżeństwo. I ta koncepcja publiczności małżeństwa też pochodzi z prawa kanonicznego, też pochodzi z prawa kanonicznego, bo w formie kanonicznej Nie dość, że jest publiczny obrzęd zawarcia małżeństwa przed proboszczem albo jego delegatem, ale też są zapowiedzi. I to już jest w ogóle publiczna forma, gdzie powinno się przez, jeśli dobrze pamiętam, trzy kolejne niedziele mówić, ta z tym zamierzają zawrzeć sakramentalny związek małżeński. Zapowiedzi są elementem obowiązkowym małżeństwa we Włoszech, świeckiego. Czyli jeżeli przychodzi para i mówi, my nie chcemy ślubu kościelnego, przychodzimy na ślub cywilny, to mówią dobra, ale wywiesimy w gablocie w urzędzie gminy, wywiesimy ogłoszenie o tym, że zamierza się zacząć związek małżeński.
Bo to jest publiczna sprawa, bo to jest sprawa dotycząca całej społeczności. To jest sprawa dotycząca całej społeczności. Tak się mówi, ma taki społeczny aspekt małżeństwa. W prawie rzymskim było inaczej, chyba, że właśnie nie obchodziło.
Było nieformalne małżeństwo. Nie trzeba było żadnej formy, i to się wiąże z tą prywatnością małżeństwa, nie trzeba było żadnej formy zawarcia tego małżeństwa, żeby powiedzieć, tak, to małżeństwo było ważne. Dzisiaj małżeństwo jest formalne, potrzebujemy formy. To też pochodzi z prawa kanonicznego, gdzie jest forma.
Jeżeli nie dopełnię formy zawarcia małżeństwa, to małżeństwo jest nieważne. No i w końcu małżeństwo rzymskie jest świeckie. Czyli nie jest związane z religią.
Nie jest w ogóle związane z religią. Religii rzymskiej samo małżeństwo nie obchodzi. To w ogóle nie była kwestia religijna.
My dzisiaj jednak trochę na małżeństwo patrzymy właśnie poprzez prawo kanoniczne, jako na rzecz... przynajmniej połowicznie religijnym, zamiast oczywiste, że religia interesuje się małżeństwem. I to wychodzi w ogóle już z judaizmu.
A dla prawa rzymskiego była ta rzecz zupełnie świecka. Więc gdybyśmy podsumowali te nasze dwa rozważania, to model dzisiejszy małżeństwa, który jest w kodeksie rodzinnym opiekuńczym, mimo że był to kodeks stworzony jednak, jak się mówi, że pierwszy projekt był pisany w Moskwie, to jednak jest to model kanoniczny małżeństwa i to jest model dominujący w dzisiejszych państwach europejskich. Ten pomysł na to, że ta konstrukcja kanoniczna małżeństwa za to składa się znowu z dwóch elementów. Składa się z modelu rzymskiego i z modelu germańskiego.
Tutaj akurat prezentuję Państwu kawałek tego zagadnienia dotyczący samego zawarcia małżeństwa, w jaki sposób zawiera się małżeństwo. W modelu rzymskim wystarczyło porozumienie, afecjomaritalis. Jeżeli ja miałem afecjomaritalis do jakiejś kobiety i ona miała afecjomaritalis do mnie i się zgadaliśmy, że w sumie to ja bym chciał, żeby ona była moją żoną, a ona by chciała, żebym ja był jej mężem, to nasze afecjomaritalis się zazębiało no i byliśmy małżeństwem. Doszło do porozumienia, chcesz być małżeństwem?
Chcę. Ja chcę być? Chcę. No to jesteśmy małżeństwem.
Czyli tylko jest sensus. Konsensus, tak, porozumienie. Jest konsensus do tego, że chcemy mieć małżeństwie. Wystarczy.
Prawo germańskie miało trochę bardziej kosmate pomysły na to, że tak powiem, bo w prawie germańskim do zawarcia małżeństwa potrzebowano pożycia małżeńskiego. Stąd jeśli czytają Państwo jakieś fragmenty historii prawa, to na przykład były takie pomysły jak wyprawa po żony. Któregoś dnia dojrzewający chłopcy już dojrzali do małżeństwa właściwie w danej wiosce, udawali się do jakiejś innej wioski, no bo nie w swojej przecież, żeby to nie było takie wsobne, udawali się do wioski jakiejś sąsiedniej o żony.
No po prostu gwałcili tam dziewczyny, a skoro doszło do pożycia, no to były ich żonami, wracali z nimi, jako z żonami, prawda? I to był model germański. Te dwa modele zawierania małżeństwa...
niedosłownie oczywiście, w sensie nie 1 do 1, przeszły do modelu kanonicznego, który mówi tak, do zawarcia małżeństwa, modelu kanonicznym, potrzeba nam jest zgody, czyli przysięgi małżeńskiej wyrażonej w odpowiedniej formie, bo jest to czynność formalna, i dopełnienia tego małżeństwa, czyli pożycia małżeńskiego. Tak mówi model kanoniczny. Potrzebujemy zgody i dopełnienia.
Samo dopełnienie, czy samo pożycie nie wystarcza, a sama zgoda też nie. Znaczy wystarcza do zawarcia, ale nie do trwania tego małżeństwa, bo można je zaraz rozwiązać. I to są te dwa modele, które przeszły do prawa współczesnego.
te dwa modele, w których do małżeństwa jako umowy, do małżeństwa jako umowy w koncepcji rzymskiej dochodzi jeszcze małżeństwo jako sakrament z koncepcji, i to dochodzi z koncepcji chrześcijańskiej, do tego trzeciego właściwie, jakby tu jeszcze trzeci model dodać, który powoduje, że ono jest nierozerwalne według doktryny. ale ta doktryna nie przeszła do prawa polskiego, bo prawo polskie nie mówi o nierozerwalności małżeństwa, dlatego jest to raczej połączenie modelu rzymskiego z germańskim. Chodźmy dalej, bo to są dosyć ciekawe rzeczy, które jednak nie muszą nas tak bardzo zajmować.
Manus nad żoną, czyli władza nad żoną. Sposoby wejścia pod manus nad... Nad żoną to może sposoby sobie pominiemy, ale przejdziemy do tego, jakie są skutki wejścia pod manus męża, czyli jakie są skutki manus nad żoną, czyli wejścia pod manus męża. Jeśli kobieta wchodziła pod manus, czyli pod rękę, pod władzę męża, to po pierwsze było to dowodem na istnienie małżeństwa, czyli po tym poznawaliśmy, że oni są małżeństwem, bo oni żyli jak w małżeństwie, bo ona była pod jego manus. Po drugie było to zerwanie więzów.
kobiety z jej dotychczasową rodziną, bo ona przechodziła z rodziny dotychczasowej do rodziny męża. Przejęcie majątku kobiety swój i ulic. Mogło być tak, że kobieta nie była w żadnej rodzinie, bo jej ojciec nie żył i ona miała pisać swój majątek.
Jeżeli ona wyszła za mąż, to następowała sukcesja uniwersalna między żyjącymi i mąż przejmował cały jej majątek. Wchodziła do rodziny agnacyjnej męża filie loco, czyli jako córka, jakby w roli córki. No i ograniczało to też jej inicjatywę.
rozwodową, czyli mogła w inny sposób dochodzić rozwodu. Rozwód to mogło być divorcium albo repudium. Divorcium oznacza rozwód, czyli rozłączenie i ono było obopólne, że obie strony dochodziły do wniosku, że my już nie chcemy być w tym małżeństwie, my już nie potrzebujemy tego małżeństwa, rozchodzimy się.
Repudium. To wygnanie, oddalenie, odesłanie i to była jednostronna czynność, w której odsyłało się, że... I jeszcze jedno zagadnienie z zakresu prawa rodzinnego, to opieka i kuratela.
Tam, gdzie występowała konieczność zabezpieczenia interesów, no ogólnie rzecz biorąc słabszych osób, albo w ogóle jakiegokolwiek interesu, to można było wyznaczyć opiekę albo kuratelę, czyli opiekuna albo kuratora. Kurator... dotyczył majątku, kurator zajmuje się majątkiem, a opiekun opiekuje się osobami. Tutela impuberum, czyli opieka nad małoletnimi, nad tymi, którzy jeszcze nie są, nad niedojrzałymi i tutela mulierum, czyli nad kobietami. Nie koniecznie nad żoną, tylko nad kobietą, bowiem umieram, wiem, że moja żona zostanie sama, ustanawiam jej opiekuna, który będzie się upiekował tą moją żoną.
Było wiele innych przypadków. przykładów opieki, jakichś takich szczególnych, w które nie trzeba wchodzić. I teraz o co chodzi z tymi kobietami, z tą ochroną kobiet, mówi nam Gaius. Kobiety bowiem, które są dojrzałe, same dla siebie prowadzą interesy, a w niektórych sprawach dla pozoru opiekun udziela swego zezwolenia.
Często nawet jest zmuszany przez pretora, działając wbrew swej woli, udzielić zgody. Zatem ta opieka, bo Gaius to już jest II-III wiek po Chrystusie, jest widzimy, że... To, co kiedyś było realnym zadaniem, czyli sprawowanie tej opieki, zarządzanie majątkiem kobiety przez opiekuna, staje się z czasem coraz bardziej już tylko formalnością.
Już tylko formalnie opiekun zajmuje się kobietą, ona już sama sobie prowadzi interesy, a opiekun ma tylko formalnie wydawać zgodę na to, żeby takie interesy była prowadzić. Proszę zobaczyć jeszcze rozwiniętą kuratelę. Kura furiozi, kura prodigi, kura debilium personarum, kura ventris.
Tu chodzi o opiece, chodzi o to, że zabezpieczam interesy czyjejś osoby, czyli całość życia, ona jest jakby szersza, jest większa, jest głębsza. Jeśli chodzi o kuratelę majątku, to na przykład opiekuje się majątkiem furiata, szaleńca. Ktoś zwariował.
Mówimy, słuchajcie, jeżeli on będzie dalej tak dysponował majątkiem, to on zrujnuje i siebie, i rodzinę. Ustawmy mu kuratora, który będzie pilnował, żeby on nie sprzeniewierzył majątku. To są marnotrawcy. Tutaj cura ventris, to ciekawa sprawa.
Kiedy na przykład odziedziczył jeszcze na siturus, czyli jeszcze nienarodzony, no to ktoś musiał się opiekować jego majątkiem. To właśnie kurator Wendris opiekował się majątkiem takiego. No i żeby podsumować takim pandektystycznym spojrzeniem z punktu dzisiejszego widzenia, zdolność prawna to zdolność do bycia podmiotem praw i obowiązków, zdolność do czynności prawnych to zdolność do skutecznego dokonywania czynności prawnych, nabywania praw, zaciągania zobowiązań, składania i przyjmowania oświadczeń woli wywołujących skutki prawne. To są terminy, których oczywiście nie wymyślili Rzymianie, bo Rzymianie takich definicji nie układali, ale rzeczywiście układali je później pandektyści, którzy z tego, co widzieli w prawie rzymskim, wymyślali kolejne definicje i tak wymyślili wtedy zdolność prawną i zdolność do czynności prawnej.
No i w ten sposób przeszliśmy przez te tematy małżeńskie. Tu kazusów za dużo nie było, bo to po prostu zaległy wykład, który mieliśmy, ale wydaje mi się, że on trochę nam rzuca światło na to, jak ten rzymski świat wyglądał po prostu i dlatego uważam, że to jednak warto było zrobić. Została nam ostatnia część naszych zajęć, na którą proponuję zająć się kazusami. Dlatego zróbmy tak, że 5 po 12 spotkamy się na jeszcze jedną seryjkę zadań kazusów i już będą Państwo mieli na dzisiaj wolne i będziemy się widzieli.
Możemy tak zrobić? Tak. Sprawdzam trochę, czy Państwa po prostu nie zarżnąłem tymi tematami.
że tak powiem, czy jeszcze Państwo nie śpią. Dobrze, 5 po 12 widzimy się. Zadadzą nam się te tematy.
Mam nadzieję, chciałbym pewne tematy wprowadzać. Kiedyś nie było w ogóle wstępu do prawoznawstwa, tylko prawo rzymskie za takie służyło. Ono miało być takim właśnie wprowadzeniem do różnych tematów prawniczych. No i tak chciałbym trochę o tym z Państwem porozmawiać i trochę tych tematów poruszyć. Dlatego teraz przejdziemy sobie już do kazusów.
Za pięć minut widzimy się, a ja sobie znowu zmienię miejsce dla... Dziękuję i do zobaczenia. Do zobaczenia.
Dzięki.