11-letnia Coralina przeprowadza się do starego domu, którego ściany pokrywa wypłowiała różowa farba. Rodzice dziewczynki są rodzicami bardzo zajętymi, nie oferują więc zbyt wiele uwagi swojej osamotnionej, odrobinę zagubionej w nowym miejscu i w czasie dorastania, ale i wyraźnie znudzonej córce. Tak więc zadziorna Coralina, nie mając za bardzo wyboru, wyrusza na lokalny zwiad.
I tak natrafia na tajemniczą studnię. Podobno z dnem tak głębokim, że gdy spojrzeć z jej dna w górę, można w biały dzień zobaczyć gwiazdy na niebie. Poznaje łajbiego, dziwnego chłopca w jej wieku, ale któż to w tej bajce dziwny nie jest.
Natrafia na dwie podstarzałe, ekscentryczne i kochające wszystko co melodramatyczne aktorki. I ich zarówno żywe, jak i martwe, wypchane psy. Czy jowialnego Rosjanina, pana Bobińskiego.
Podobnie jak starsze panie. Sąsiada Coraliny. Dziewczynka jednak wciąż szuka, wciąż krąży i sprawdza, aż w końcu natrafia na małe drzwi ukryte w jednym z pokoi jej domu, które, jak się szybko okaże, prowadzą do innego, pięknego, kolorowego i szczęśliwego świata, w którym próżno szukać rozczarowań, próżno szukać najmniejszego zwiastuna nudy, a myśli nie przenika żadna tęsknota. Ale przecież, ani świat, ani ludzie.
ani rzeczy idealne nie istnieją. Coś więc z tym światem musi być bardzo, ale to bardzo nie tak. No i te diabelskie, pozbawione duszy oczy guziczki.
Coś tu jest naprawdę bardzo, ale to bardzo nie tak. Henry Selig, znany wcześniej z reżyserii bardzo Burtonowskiego Miasteczka Halloween, animacji poklatkowej cechującej się szczegółowymi scenografiami oraz złożonymi projektami lalek. W której to Tim Burton był nie tylko producentem, ale i odpowiadał za wykreowanie oryginalnego pomysłu na historię.
Burton, pracując dla Disneya w latach 80-tych, napisał trzystronicowy wiersz zainspirowany swoją młodzieńczą fascynacją. ogólną świąteczną otoczką oraz świątecznymi filmami, jak Rudolf Czerwononosy czy Grinch. Wiersz ten nosił tytuł Nightmare Before Christmas, czy skierowanego do najmłodszych Jakubka i Brzoskwinie Olbrzymkę, łączącego animację poklatkową z filmem aktorskim i stanowiącego pomysłową adaptację książki dla dzieci Roald Dalla, autora m.in. takich tytułów jak Matylda, Charlie i Fabryka Czekolady czy Fantastyczny Pan Lis. Ten selik.
powrócił z kolejną animacją poklatkową, zachwycającą wizualnie, oczarowującą barwami, ale i ogromnym przywiązaniem do detali. Horrorem familijnym, ni to dla dzieci, ni to dla dorosłych. Silnie pobudzającym naszą wyobraźnię, intensywnie oddziałującym na zmysły, ale i chwilami zauważalnie niepokojącym. Mająca premierę w 2009 roku, Koralina i tajemnicze drzwi. To adaptacja noweli Neela Gaimana pod tym samym tytułem.
Mrocznego horroru fantazy przedstawiającego historię z perspektywy Koraliny. Koncentrującego się na jej myślach i odczuciach, a więc ułatwiającego nie tylko wykreowanie emocjonalnej więzi z bohaterką, ale i wniknięcie w surrealistyczny, baśniowy świat. Tematem przewodnim jest tu odwaga Koraliny.
Odwaga w przeciwstawianiu się swoim lękom, działaniu... Nie bez strachu, lecz pomimo strachu. Gejmen porusza tu też zagadnienia siły wyobraźni, ale i jej ciemnych stron. Nader częsta ucieczka od rzeczywistości prowadzi wyłącznie do alienacji, a konsekwencje nadmiernego eskapizmu mogą zawurzyć to, jak postrzegamy rzeczywistość. Niezależności koraliny, zaradność w stawianiu czoła wyzwaniom, determinacja w realizacji celów, ale i przedstawia starą jak świat.
Niemożliwą do zakończenia walkę. Dobra, ze złem. I taka też, w dużej mierze, jest koralina Henry'ego Seliga.
Zarówno w noweli, jak i w filmie, tematem napędzającym całą opowieść jest konflikt moralny. Którą stronę wybrać? Wodzący na pokuszenie perfekcyjny, na pierwszy rzut oka. Inny świat i drugą matkę. Czy szarawy, dobrze nam znany, ze swoimi górami, dołami i mieliznami, realny świat i nieidealną?
doprowadzającą na skraj szaleństwa i irytującą pierwszą, oryginalną matkę. Równoległy, lepszy świat, do którego trafia Coralina, wydaje się dziewczynce ciekawy, atrakcyjny, bezpieczny i co najważniejsze, oferujący ciepło, bliskość oraz bezpieczeństwo, których ta aktualnie... tak intensywnie poszukuje. Nie może znaleźć ich wśród najbliższych, czy też nie może znaleźć ich tak łatwo. Nie może ich znaleźć zawsze wtedy, gdy ich potrzebuje.
Więc wybiera się na wyprawę. Problem jednak w tym, że drugi świat to łuda, kłamstwo, złożona Fatamurgana. Selig poprzez mroczną, ale i nieco kapryśną narrację, jak zresztą kapryśna jest sama Coralina, oraz wybitną warstwę wizualną i dźwiękową. Tworzy tu unikalną, czułą, ale i wyjątkowo szczerą opowieść o dorastaniu, odkrywaniu świata oraz o rodzicielstwie. Bo koralina i tajemnicze drzwi zdaje się kierować jeden ze swoich pierwszoplanowych morałów właśnie do rodziców.
Przypominając, żeby ci w natłoku codziennych obowiązków, zmartwień i wyzwań nie zapominali kochać swoich dzieci. Pamiętali o okazywaniu miłości. poświęceniu tak ważnej dla drugiej strony chwili uwagi. Ale uwagi autentycznej, nie tej pozornej. Główna bohaterka, tworzącej jakże przyjemny mariaż marzycielskości i przyziemności animacji, uczy siebie i nas czegoś jeszcze.
W swojej drodze odkrywa, że świat nie jest idealny i to dobrze, że nie jest idealny. Bo życie byłoby nudne, gdybyśmy nie musieli się starać, stawiać sobie wyzwań i być stawianymi. przed wyzwaniami. Życie nie byłoby życiem, gdybyśmy nie musieli konfrontować się z naszymi poglądami, założeniami, opiniami. Gdybyśmy nie uczyli się na błędach, gorszych i lepszych decyzjach, dyskusjach z innymi.
Coralina jako bohaterka ewoluuje. Jedna z jej zmian na życiowej drodze, na której będzie tylko więcej tych oczekiwanych, jak i nieoczekiwanych zakrętów, już się dokonała. Inaczej podchodzi do rzeczy, inaczej myśli i inaczej z tymi myślami sobie radzi. na początku filmu, jak i na jego końcu.
Nie zostaje w miejscu, gdzie wszystko jest perfekcyjne, gdzie wszystko urzeka, a zamiast tego idzie dalej, nawet gdy fizycznie wraca. Dowiaduje się, że strach i niepewność to nieodłączne składowe naszego życia, z którymi musi nauczyć się sobie radzić. Bo jeśli będzie uciekać od wszystkiego, czego się boi, to krąg rzeczy, których się boi, będzie się tylko poszerzał.
A ona, jako człowiek. W filmie Selika w jednej z bardziej symbolicznych scen pojawia się małe mrugnięcie do twórczości Van Gogha, a dokładniej do jednego z obrazów holenderskiego malarza. Gwiaździstej nocy z 1989 roku. Van Gogh tak pisał do swojego brata. Mam straszną potrzebę, wypowiem to słowo, religii.
Toteż wychodzę nocą, żeby malować gwiazdy. Artysta wspomniany obraz namalował w okolicy szpitala psychiatrycznego na południu Francji, w którym wówczas przebywał. Zaledwie rok wcześniej zaś Van Gogh, miotany silnymi emocjami, odciął sobie ucho.
Kuralina i tajemnicze drzwi, nie inaczej od gwiaździstej nocy, oszałamia, ale też i czaruje, koi i trochę zaburza zastany porządek rzeczy. Stylistycznie nawiązując do wcześniejszych filmowych tworów Selika, w których to sympatyczne, fantazyjne elementy przenikają się z tymi o bardziej mrocznym odcieniu. Van Gogh o magii pory nocnej oraz chęci oddania jej ogromnej różnorodności, na której wychwycenie potrzeba jednak chęci, czasu i uwagi, pisał tak.
Chcę teraz koniecznie namalować rozgwieżdżone niebo. Często wydaje mi się, że noc jest jeszcze bogatsza w kolory niż dzień. Ubarwiona najintensywniejszymi fioletami, błękitami i zieleniami. Jeśli przyjrzysz się uważnie, to zobaczysz, że niektóre gwiazdy są cytrynowe.
Inne mają oścień różowy, zielony i błękitny jak niezapominajki. Bez zgłębienia tematu jest oczywiste, że aby namalować rozgwieżdżone niebo Nie wystarczy umieścić białej kropki na błękitnej czerni. I koralina zdaje się wiedzieć, jak wielka jest moc precyzji, detalu, ale i przenikającej je pewnej nieoczywistości, baśniowości, marzycielskości, romantyczności. Jednak świat złudzeń, choć mający tak wiele do zaoferowania, jak wszystko co w nadmiarze, potrafi niebezpiecznie zaszkodzić.
Eskapism nierzadko czyni nasze życie bardziej ekscytującym. pozwalając na przygody, na jakie nigdy w naszym życiu nie mieliśmy odwagi się zdecydować. W świecie wyobraźni możemy być kim chcemy, możemy udać się dokądkolwiek zapragniemy, ale im dłuższa to będzie ucieczka, tym cięższe będą jej konsekwencje.
Bo szacunek, zaufanie do siebie, własną wartość możemy zbudować wyłącznie na zmierzeniu się z tym, z czym nie zawsze chcemy się zmierzyć. Na podjęciu decyzji i wprowadzeniu jej w życie, na raz lepszym, raz gorszym. radzeniu sobie z, na próbowaniu niestagnacji, na rozwijaniu się jako jednostka, tak jak koralina poprzez swoje przygody, na odkrywaniu swojego prawdziwego wnętrza, nie tego piaskowego, wykreowanego przez środowisko, otoczenie i zdanie innych, oraz na budowaniu wewnętrznej siły, na odkrywaniu tego, czym jest dla nas moralność, określeniu, co w naszym rozumieniu jest dobre, a co złe, na patrzeniu, widzeniu.
i obserwowaniu, ale nie przez czarne guziczki. Hej tatuś, jak się napisze? Tata!