No dobrze, to myślę, że możemy zacząć. Miałbym prośbę, żebyście zobaczyli, czy tam działa wszystko na YouTubie, żeby znowu nie było tak, że będę musiał dogrywać slajdy. Mam nadzieję, że wszystko jest w największym porządku. Super, dziękuję.
Witam po kolejnej drobnej przerwie. Mamy taką sytuację, że... Co drugi tydzień się spotykamy.
Na szczęście jest ostatni raz, kiedy taką mamy dziurę. Najpierw króciutkie ogłoszenie. Nie wiem, czy Państwo akurat rozwiązywali olimpiadę, ale ja sprawdziłem zadanie z Rzymu i w znakomitej większości to były naprawdę fajne i ciekawe odpowiedzi, także zwłaszcza w kontekście ewentualnego pisania egzaminu z książką to jest dobry znak i zachęcam do tego wysiłku. dalej. Drugie ogłoszenie, to przypomnę, że dzisiaj o godzinie 17 jest wykład pani profesor Weginy Kinner, Judges in Politics w sali Senatu.
Można się tam jeszcze udać, pewnie pewną miejsca. No i trzecie ogłoszenie zachęcam do wypełniania tych egzaminów z książką online. Tam możecie Państwo sobie się też ze sobą sami mierzyć, sprawdzać. Dziękuję.
jak wiecie, sukcesywnie sprawdzał. Dzisiejszym naszym wykładem zamkniemy opowieść o zobowiązaniach kontraktowych. Z kontraktów nazwanych został nam jeszcze kontrakt zlecenia, czyli mandat i płynnie przejdziemy do sytuacji podobnych do kontraktów, które są źródłem zobowiązania, czyli tak zwanych quasi-kontraktów.
Następnie powiemy sobie... skupimy się na ostatnim z kwazji kontraktów, o którym zresztą już było całkiem sporo, o którym było już zresztą całkiem sporo mówione, czyli nienależnym świadczeniu, dlatego że nienależne świadczenie będzie jednym z wytrychów pozwalających otworzyć zamknięte drzwiczki rzymskiego systemu kontraktowego. I pewnie nam tyle dzisiaj wystarczy. czasu. W związku z tym ten wykład kontynuować będziemy w przyszłym tygodniu, gdzie opowiemy sobie już całościowo o rozszerzaniu rzymskiego systemu kontraktowego, czyli powtórzymy tak naprawdę pierwszą obserwację poczynioną o rzymskich kontraktach kilka tygodni temu, tylko znacznie bardziej dogłębnie.
A zatem... Ostatni z czterech kontraktów konsensualnych. Przed świętami mówiliśmy jeszcze chwilkę o kupnie sprzedaży, mówiliśmy o lokacji o kondukcję, porównując to kupna sprzedaży wreszcie o spółce. Dzisiaj pozostaje nam zlecenie. Zlecenie, które jest inne w swojej naturze niż pozostałe trzy kontrakty konsensualne, choćby dlatego, że nie jest kontraktem równoczesnym, a kontraktem potencjalnie nierównocześnie zobowiązującym.
czyli że po spełnieniu zlecenia, zleceniobiorca może mieć roszczenie do zleceniodawcy. Wyjdźmy może od przykładu, który pozwoli nam zrozumieć, jaki w ogóle jest sens zlecenia w prawie rzymskim. Titus poprosił znanego adwokata Hortensiusza, by ten bronił go w procesie.
Jaki kontrakt zawarto? I być może pamiętacie z ostatniego wykładu źródło, które przytaczałem. jako ilustrację ryzyka kontraktowego w wersji lokacji kondukcjo, którą nazywamy najmą pracy, lokację kondukcjo operarum. Pokazywaliśmy tam sobie, że to konduktor operarum, ten, który przyjmuje pracę, ponosi ryzyko kontraktowe i źródło mówiło nam o adwokatach, którzy powinni otrzymywać honoraria, nawet jeśli nie stają w sądzie za sam fakt bycia w gotowości.
Od razu by nam się skojarzyło lokację kondukcją. I zapewne w późnym prawie klasycznym to byłaby właściwa forma prawna dla ubrania relacji między adwokatem a jego klientem. Gdyby nie wcześniej, tak by się nie zdarzyło.
Dlatego, że obrona w sądzie, podobnie jak inne działalności o charakterze intelektualnym, nie uważano za prawdziwą pracę. Uważano tego typu zajęcia za raczej zaszczytne, godne, które nie powinny podlegać takiej wulgarnej remuneracji. Nie powinny być opłacane. Mogą być nagradzane, ale nie opłacane. Pamiętamy, że nazwa zapłaty w kontrakcie...
lokacja conduccio operarum, najmu pracy, to merces i stąd pojawia się słowo mercenarius, które i po łacinie i po polsku najemnik kojarzy się raczej z zajęciami takimi niespecjalnie zasługującymi na wyróżnienie. I stąd mandat. Mandat, czyli nieodpłatne polecenie podjęcia działań w interesie osoby, która zleca. Mandat, jeśli nie jest nieodpłatny, pisze Paulus, nie powstaje, jego początek bowiem wywodzi się z przyjaźni i powinności, a zapłata przeciwstawia się powinności.
Jeśli używa się pieniędzy, będzie to, należy uznać tę sytuację za kontrakt najmu. A zatem widzimy, że cechą podstawową mandatu jest jego nieodpłatność. Mandatum misi gratuitum nullum est. Mandat, jeśli nie jest nieodpłatny, nie powstaje. Jest to zatem kontrakt dobrej wiary, dwustronnie zobowiązujący i nierównoczesny.
Pamiętamy, że wpisuje nam się w system i w ten pomysł w ogóle, że mogą być opisywane prawnie. sytuacje, które są nieodpłatne. Pamiętacie, mówiliśmy o depozycie, mówiliśmy o komodacie, mówiliśmy o tym wszystkim w kontekście kultury wymieniania się, obdarowywania się, budowania wzajemności. I już wtedy zauważyliśmy, że to, że nie ma gratyfikacji finansowej, nie oznacza, że prawo nie powinno dawać nam jakiejś formy, bo przecież jeśli jedna strona... gdy podejmuje się działania na rzecz drugiej, nawet nieodpłatnie, to ta druga może działać pod tym wrażeniem i ponieść jakieś straty ze względu na to, że osoba, która zlecenie przyjęła, mandatariusz tego zlecenia nie wypełni.
A zatem, jeśli jest to kontrakt nieodpłatny, to pytanie, czego mogą się domagać strony, może nadal zostać udalnie... udzielona odpowiedź całkiem pozytywna. Mandant, czyli zdecydowca, będzie domagał się wykonania zlecenia. Ufa, że druga strona to zrobi. Z kolei mandatariusz, zleceniebiorca będzie domagał się po wypełnieniu zlecenia kosztów jego wykonania, a także może szkód, które poniósł, oddania mu szkód, które poniósł, kiedy zlecenie realizował.
Przyjmijmy się teraz kwestii nieodpłatności. To prawda, mandat zasadniczo jest nieodpłatny, ale... Zwyczajowo mandatariusz otrzymuje nagrodę, honorarium, honos, zaszczytny podarek za to, co zrobił.
I fundamentalna zmiana przychodzi z konstytucją Sewera i Caracalli, którzy, zresztą to ciekawe, kobiecie niejakiej Leonidzie, odpowiadają, że może się domagać w procesie ekstraordinem, w postępowaniu przed urzędnikiem cesarskim, salarium może domagać się jakiegoś wynagrodzenia za poniesiony trud. To pozwala nam przyjrzeć się późniejszym poglądom na nieodpłatność zlecenia jako takiego. Coraz częściej wychodząc z tego rzymskiego paradygmatu, działania w obrębie małej społeczności, w systemie patronatu i klienteli, ludzie będą sobie uświadamiać, że istotą mandatu może być również zarobek. I stąd taki pomysł będzie dopuszczany w różnych sytuacjach, choć nie całkowicie w JUS, komunę.
Po tym robimy wielki sus oczywiście. aż do czasów kodyfikacji francuskiej, wielki znawca prawa zobowiązań i za nim kodeks cywilny francuski, ograniczyli działanie zlecenia wyłącznie jako do umowy pełnomocnictwa. I zresztą, pewnie znacie takie pojęcie jak umowa zlecenia, którym się posługujemy, często za chwilę do tego jeszcze wrócę, w dzisiejszym obrocie prawnym.
Jeśli zobaczycie jego definicję w kodeksie cywilnym, to zobaczycie, że szczegółowo umowa zlecenia dotyczy podejmowania się działania prawnego na rzecz innej osoby. A zatem dla POTIER zlecenie i dla kodeksu cywilnego francuskiego zlecenie ogranicza się wyłącznie do umowy pełnomocnictwa, zastępowania drugiej osoby, a zatem zasadniczo musi być odpłatne. Zmienia się cel tej umowy, zmienia się jej kontekst społeczny, zmieniamy, odrzucamy jej.
standardową nieodpłatność. Niemcy, tradycja germańska raczej trzyma się rzymskiej wizji nieodpłatności w BGB, ale pozwala na fakultatywną odpłatność. Natomiast w naszym kodeksie cywilnym jest dokładnie na odwrót.
Zlecenie zasadniczo jest odpłatne. Chyba, że zastrzeżono inaczej. To znaczy, teoretycznie można odpłatność zlecenia wyłączyć.
A dlaczego tak jest? A to być może sami już możecie się domyśleć z kontekstu, w jakim umowa zlecenia się najczęściej dzisiaj w obrocie pojawia. Jest to tak zwana umowa, w cudzysłowie śmieciowa, która zastępuje umowę o pracę.
Mimo różnych prób ustawodawcy, żeby... ją troszkę ucywilizować. No skoro umowa zlecenia funkcjonalnie jest umową wykonywania pracy, tylko bez benefitów, które z umowy o pracę wynikają, to znaczy, że musi być w swojej naturze umową odpłatną, a nie tak jak u Rzymian umową nieodpłatną. No i to, co Wam chciałem teraz pokazać, to przejście od rzymskiego modelu i właściwie odrzucenie tej istotnej części rzymskiego modelu, jaką była nieodpłata już mandatu w tradycji prawnej ze względu na zmieniające się. mandatariusz zatem zasadniczo może domagać się wynagrodzenia za poniesione koszty, salarium od prawa poklasycznego w postępowaniu ekstraordynaryjnym, ale pytanie, czy przypadkiem nie mógłby się domagać również zwrotu poniesionych szkód ze względu na wykonywanie mandatu.
Zobaczcie, z kilka źródeł, które tym problemem się zajmuje, istniał... spór wśród rzymskich jurystów, czy to z zakresu możliwości uzasadnionego odszkodowania. Mandatariusz nie może pozwać o wszystkie nakłady, które miałby ponieść np.
wtedy, kiedy został napadnięty albo utracił majątek w katastrofie morskiej, albo gdy on sam, albo członkowie jego familia się rozchorowali. Te sprawy należy przykazać przypadkowi niż zlecenie. I to pokazuje nam już tę wypadkową teorię na temat odszkodowania za poniesione straty przez mandatariusza. Tylko te, które wynikają ściśle ze zlecenia, tylko te, którym mandatarz został dotknięty, dlatego że podejmowało się zlecenia, a nie wszystkie straty, które się po prostu wydarzyły.
napaść zbójców mogłaby podlegać ewentualnej wynagrodzeniu ze strony mandata, tylko wtedy, jeżeli mandatariusz wyruszył w podróż ze względu na mandat, a nie, jeśli został napadnięty przy okazji innej podróży, przy której to znowu okazję wykonywał mandat. Drugą kwestią, bardzo ciekawą, jest kwestia standardu odpowiedzialności w kontrakcie mandatu. Mamy na ten temat dwa sprzeczne na pierwszy tok, a ze sobą źródła. Pierwszy to fragment z różnic Modestyna zachowany w kolekcji Legum Mosaicarum Brutum Ad Arum.
W procesie mandat bada się podstęp, a nie kulpa, nie niestaralność. I fragment z komentarza. ulpiana do dzieła Sabinusa, do prac Sabinusa. Niektóre kontakty przyjmują jako standard odpowiedzialności podstęp i kulpe.
Te, które przyjmują podstęp, to depozyt i prekarium. Te, które przyjmują i podstęp, i niestaranność, to mandat, komodat, sprzedaż, zastaw, najem, a także posag, tutela oraz negocjorum gestu. Widzimy tutaj ewidentną sprzeczność.
I oczywiście pierwszą próbą uzgodnienia tej sprzeczności to założenie, że któryś z tych tekstów mógł zostać zmanipulowany. No który? Raczej ten, który jest w digestach. Mielibyśmy zatem doktrynę odpowiadającą wizji justyniańskiej mandatu.
A wiemy, mam nadzieję, że pamiętacie o tym, iż justynian, prawnicy justyniańscy, czy sztuk justyniańskich, zrównano odpowiedzialność z dolu z odpowiedzialnością za kulpa lata, więc to by się mogło zgadzać. Jest pewien argument, który by zatem przemawiał w tekście Ulpiana, mianowicie tam jako kontrakty wymienione są sytuacje, które jako żywo kontraktami z punktu widzenia prawa klasycznego nie są. Zobaczcie negocjérum gestio, posag, czy tutela, albo precarium.
To może wskazywać na rzeczywiście manipulację tego fragmentu. Ale być może dałoby się tę sprzeczność rozwiązać w sposób nieco bardziej... naukowy niż tylko przez odrzucenie interpolacji.
Zastanówmy się raz jeszcze, o co chodzi w mandacie i jak tak naprawdę wynikają z niego obowiązki, a także jakie są konsekwencje niewypełnienia mandatu. Z jednej strony, jaki jest rozkład interesów strony? Oczywiste jest, że mandat jest w wyłącznym interesie mandansa, nie mandatariusza. A skoro tak, to prawdopodobnie... szlibyśmy w stronę standardu odpowiedzialności takiego samego, jak w analogicznych sytuacjach, czyli na przykład w depozycie.
Pamiętacie, w depozycie w prawie klasycznym odpowiedzialność jest wyłącznie za dolus, a nie za dolus i kulpa. Z drugiej strony wytoczenie akcji mandati skuteczne, wszystko jedno z jednej, czy z drugiej strony, powoduje zasądzenie infami niesławą, a zatem wzmocniona jest... Nawet kwestia tej konsekwencji uchybienia mandatowi są bardzo daleko idące.
Czyli być może jest tak, że to pierwsze źródło z odpowiedzialnością wyłącznie za podstęp jest źródłem, które mogłoby nam oddawać bliższą rzeczywistości sytuację prawa klasycznej. ale może da się je pogodzić również z tym drugim źródłem. I wydaje się, że choć nie mamy na to wprost potwierdzenia, w źródłach możliwa jest i taka interpretacja, że źródła te mówią o odpowiedzialności w dwóch różnych sytuacjach. Otóż doluz byłby standardną odpowiedzialności mandatariusza w przypadku wytoczenia mu akcji mandatu direkta, czyli świadome działanie na szkodę mandansa.
powodowałoby zasądzenie mandatariusza. Z drugiej strony, jeśli mandatariusz chce domagać się zwrotu swoich nakładu, to być może należałoby wymagać od niego nieco większej staranności niż tylko powstrzymanie się od... zamierzonych aktów wbrew jego zleceniodawcy.
Od razu wam dam może prosty przykład. Wyobraźcie sobie, że zlecam wam kupienie książki do prawa rzymskiego i teraz możemy sobie założyć, że możecie wykonać to zlecenie na trzy różne sposoby. Można pójść do księgarni tu za rogiem, na piechotę, ale tam książka będzie najdroższa.
Można pójść do księgarni, która jest na drugim końcu miasta, gdzie jest ta książka dużo tańsza. No i teraz można tam pójść, no to w ogóle będzie bardzo tanio, można pojechać autobusem, można pojechać taksówką. W każdej z tych sytuacji ponosicie różne koszty w stosunku do sposobu, który postanowiliście wykonać moje zlecenie. Ile tych kosztów powinniście otrzymać z powrotem?
Pamiętając, że kontrakt mandatu jest kontraktem dobrej wiary, więc... ostatecznie to sędzia zdecyduje, jak to zasądzenie będzie z akcją mandatii kontrary. I wydać by się mogło, że tu jest miejsce na interpretację tego działania mandatariusza w kategoriach staranności, czy też niezachowania należytej staranności, mówiąc pełni, którego etapu staranności, no tego znowu nie wiemy, ale dobrze by nam pasował culpa levis in concreto, czyli taka staranność, jaka mamy w własnych sprawach.
Czyli moglibyśmy założyć, że jeśli sobie byście kupili drogą książkę, żeby oszczędzić łażenia po mieście, no to tyle moglibyście się ode mnie domagać. Jeśli sobie natomiast kupilibyście książkę tanią, lepiej jeszcze pojechawszy tym tanim autobusem, a nie taksówką, no to nie możecie domagać się ode mnie równowartości ceny książki drogi. Dla mnie brzmi to przekonująco, ale czy tak naprawdę było, tego nie wiemy, bo nasze źródła niestety nie mówią nam wiele więcej.
o tym problemie. Także reasumując, być może między tymi poglądami jest sprzeczność, być może rzeczywiście pogląd przekazany w digostach justyniańskich jest zmanipulowany, ale może można te dwa poglądy ze sobą pogodzić, zakładając, że standardem odpowiedzialności branym pod uwagę w akcjomandatii direkta jest toluz podstęp, a w akcjomandatii kontraria również staranność mandatariusza, staranność, która pewnie jest starannością w modelu. z subiektywnym culpa lewistw i konkretą.
Teraz zajmiemy się problemem granic mandatu. Titus polecił Markusowi kupić dom na aukcji, ale nie więcej niż za 100. Markus zagalopował się o entytazację, przyjmując cenę 101. Pierwsze pytanie. Czy sprzedawca może domagać się zapłaty ceny bezpośrednio Titusa? To nie jest pytanie o mandat, tylko to jest pytanie o zasady zastępstwa, które sobie przy okazji możemy przypomnieć. Pamiętacie zapewne, że zastępstwo w prawie rzymskim występuje wyłącznie w formie zastępstwa pośredniego.
A zatem sprzedawca nie zawiera umowy z mandansem bezpośrednio, tylko z mandatariuszem, czyli ceny może domagać się wyłącznie od mandatariusza. Mandatariusz osobnym aktem prawnym musi przenieść skutki czynności dokonanej na rzecz mandansa dla niego. Tak działa zastępstwo bezpośrednie. Inaczej w prawie współczesnym, gdzie choćby w kodeksie cywilnym w art. 734 ma zleceniobiorca działa w imieniu zleceniodawcy, a zatem bezpośrednio uwikłuje go w relacje prawne, które podejmuje.
To tylko przypomnienie różnicy podstawowej w konstrukcji zastępstwa. Zastępstwo pośrednie jako typowa. forma zastępowania prawie rzymskim i zastępstwo bezpośrednie jako forma zastępstwa wykształcona w wiekach średnich i dominująca współcześnie.
Powróćmy do podstawowego problemu naszego minikasusu, to znaczy czy to przekroczenie upoważnienia ma jakieś skutki prawne, czy nie. Po pierwsze, czy Titus powinien zapłacić Markosowi 101? No oczywiście nie, no bo polecił mu kupić za 100. Czyli trudno byłoby domagać się zwrotu z tu.
A co, zapytajmy, jeśli Markus gotów jest oddać dom za 100? Niby ta jedna go nie interesuje. Czy Titus może się zgodzić na to i przyjąć dom za 100?
Pytanie wygląda na absurdalne, no bo skoro chciałem, żebyś mi kupił dom za 100, ty oferujesz mi dom za 100, mimo że kupiłeś go za 105 czy 101, to w ogóle nie powinniśmy mieć do czynienia z jakimkolwiek problemem. Ale jednak może się zdarzyć... i tak, że zleceniodawca się w międzyczasie rozmyśli.
Czy musi zatem przyjąć to, co zlecił, a co zostało kupione za cenę inną niż zlecił. Paulus komentując edykt. Jeśli ustanowiłem cenę, a ty kupiłeś za więcej, niektórzy prawnicy nie dopuszczają do udzielenia ci akcji o mandaty, nawet gdybyś był gotów zarzucić nadwyżkę ceny. Jest bowiem bardzo niesłuszne, że ja nie mam przeciwko niemu skargi, gdy on nie chce, on zaś, jeśli chce, ma przeciwko mnie. Czyli skoro to mandans jest panem kontraktu, to nie możemy uzależnić istnienia mandatu od woli mandatariuszy.
To jest kontrakt oparty na zaufaniu i choćby było to niezwykle niepraktyczne, to zaufanie, ta konstrukcja, że mogę działać wyłącznie w granicach zlecenia, powoduje, że mandat w momencie przekroczenia po prostu wykaz. Jest też zdanie praktyczniejsze, zdanie bardziej dostosowane do wymogów obrotu. Gajusz z Wiruspedency na co dzień pisze tak, lecz i Proculus uważa. że słusznie można żądać do wysokości ustalonej ceny i ta opinia jest zaiste lepsza.
Dlaczego jest lepsza? Bo jest bardziej praktyczna. Bo ten problem, tak jak wam pokazałem, jest problemem raczej wydumanym i dogmatycznym i nie odpowiada rzeczywistym potrzebom obrotu.
Można zatem podsumować, że ta kontrowersja, choć została zniesiona przez zdanie Proculusa, przejęta potem przez Gaiusa, pokazuje nam jeszcze raz mocno, jak mandat... oparty jest na zaufaniu, ale przede wszystkim jak w prawie może istnieć spór pomiędzy dwoma wartościami, dotrzymywaniem sztywnej konstrukcji dogmatycznej, a funkcjonalnością naszych prawnych działań. No i ostatecznie to funkcjonalność, użyteczność, utylitas biorą górę.
Teraz zajmiemy się kwestią interesu w mandacie. Jak już mówiłem, zasadniczo mandant w swoim interesie zleca jakieś działanie. mandatariuszowi.
Masz zamiar kupić od mojego przyjaciela pewien grunt w Afryce. Pytasz mnie o zdanie i ja powiadam kup tę działkę, ma pewien bardzo rzuzną ziemię. Po transakcji okazuje się, że działka jest dawno już pustynią. Czy możesz mnie pozwać o straty? Starzyłem się przez moment, czy to w ogóle był mandat?
W czym interesie udzieliłem Ci rady, byś kupił działkę? Bo nawet można to zrozumieć jako polecenie. Kup działkę. Jeśli polecam Ci, byś dokonał jakiegoś działania w moim interesie, mandatum staje się zbyteczne, bo to, co masz robić w swoim interesie, powinieneś robić na podstawie własnego sądu, a nie polecenia, mojego polecenia. I zatem w swoim interesie mandaty stają się zbyteczne, bo to, co masz robić w swoim interesie, powinieneś robić na podstawie własnego sądu, a nie mojego polecenia.
I zatem, jeśli zachęciłbym Cię, byś pożyczył na procent pieniądze... które miałbyś leżące w domu bezczynnie, to choćbyś dał je w pożyczkę temu, od którego dobrać nie możesz, nie będziesz miał skargi z mandatu. To dobra rada albo zła rada, ale nie powoduje odpowiedzialności prawnej.
Polecenie wyłącznie w interesie zleceniebiorcy nie jest zatem żadnym zleceniem. Musimy mieć w mandacie interes zleceniodawcy, ewentualnie interes osoby trzeciej, albo wyjątkowo... Również interes zleceniobiorcy może być uwzględniony, ale tylko wtedy, kiedy wymieszkany jest jednocześnie z interesem zlecającego lub osoby trzeciej. Mandatu mea soligracja nie jest tua soligracja, czyli mandat wyłącznie w Twoim interesie nie jest dopuszczalny. No dobrze, to teraz pociągnijmy ten przykład dalej.
Zlecam Ci, żebyś pożyczył nie tak ogólnie pieniądze, tylko titiusowi, konkretnej osobie. Czy im interesie zasadami się została zawarta umowa i jaki jest jej skutek? Czy to jest znowu taka sama sytuacja jak poprzednia, że interes jest wyłącznie osoby zlecającej, czy też może zlecenie jest... Przyjmującego zlecenia, przepraszam.
Wyłącznie osoby przyjmującego zlecenia. Wróć, zapomniałem się. Czy też mamy do czynienia z sytuacją, w której... dałoby się zinterpretować również interes innych zaangażowanych w stronę. I to idzie tak daleko, pisze Gajus, że można zapytać, czy odpowiada z mandatu ten, który by ci polecił, abyś pożyczył pieniądze Titusowi.
Serwius, prawnik wysokorepublikański, zaprzeczył, no bo dla niego to była nadal sytuacja taka sama, jak pożyczanie pieniędzy tak po prostu. Wykonanie zlecenia wyłącznie w interesie biorącego zlecenia, czyli dobra rada, a nie... Konstrukcja prawa zleca.
Nie sądził, żeby w tym przypadku powstało bardziej zobowiązanie niż wtedy, kiedy ktoś poleca komuś ogólnie wypożyczu pieniądze. Liczby pozdążamy za opinią przeciwną Sabinusa, ponieważ ty nie pożyczyłbyś Titusowi inaczej niż gdyby ci nie polecono. Czyli odkrywamy rzeczywiście, że zlecenie ma wzgląd na interes, no choćby tej osoby trzeciej, Titusa właśnie, dopuszczamy tę konstrukcję prawdy.
Zobaczcie, co w tej sytuacji powstaje, gdybyśmy zinterpretowali tę sytuację jako zlecenie rzeczywiście. Poleca Titusowi, żeby pożyczył Aulusowi tysiąc. Powstała pożyczka. Titus w stosunku do Aulusa ma kondikcją, skargę z tytułu pożyczki. Ale jeśli nie zwróci mu Aulus tysiąca, to Sextus poniósł stratę.
A skoro poniósł stratę i mamy do czynienia z mandatem, to może wytoczyć przeciwko Sextusowi Titus akcję mandatu. Kontrarie. To, co się wydarzyło, jeśli połączymy te kropki, to powstanie nowego typu poręczenia osobistego, które w stosunku do tradycyjnej formy poręczenia osobistego udzielanego za pomocą stypulacji, wszystko jedno, czy w formie sponsio, fide promisio, czy fide iusio, tutaj akurat musielibyśmy mieć fide iusio, bo poręczamy akt, który nie jest innym zobowiązaniem słownym. ma w stosunku do tradycyjnej stypulacji liczne zalety. Po pierwsze, jest to poręczenie dostępne między nieobecnymi.
Mogę Ci polecić listem. Po drugie, nie podlega wygaśnięciu, kiedy wierzyciel wytoczy pierwszą skargę w stosunku do dłużnika. Przy tradycyjnym poręczeniu przez stypulację...
Mamy wybór, czy idziemy do gwaranta, czy idziemy do dłużnika ze skargą, ale wytoczenie jednej skargi wygasza drugą. Wreszcie gwarancja tutaj nie jest solidarna w stosunku do zobowiązania głównego. Dopiero wytoczamy akcję mandati wtedy, kiedy nie usiągniemy zaspokojenia z rok głównego dłużnika.
No i nie podlega przywierają gwaranta, jeśli pamiętacie. które się ukształtowały właściwie ostatecznie dopiero w czasie ustyniańskim, czyli podzielność, następczość itd. Tutaj to wszystko by nam się koniecznie wytoczyło najpierw dłużnikowi, a nie gwarantowi.
Tutaj akurat nie zachodzi, no bo wynika z samej natury zlecenia. Mamy zatem szczególną postać mandatu, która funkcjonalnie jest jeszcze jedną formą... poręczenia osobistego, nazywa się to mandat kwalifikowany, mandatum kwalifikatum. No i teraz zbliżamy się do tego strasznego momentu, kiedy się będziemy nawzajem egzaminować, gdyby padło takie ogólne pytanie o sposoby umocnienia zobowiązania osobistego, to oczywiście wszystkim przychodzi do głowy natychmiast stypulacja, ale dobrze jest pamiętać też o mandacie i też o innych formach, o których szerzej. opowiem w przyszłą tygodniu.
Kiedy mandat wygasa? No przez odwołanie, ale tylko wtedy, jeżeli mandatariusz jeszcze nie podjął działań, które skutkowałyby jakimiś kosztami. Józ Komunę wypracowuje taką doktrynę Józ Penitencje, czyli pożałowania tego, co się zleciło.
Można się wycofać, ale tylko do momentu, kiedy druga strona już nie podjęła działań. Zgoda stron, dysensus, tak jak w innych kontraktach konsensualnych i wreszcie śmierć strony. Jest to ten wyjątkowy przypadek, kiedy zobowiązanie wygasa na skutek śmierci strony, zobowiązania kontraktowej.
Przy czym wygasa zobowiązanie, ale nie wygasa należność z tego zobowiązania. Pozwany przez swoich wierzycieli Titus Wystawił się w sądzie w Rzymie w kalendę maja, poprosił wybierającego się do stolicy Aulus'a, by go reprezentował. Aulus natychmiast wyruszył w podróż, podczas niej jednak zmarł na nieznaną chorobę. W rezultacie Titus, uznany za indefensus, przegrał proces. Czy może pozwać dziedzicę Paulusa o wynagrodzenie swoich strat?
I podobnie, jeśli zanim wykonanie mandatu zostało rozpoczęte, pisze Gaius, któraś ze stron dotknęłaby śmierć, to jest tego, który zlecił albo tego, który przyjął zlecenie, mandat wygasa. Czyli oczywiście. nie. Załóżmy jednak, że Augustowi udało się stawić w sądzie, wygrał proces i dopiero wtedy zmarł.
Czyli jego dziedzice mogą zwrócić się o zwrot tych wydatków. I tu reguła, której już się odnosiłem. Paulus mandat wygasa na skutek śmierci mandansa, ale nie skarga z mandatu.
Mandatum mortem mandatoris non etiam mandati actio solvitur. Czyli mimo, że sam mandat wygasł, należności z niego po wypełnieniu mandatu podlegają zwrotowi dziedzicom. No to skomplikujmy tę sytuację dalej. A co jeśli zmartytus, a Aulus, nie wiedząc o jego śmierci, podjął się dalej? W praktycznych względach przyjęto utilitatis causa, że po jego śmierci, tego, który dał zlecenie, nieświadomy, że zszedł, wykonał zlecenie, będę mógł prowadzić postępowanie na podstawie akcjo mandati.
W przeciwnym przypadku usprawiedliwiona i całkiem możliwa probabilizm niewiedza przyniesie mi stratę. To jest znowu przypadek, w którym rygorystyczność prawa ustępuje wymogom obrotu użyteczności. i praktyki. No dobra, a co wtedy? I tu już kończymy problem z mandatem.
Jeśli Aulus, mimo że wiedział o śmierci Mandansa, i tak się podjął jego obronę, bo myślał sobie, że może to jednak się przyda jego rodzinie, wtedy oczywiście skargi z mandatu być nie może, ale to, co się wydarzyło, to prowadzenie cudzych spraw bez zlecenia, które jest jednym z kwalifikacji kontraktów i dzięki którym możemy tej konstrukcji możemy Dziękuję. szukać zwrotu należności z mandatu. Przechodzimy zatem płynnie z zobowiązań kontraktowych do tych, które do kontraktu są podobne, ale brak im tego podstawowego w kontrakcie elementu, czyli porozumienia strony. Jak pamiętacie, to justyniańscy prawnicy po raz pierwszy wyodrębniają tą kategorię.
Następujący podział zobowiązań sprowadza się z czterech rodzajów, są bowiem... albo z kontraktu, albo jakby z kontraktu, albo z czynu zabronionego, albo jakby z czynu zabronionego. Ten podział na kategorię trzecią i czwartą jakby z kontraktu, jakby z czynu zabronionego odpowiada temu, co widzieliśmy u Gajusa, zobowiązań z innych przyczyn, bariarą kauza, czy też zobowiązań z mocy prawa, które się pojawią w późniejszej tradycji prawniej. Na przykład Grodz już pamiętacie. jako źródło zobowiązań wskazywał obok paktu i maleficjum lex.
Jakie sytuacje zaliczamy tradycyjnie do quasi kontraktów? Tutaj oczywiście nasza doktryna nakleja się na rzymską bazę. Sami Rzymianie tego nie nazywali quasi kontraktami, po prostu traktowali tę sytuację osobno. Dopiero Justynian gdzieś je w swoich instytucjach zbiera.
Po pierwsze, o czym już była odrobina mowy przy okazji mandatu, negatiorum gestio, czyli działanie bez zlecenia, prowadzenie trzecich spraw i skarga z tego tytułu akcją negatiorum gestorum. Po drugie, o czym była już mowa w pierwszym semestrze, opiekam i stąd skarga z tytułu opieki akcjotu tele. Po trzecie, legat, o którym też już mówiliśmy i z tej przyczyny akcjot ex estamento. Po czwarte... to dopiero prawnicy justyniańscy obserwują tę sytuację jako tworzącą zobowiązanie kwestia współwłasności i akce communi dividundo i akce familiarii scis cunda w przypadku podziału spadku.
I wreszcie coś, co zagości na naszych slajdach przez dłuższy czas, ale już do czego odwoływaliśmy się wielokrotnie, czyli spełnienie nielżnego świadczenia, solucji in debiti i stąd. Skarga, którą świetnie znamy, bo jest to ta sama skarga, której używamy w przypadku pożyczki, czy stypulacji, czy też kontraktu literalnego kondycji. Zaczniemy po kolei od negocjatorów gestią. Po pierwsze, jaka może być geneza tej sytuacji? Skąd to się mogło wziąć?
Uważa się, że... Niektórzy autorzy uważają, że skargi z tytułu negocjorum gestio mogły się pojawić już stosunkowo wcześnie. Źródło, które o tym mówi, powstaje nam dopiero, wskazuje na wysoką republikę, ale być może już wcześniej podobne sytuacje były obejmowane tego rodzaju skarżalności.
I tym się zajmiemy. Po drugie, porozmawiamy sobie o standardzie odpowiedzialności gestora i możliwości domagania się przez niego zwrotu nakładu. Pierwsza uwaga, którą trzeba poczynić, na obrazku macie miłosiernego Samarytanina, to, że miłosierny Samarytanin działając nie spodziewał się tego, że będzie mógł pozwać tę ofiarę, którą jest znalazł na drodze, o zwrot kosztów.
Że samo działanie z własnej woli na rzecz innej osoby nie powinno mąż tak od razu dawać nam możliwości domagania się zwrotu nakładów, które byśmy ponieśli. No bo zobaczcie, to jest nasza decyzja autonomiczna, żeby zadziałać dla kogoś. Nikt nas do tego nie zmusza. Nikt tego nas nie wymaga. To dlaczego potem możemy się domagać zwrotu nakładów, które byśmy ponieśli?
Z drugiej strony to sytuacja społecznie korzystna, żebyśmy sobie pomagali. i pomagając, mieli nadzieję na to, że może niekonieczne wynagrodzenie nasze działania otrzyma, no poza jakąś tam nagrodą niebieską, jak Samarytanina, ale przynajmniej zwrot nakładu. Formuła prawna może wspierać pewne działania społecznie korzystne.
To, co chciałem powiedzieć tutaj, że to rozwiązanie generalnie nie jest konieczne, nie jest oczywiste i sami Rzymianie dość wyraźnie mówią, że jest winą mieszać się w cudze sprawy niedotyczące siebie. To Pompadiusz tak nam właśnie opowiadał. Skoro jest to wina, no to w takim razie... nie powinna powstać od tego rozszerzenia. Figura negocerium gestio zatem jest niekonieczna.
Miłosierny Samarytanin jest postacią teologii moralnej, a niekoniecznie prawa. I zresztą Grot już podkreśla, że prawo natury nie zna takiej instytucji, jak działanie z dobrego serduszka na rzecz drugiej osoby. Stąd też te kodyfikacje, które się prawem natury nowożytnym mocno inspirują. Landek, Pruski i ABGB odrzucają kwestię negocjującą gestię. Także common law, jak pamiętacie, dla którego podstawą roszczenia kontraktów jest consideration, jakaś zwrotna relacja od strony osoby, na rzecz której działamy, nie rozpoznaje negocjującą gestię.
Pewne wyjątki można tam zobaczyć dla np. wydatków czynionych na pogrzeb czyjejś, ale tak naprawdę to się wywodzi nie z figury, z którym gestia, tylko można jeśli szukać paralel rzymskich, to akcja funeraria, czyli takiej specjalnej skargi, którą rzeczywiście Rzymianie mogli domawiać się od rodziny czy od osób, na których wyciąży normalnie moralny obowiązek pochowania zmarłego zwrotu na kładzie jego pogrzebu. Przeciwnie, te kodeksy, które są rzymsko dość silnie inspirowane i które rozpoznają społeczną użyteczność konstrukcji negocjują gestio, przyjmują je i kodyfikują. Tak jest w BGB, tak jest w Code Civil i tak jest oczywiście też w kodeksie cywilnym.
Skoro w tych dwóch kodeksach a nasz, pamiętacie, że jest wypadkową prawa franko-rzymskiego i germańsko-rzymskiego, no to i u nas jakąś konstrukcję znajdzie. To teraz porozmawiajmy chwilę o... genezie w prawie rzymskim.
Negocjują gestię z pewnością można znaleźć w tym samym obszarze, w którym omawialiśmy te czynności nieodpłatne, które wynikają z silnych więzi społecznych. Depozyt, mandat, użyczenie, pekarium i tak dalej. Być może wywodzi się z stanu wyższej konieczności, z odpowiedzi na stan wyższej konieczności. Być może w czasach najdawniejszych był związane udzielanie skargi z negacjerem gestio z figurą ustanowienia kuratora dla szaleńca czy dla marnotrawcy.
Jak zobaczycie, tutor ma swoją skargę, są skargi przeciwko tutorowi, a dla kuratora tych skarg nie ma, a przecież kurator też może ponieść koszty. prowadzenia opieki. Jak już mówiłem, wydaje się, że konstrukcja negocjorum gestio zostaje dopuszczona w prawie rzymskim, pretorskim. Pewnie gdzieś na przełomie II i I wieku.
Mamy taką opowieść, Paulus przypomina, że Alfenus Varus wspomina o swoim nauczycielu Serwiusie, Serwiusu Pitschufus, który rozwiązał następujący przypadek trzech Rzymian złapanych przez Luzytańczyków, dzisiaj to byliby Portugalczycy. No i teraz jednego z tych Rzymian wypuszczono. żeby poszukał okupu dla pozostałych trzech.
Pod warunkiem, że jeśli nie wróci, pod takim zastrzeżeniem, że jeśli nie wróci, to pozostali dwaj będą i tak musieli za niego zapłacić okup. No i oczywiście ten pierwszy nie wrócił, dwaj w końcu uzbierali okup za siebie i za tego uciekiniera zapłacili i wrócili do Rzymu. To mogli pozwać tego pierwszego o zwrot zapłaconego za jego okup. Serwis odpowiedział, że to było słuszne, żeby...
W tym przypadku pretor udzielił skargi. Jakiej? Oczywiście skargi z negocjorem gestu.
Mamy do czynienia ze skargami dobrej wiary. Ten, który jest zastępowany, nazywamy go po łacinie dominus negotii, czyli panem czynności prawnej, ma skargę z tytułu prowadzenia spraw bezlecenia wprost, a zastępujący, negocjerem gestor, ma skargę odwrotną. Ich zasada działania...
to w przypadku pierwszej Dominus Negotii będzie mógł wytoczyć skargę, jeśli gestor uchybił standardy odpowiedzialności albo ewentualnie o zysk, który by wynikał z działalności gestora. Natomiast gestor, żeby domagać się zwrotu swoich należności, będzie musiał działać użytecznie. I teraz dwa źródła, które to zilustrują, które są skądinąd niezwykle ciekawym wykładem dochodzenia do...
wybierania pomiędzy różnymi modelami odpowiedzialności i uzasadnienia, dlaczego akurat ten ostatecznie przyjęty jest najwłaściwszy. Najpierw na działanie gestora. Jeśli prowadzisz sprawę nieobecnego lub nieświadomego, powinieneś odpowiadać za culpa idolus.
Prokulus uważa jednak, że powinieneś również odpowiadać za przypadek, kasus. Np. wtedy, gdy podejmiesz się w imieniu nieobecnego nowych działań, których nieobecny nie miał w zwyczaju prowadzić. Tak jak wtedy, kiedy kupujesz nowych niewolników albo podejmujesz się innej czynności.
Gdyby z tej przyczyny powstała szkoda, ponieś się ją ty. Zysk natomiast przypadnie osobie nieobecnej. Jeśli jednak częściowo jest i zysk, i strata, nieobecny powinien rozliczyć zysk ze stratą.
Kompensatio lucricum double. Zobaczcie przede wszystkim, że standardem jest odpowiedzialność za doluz i kulpa. Nie wiemy za którą kulpa, ale znowu możemy się domyśleć, że jest to culpa... in concreto, bo działamy w czyimś imieniu, na czyimś rzecz, z czym dobrze byłoby, żebyśmy odpowiadali za taki sam standard odpowiedzialności, jak w swoich własnych sprawach. Ale jest to standard wyższy wyjściowo niż w mandacie.
W mandacie ustaliśmy standard tylko na doluz. Dlaczego? Przecież... gestor działa w łączym interesie zastępowanego, to dlaczego jego standard odpowiedzialności jest wyższy niż w przypadku mandatariuszy.
Myślę, że łatwo to zrozumieć, jeśli zauważymy, że gestor sam podejmuje swoje działania. Skoro sam podejmuje swoje działania, to jednocześnie zobowiązuje się do wyższego standardu odpowiedzialności niż gdyby działania podjął na czyjeś stlecenie. To trochę tak samo. Jak w przypadku, pamiętacie, depozytu, standardową odpowiedzialnością jest odpowiedzialność za bonus, ale jeżeli depozytor już sam się zaoferuje do strzeżenia rzeczy, to od razu jego odpowiedzialność wyrasta do kulpa, ponieważ domniemujemy, że może mieć jakiś interes w tym, że rzecz będzie strzegł. Drugi problem.
świetnie zainustrowanym przez to źródło, to, co nazywam pewnym mechanizmem samoregulacyjnym. Zobaczcie, odpowiadam za dolu i za kulpa, ale tylko jeśli podejmuje się działań, które mogę się domyślać, że i zastępowany by się podjął. Jeżeli ryzykuję za bardzo, to biorę na siebie to ryzyko, jeżeli podejmuję się czynności zupełnie nowych i nietypowych dla Dominus Negoti. A zatem mamy mechanizm, który mówi nam tak.
Dobrze jest działać dla innych, dostaniesz za to zwrot kosztów. Ale jeśli już się podejmujesz tych działań, to staraj się nie przekraczać tego, co zastępowany sam mógłby zrobić. Druga strona medalu, akcja o negocjowaniu kontraria zilustrowana jest tym bardzo długim źródłem. Bardzo przepraszam, że tyle tekstu na slajdzie, to jest absolutnie zbrodnie na slajdzie, nie powinno tego tekstu być, ale niestety muszę mieć cały ten tekst. w jednym miejscu, inaczej nie zrozumiemy, nie będziemy w stanie porównać zmiany w poglądach.
Ulpianów, Księga, dziesiąta komentarza do edyktu. Ten, kto prowadzi sprawę nieobecnego, może użyć tej skargi nie tylko wtedy, gdy czynność ma skutek. Wystarczy, jeśli działał użytecznie, nawet jeśli nie doszło do zamierzonego skutku.
I tak, jeśli podparł dom czynszowy, albo leczył chorego niewolnika, będzie miał skargę z negocjorem gestią, nawet jeśli dom się spalił, a niewolnik zmarł. I to zdanie potwierdza Labro. Jak podaje Celsus, Prokulus zauważa w komentarzu do Labeona, że nie zawsze należy mu jej udzielić.
Co bowiem wtedy, jeśli podparł dom, który właściciel ze względu na nadmierne koszty utrzymania porzucił albo uznał, że nie jest mu potrzebny. I mówi Prokulus, że wedle zdania Labeona obciąży by właściciela domu, a przecież każdemu wolno porzucić dom bez względu na mająco wystąpić szkody. Lecz tę opinię wyśmiał w wykwinty sposób Celsus.
Mówi on bowiem tak. Ten ma skargę z negocjerem gestio, kto prowadzi działanie użyteczne. Nie działa zaś użytecznie ten, kto podejmuje działania dla ojca rodziny nieużytecznie kosztowe.
Do tego należy dodać jeszcze to, co pisze Julian, że ten, kto podam potpraw, czy leczył niewolnika, będzie miał do niego skargę, jeśli czynił to użytecznie, nawet jeśli nie było skutku. Ja, czyli Ulpian, pytam, a czy jeśli sądził, że działa użytecznie, zaś jego działanie nie było użyteczne dla ojca rodziny, twierdzę, że nie będzie miał skargi i z negocjerem gestio. Chociaż bowiem nie patrzymy na efekt, działanie musi być użytecznie rozpoczęte. Zobaczcie, mamy taki tort z przekładańcem. Ulpian, żeby odpowiedzieć na pytanie, które tak naprawdę dopiero nam pokazuje w ostatniej części swojego tekstu, przytacza całą doktrynę na temat tego, kiedy przysługuje skarga akcji negocjacyjnej w stronę kontraria.
I wskazuje, jak kategoria, która warunkuje udzielanie tej skargi skutecznej, Czyli... użyteczności była rozumiana różnie przez różnych jurystów. Wystarczy, pierwsze zdanie, że działał użytecznie, nawet jeśli nie doszło do zamierzonego skutku. To jest bardzo ciekawe. To jakby dodatkowo wzmiarza, wspomaga gestora do podejmowania działań.
Zobaczcie, nie musisz mieć rezultatu pozytywnego swoich działań. Już sam fakt, że się starałeś. pozwala ci domagać się zwrotu na kład.
Autorem tego poglądu jest, jak się wydaje, Labeon. Prokulus zauważa w komentarzu do Labeona, że nie zawsze należy udzielić, co bowiem jeśli podparł dom, który właściciel porzucił albo niewolnika leczył, którego uznał, że właściwie nie jest mu potrzebny. Kategoria użyteczności jest zmieniona. czy właściwie zinterpretowany.
Prokulus mówi, że użyteczne to jest takie działanie, które jest użyteczne w tej konkretnej sytuacji dla zastępowanej osoby. Możemy powiedzieć, że patrzymy na użyteczność od strony subiektywnego rozeznania zastępowanego. To zdanie, jak już wiemy, wyśmiał Celsjus. Mówi, że przecież to nie jest tak.
Nieużyteczne to takie, które są użyteczne dla ojca rodziny. To miał na myśli Labeo. Nie wiem, czy Labeo rzeczywiście to powiedział, czy Celsus dointerpretowuje zdanie Labeona, ale zmienia kategorię użyteczności po raz kolejny.
Dla Proculusa to jest użyteczność subiektywna z punktu widzenia zastępowanego. Dla Celsusa, Labeona być może także użyteczność jest kategorią obiektywną. Ma być to działanie użyteczne dla dobrego ojca rodziny.
No i pozostaje nam ostatnie zdanie Juliana, które trudno powiedzieć, czy coś dokładnie wnosi. Bo zasadniczo, jeśli popatrzymy pobieżnie na początek tego tekstu i na ten fragment, który teraz podkreślam, to mamy... wygląda to jakby to było powtórzenie.
Zobaczcie, Julian mówi tak. Ten, kto dom podparł, czy leczył niewolnika, będzie miał skargę, jeśli czyni to użytecznie, nawet jeśli nie było skutku. Nie wiem.
Ile razy czytam ten tekst, zastanawiam się, czy nie dałoby się znaleźć czegoś nowatorskiego w poglądzie Juliana. Jeśli tak jest, to zobaczcie jaka jest różnica między sformułowaniem u Labeona i tym, które jest u Juliana. Labeo mówi tak, wystarczy, że działa użytecznie, aby nie było zamierzonego skutku i jeśli podparł dom czynszowy, albo doczył chorego niewolnika, będzie miał skargę z negocjowaną gestią, nawet jeśli dom się spalił.
Podparłem dom, ten skutek wystąpił. Mam skargę. Widać, że było to użyteczne. Leczyłem niewolnika, niewolnik umarł, ale nie wiem, czy umarł na tę samą chorobę, czy umarł tak po prostu.
A Julian, zobaczcie, nawet nie zakładał tego skutku, który miałby wystąpić w międzyczasie. Działanie jest użyteczne. Więc tymczasowy skutek chyba też nie musi u niego wystąpić.
No i wreszcie dochodzimy do sedna, czyli do tego pytania, na które Ulpian musiał odpowiedzieć. Pytam, co jeśli sądził, że działał użytecznie, a jego działania nie były użyteczne dla ojca rodziny? To się sprowadza tak naprawdę do tego, przyszedł do Ulpiana gestor, on działał, jemu się wydawało w sposób użyteczny i do mięśniakocni chce mu zwrócić na płat. I Ulpian, żeby mu odpowiedzieć, nic nie możesz znaleźć w prawie, nie przysługuje ci żadna skarga, przedstawia całą doktrynę użyteczności nogecjowym gestu. Labeo, użyteczne działania, Proculus.
Owszem, subiektywna użyteczność, ale subiektywna z punktu widzenia zastępowanego, a nie zastępującego. Census, użyteczność obiektywna. Julian podkreśla, że samo działanie jest użyteczne, a nie tylko skutek.
No i wreszcie Ulpian, to wszystko powiedziawszy, odpowiada kategorycznie. Subiektywna użyteczność z punktu widzenia zastępującego, przepraszam, nie ma żadnego znaczenia. To, że tobie się wydawało, że działasz użytecznie, nie wpływa na to, czy możesz wydarzyć skargę.
To musi być działanie użyteczne, obiektywne. W tradycji prawnej przyjmuje się model obiektywny, roztropny ojciec rodziny. BGB wskazuje na działanie, w którym trzeba się powstrzymać od winy umyślnej i nieumyślnej, ale podjęcie działań wbrew domniemalnym działaniom zastępowanego prowadzi do odpowiedzialności za ryzyko.
I tak samo mamy zresztą ryzyko, czyli dokładnie tak jak model rzymski. Kto bez zlecenia prowadzi tę sprawę powinien działać z korzyścią osoby, której sprawę prowadzi, czyli musi uwzględnić korzyść i zgodnie z jej prawy podobną wolą, a przy prowadzeniu sprawy obowiązany jest zachować należną sprawę, jak mówi polski kodeks cywilny. Czyli mamy tutaj pochodną i kategorię użyteczności. przy czym chyba raczej w wersji subiektywnej wola tej osoby decyduje, którą zastępujemy, a nie osoby obiektywnie wyimaginowanej jako wzorca, na im odpowiedzialność za należy to starać.
Ciekawym problemem jest to, czy trzeba być świadomy działania na rzecz innej osoby, czy też możemy działać na rzecz innych o tym nie wiedząc. Kupiłeś ode mnie niewolnika Stichusa wraz z Peculium. Stichus przed wydaniem ukradł drogocenną wazę. Założywszy, że przynależy ona do Peculium, natychmiast sprzedałeś ją Markusowi. Ocenił sytuację prawną.
Oczywiście nie przeniosłeś własności wazy, zatem ja mogę się domagać z powrotem przez rejwindikację tej wazy. Ale co wtedy, jeśli waza przestała istnieć? No to do rejwindikacji nie ma sensu.
Czy mogę wytoczyć się kondyksją indebity? Nie mogę, dlatego że nie było oświadczenia z mojej strony. Afrikanus pisze tak. Jeśli niewolnik, którego sprzedałem ci, coś mi jego sprzedawcy kradnie, a na wejrza sprzedaje tę rzecz, która następnie przepada, udzieli mi się skargi o wysokość ceny na podstawie negocjera gestii. My tutaj znajdujemy zastosowanie negocjera gestii w sytuacji nieco zaskakującej.
Działanie takie, w którym ty się Dziękuję. zbogacasz działając z moimi rzeczami, nawet bez świadomości, że to są moje rzeczy, jest potraktowany jako negocjowym gestią i w związku z tym daje nam szansę wytoczenia skali. Możemy teraz zatem podsumować po przedstawieniu negocjowym gestią temat reprezentacji w prawie rzymskim.
Przypomnę, że zaczęliśmy od tego w pierwszym semestrze przy okazji akcji inspekcji kwalitatis. Całkiem niedawno mówiliśmy o reprezentacji, omawiając regułę nemoalterii stypularnej i potest. Dzisiaj to podsumujemy.
I przed chwilą jeszcze mówiliśmy o mandacie, więc dzisiaj jest właściwy moment, żeby to zakończyć. Zasadniczo zastępstwo bezpośrednie nie istnieje w prawie rzymskim. Jest to niepraktyczne, ale tak naprawdę niepraktyczności tej konstrukcji, braku tej konstrukcji nie widzimy tak mocno, dlatego że działają w imieniu pater familias jego podwładni.
Zlecenie i działanie bez zlecenia. nie powoduje powstania bezpośrednio skarg na rzecz osoby zastępowanej i z osobą zastępowaną. Mamy zatem perpetrację konstrukcji pośredniego, dopiero w średniowieczu użycie akcji quasi historia i później również dopuszczenie kontraktów na rzecz osoby trzeciej przez szkołę w Salamanca i Gryfusza doprowadzi do wykształcenia i przejęcia przewodnictwa przez konstrukcję zastępstwa bezpośredniego.
Również dlatego, że wraz z odejściem istoty osób zależnych, alieni, urejs czy niewolników, to naprawdę stało się dotkliwie niepraktyczne, że zastępstwa bezpośredniego nie było. Teraz omówię troszkę bardziej pobieżnie trzy sytuacje. które już wspominaliśmy, przedstawialiśmy w pierwszym semestrze i które też są zalecane do quasi-kontraktów, zaczynając od tuteli. Mamy do czynienia z akcją tutelę kontraria i direkta, czyli zarówno tutor w stosunku do pupila, jak i pupil w stosunku do tutora.
Możesz się domagać. Standard odpowiedzialności to taki, że tutor powinien dochodzić takiej staranności, jaką ma w swoich własnych sprawach, czyli culpa lepszym konkretom. Oczywiście akcja tutela i konstrukcja tuteli jako kwazji kontraktu nie wyklucza możliwości wytoczenia archaicznych skarg o podział majątku w podejściu przez pupila do pełnoletności, czy też w każdej chwili wytoczenia oskarżenia od podejrzanego tutora.
Dodatkowo pupil może pociągnąć tutora do odpowiedzialności na mocy dodatkowej gwarancji tutorzy dani przez urzędników. składali tradycyjnie cauzio rem pupili san van forem, z tej przyczyny można było im wytoczyć akcję ekstipulatu. W tym powództwie tutor zdaje sprawę ze wszystkiego, co czynił, czego czynić nie powinien, jest odpowiedzialny za podstęp do luz, kulpę, winę, a także staranność jako ma w swoich własnych sprawach.
A zatem mamy skargi dobrej wiary, pupil w stosunku do tutora, akcja tutora directa, a tutor w stosunku do pupila, akcja tutora contraria. Legat! Oczywiście rozmawiamy wyłącznie o legatach o skutkach zobowiązaniowych, a zatem legat per demnationem i sin endimodo.
Tam w prawie archaicznym już odpowiedzialność tytułu legatu związana jest z formułowaniem niech będzie zasądzony, dam nas esto, mój spadkobierca, a zatem legaty zobowiązaniowe są jednocześnie tytułami egzekucyjnymi. Można zatem na ich podstawie wytoczyć akcję akcestamenta in personam na mocy ścisłego prawa, które wcześniej, jak to postępowanie egzekucyjne zwykle było, realizowane były za pomocą legis akce permanus inekcjone w postępowaniu legis akcyjnym. Skoro jest to skarga egzekucyjna, to nie poddanie się jej, co wiąże się z sytuacją jeszcze legis akce permanus inekcjone, odtrącenie tej ręki, którą pozwala pretor położyć na podsądnym.
powoduje możliwość wdania się w spór, ale jednocześnie wzrost wartości sporu dwukrotnie. Lis infitiando crescit in duplum. A zatem z legatu to nie jest tak, że legat windykacyjny, legat rzeczowy jest legatem silniejszym niż legat zobowiązaniowy, dlatego że co prawda legat windykacyjny przynosi bezpośrednią własność, ale legat dynacyjny daje nam potencjalnie podwójne zasądzenie wartości rzeczy.
zapisanej. W biznesie Justiniana, jak już mówiłem, wymienia się też jako rodzaj skargi, jako rodzaj quasi kontraktu współwłasność. Tam mamy skarga o współwłasności, akcję Comunidad Vidundo i w przypadku podziału spadku akcję Familia Herciscunda. Obie skargi, jako skargi działowe, mają... wyjątkowo nie kondemnacją pecuniaria, a adiudikacją, która pozwala sędziemu podzielić sporą pomiędzy stroną.
No i ostatnia figura, która nas doprowadzi do dzwonka, ale nie wiem, czy zdążę, został nam kwadrans mniej więcej, czy zdążę opowiedzieć wszystko o Solucyjnym Debitim dzisiaj, co bym miał zaplanowane. Ociągnę ten temat zatem za tydzień. Tutaj chciałbym Wam pokazać to obok przedstawienia konstrukcji Solucyjnym Debitim, również zwrócić uwagę na funkcjonalną zbieżność, ale... konstrukcyjną rozbieżność pomiędzy konstrukcją nienależnego świadczenia, typowo dla prawa rzymskiego, i konstrukcją bezpodstawnego wzbogacenia, która zaczyna dominować w tradycji prawnej już od średniowiecza i jest dzisiaj wstępującą postacią pozwalającą nam rozwikliwać kwestie sytuacji, w których jedna osoba bogaci się kosztem drugiej. Jak być może pamiętacie, zmiankę o solucji indebiti mamy już u Gajusa w instytucjach.
To był ten moment, kiedy Gajus przemycił pod dywanem trochę trzeci rodzaj źródeł zobowiązań. Mówi, każdy zobowiązań powstaje z kontraktu i z deliktu, potem pokazuje kontraktowe, rozważmy, jakie to jest kontraktu, to jest zawsze cztery rodzaje, pokazuje kontrakty rzeczowe, pokazuje pożyczkę i potem mówi, że rzeczą również zaciąga się zobowiązanie w jeśli ten, który przyjmuje to, co jest nienależne od tego, który przez pomyłkę wypłacał. Można bowiem od niego żądać za pomocą formuły, jeśli się okaże, że powinien dać kondikcją.
Lecz ten rodzaj zobowiązania nie powstaje jakby z kontraktu. Jednak z kontraktu bowiem dajemy bardziej z chęcią zwolnienia się z zobowiązania, bardziej bowiem chcemy rozwiązać zobowiązanie niż zawiązać. Myślimy, że jesteśmy coś winni, wypłacamy. Czyli nie zaciągamy kontraktu, tylko zaciągamy zobowiązanie jakieś inne.
Konflikcjo, przypomnę, ta uniwersalna skarga o należność pieniężną lub rzecz, którą wielokrotnie mieliśmy już do czynienia, może być skutecznie wytoczona wtedy, kiedy sędzia znajdzie prawdziwą... hipotezę, że powinien dać na podstawie just civile. A kiedy powinien dać na podstawie just civile dłużnik wierzycielowi, pozwany powodowi? Wtedy, kiedy była m.in.
kontrakt pożyczki, mutuum, który powstaje przez wręczenie i obliczenie pieniędzy. Wtedy, kiedy była stypulacja konkretnej kwoty lub konkretnej rzeczy, interrogatio trasponsio, pytanie i odpowiedź w kontrakcie słownym. Wtedy, kiedy był wpis w księdze wydatków.
i przychodów kodeks akcepti ekspensji, czyli kontrakt literalny. I wreszcie wtedy, kiedy ktoś nienależnie wydał, przeniósł własność rzeczy na drugą stronę. Kondyksja wywodzi się prawdopodobnie z legislacji o prekondyksjonem, skargi legislacyjnej przez zapowiedzenie, gdzie pierwotnie strony właśnie realizując należności jeszcze niepieniężne, a może już jeszcze kruszcowy, a może...
potem rzeczywiście pieniężna od czasu, kiedy zaczyna się pojawiać pieniądz bity. To jest w III wieku przed naszą erą. Zapowiadałby sobie termin condico, w którym by się pojawiły przed sędzią.
I być może właśnie kondicja została wprowadzona przez lekce bucja, która doprościła Rzymian do procesu formułkowego. No dobrze, ja teraz przypomniawszy te pokazywane Wam już w różnych miejscach wiadomości, wracam do tematu głównego, czyli nienależnego świadczenia, czy też jak często to nazywamy, nawet w podręczniku bezpodstawnego wzbogacenia. Zobaczmy, ojciec Titusa zapisał legatem domacyjnym niewolnika Stichusa Markusowi. Na miesiąc po tym, jak Titus wykonał zapis, odnaleziono Nowy Testament bez zwianki o Markusie. Co by z tego miało wynikać?
Dostał tego niewolnika bez podstawy. To było świadczenie należne. A zatem możemy wytoczyć condiccio indebiti.
A co jeśli w międzyczasie Stichus dostał 1000 z testamentu Lucjusza? Ile w tej sytuacji może domagać się Titus? Zobaczcie, oczywiście 1000 przypadło Markusowi.
Zgodnie z zasadą, wszystko co nabywa mój niewolnik, nabywam ja. Czy mogę zatem, skoro niewolnik był twój bez powodu, czy mogę również domagać się tego, co uzyskałeś za jego pomocą? za jego posiedzenie.
Modestinus bardzo wyraźnie to ten problem opisuje w swoich regułach. Od tych tylko można domagać się złotu pieniędzy, którym pieniądze w jakikolwiek sposób wypłacono, a nie którym przepadł zysk. Czyli mogę domagać się od Ciebie wyłącznie wtedy z powrotem, jeśli wcześniej Ci wypłaciłem lub wydałem.
Jeśli dostałeś nawet za moją przyczyną, nawet na moją niekorzyść, nawet moim kosztem od osoby trzeciej. to ja nie mam roszczenia, żeby się tego domagać. Kondyksja bowiem jest warunkowana przez uprzednią dacjo, przez uprzednie wręczenie. I tu widać pierwszą, najbardziej podstawową różnicę pomiędzy dzisiejszym bezpodstawnym wzbogaceniem a nienależnym świadczeniem. Nienależne świadczenie to jest tylko wtedy, kiedy ja nienależnie świadczę, a nie wtedy, kiedy ty się wzbogacasz moim kosztem w jakikolwiek sposób.
I przypomnijmy sobie, jak to wygląda z tradycją jeszcze. Dla przeniesienia własności przez tradycję potrzebujemy kauzy. Przy czym wystarczy, żeby spełniona była tak zwana kauza bliższa wedle interpretacji Alvaro Dorsa i średniowiecznych prawników.
Ta kauza bliższa to, czy tradycja jest uzasadniona. A kiedy ona jest uzasadniona, wtedy jest uzasadniona, jeśli obie strony chcą, żeby własność przeszła. Tym niemniej, jeśli kaosa odległa nie zostanie również spełniona, justa causa retinendi, czyli odpowiedź na pytanie, czy zatrzymanie rzeczy jest uzasadnione, a ono jest uzasadnione wtedy, kiedy ma jakiś tytuł prawny dla naszej woli przeniesienia własności z ciebie na mnie albo na odwrót, no to wtedy, jeśli nie ma causa retinendi, mamy przypadek solucyjny, a ten możemy.
domagać się zwrotu kondycji. Podzielimy nasz przykład z niewolnikiem niesłusznie przekazanym legatariuszowi, który nie był legatariuszem. Markus zamianował Stichusa z rządcą swojego majątku, a ten doprowadził go do ruiny. A co jeśli Stichus umarł? Czy zmniejszy to wartość roszczenia Titusa?
Przypomnijmy sobie, jak wygląda kondyksja indebiti. Niech Kajus Akwilius będzie sędzią, jeśli się okaże, że na podstawie prawa cywilnego należy, by pozwany dał powodowi tysiąc, o co toczy się ten spór. Czy dał niewolnika Stichusa, o co toczy się ten spór i tak dalej.
Zobaczcie, tam nie ma miejsca na pomniejszenie roszczenia. To jest roszczenie ścisłego prawa. A zatem fakt, że z mojego przysporzenia na twoją rzecz nienależnego nie masz już wzbogacenia. nie wpływa negatywnie na wrak po mojej stronie, nie wpływa w żaden sposób na moją możliwość domagania się zwrotu tego przysporzenia lub nie.
Kupiłem się ode mnie niewolnika wraz z pekulium. Stigus przed wydaniem ukradł dogodzoną wazę, to oczywiście przykład, który już omawialiśmy przy kardynego orcerum gestia. Zauważmy, że założywszy, że przynależy ona do pekulium, takie sprzedały się Markusowi. I to wtedy, jak Markus ją rozbił przez nieuwagę. Już wiemy od Molestina, że można domagać się zwrotu pieniędzy tylko od tych, którym pieniądze w jakiś sposób wypłacono, a nie którym przyniosły przypadki zysku.
Ale Afrikanus nam ten problem rozwiązał przez negocjatorom gestio. Ale to też pokazuje, że jeśli musieliśmy się uciec do konstrukcji negocjatorom gestio, to tym bardziej potwierdza, że Solicjo Indebiti działa wyłącznie wtedy, kiedy była wcześniej w Dacji. to w którym momencie w takim razie bezpodstawne wzbogacenie... się narodziło, w którym momencie w historii prawa odstąpiono od rygorystycznego wymagania wcześniejszej dacją dla późniejszej możliwości zwrotu tego, co się należy komuś dostawać. Zdanie Modestyna wydaje się dość kategoryczne, ale zobaczmy, zestawmy je ze zdaniem Pomponiusza.
Naturalnie słuszne jest, by nikt nie wzbogacił się stratą drugiego. I jeszcze bardzo trudny tekst Celsusa, ja nie będę go bardzo blisko i głęboko interpretował, ale zależy mi tylko na swoim końcówce. Poprosiłeś mnie i Titusa o pożyczkę, a ja poleciłem swojemu dłużnikowi obiecać Ci stypulacyjnie pieniądze.
Jeśli dokonałbyś stypulacji sądząc, że zawierasz się z dłużnikiem Titusa, czy zobowiązujesz się w stosunku do mnie, proponuję przyjąć, że nie zawarłeś ze mną żadnej czynności prawnej. Właściwie byłoby jednak, gdybym uznał, że jesteś w stosunku do mnie zobowiązany. Nie dlatego, że pożyczyłem Ci pieniądze.
Ta rzecz może się wydarzyć tylko pomiędzy zgadzającymi się. Ale dlatego, że moje pieniądze się Tobie dostały i dobre jest i słuszne, aby mi zostały przez Ciebie oddane. Dobre i słuszne.
Bono medetum. Dlaczego tam nie doszło do zawarcia umowy pożyczki? To oczywiste.
Jest błąd. Myślisz, że rozmawiasz z moim niewolnikiem, to rozmawiasz z niewolnikiem innej osoby. Myślisz, że rozmawiasz z niewolnikiem Titusa, tymczasem rozmawiasz z Molim i w związku z tym to moje pieniądze się wydostają. Można się domagać izolacji. ostatnia wypustka do bezpodstępnego wzbogacenia, konstrukcja Deprecjana i Maksymiana do Kresczenca.
Widzisz wyraźnie, że nie ma żadnej skargi od zastępowanego, o którego zleceniu wiedziałeś, a wolałeś zabrać umowę z osobą wolną, która dla niego działała. Czyli potwierdzenie tej reguły, że bez zastępstwa bezpośrednio nie działa w prawie żypskiej. Chyba, i tu modyfikacja, że pieniądze zostały się zastępowanemu albo gdy zatwierdził on tę umowę.
Czyli sam fakt, że dostał pieniądze z działania innej osoby, pozwala ci wytoczyć jakąś skargę. Pieniądze dostałeś. To powinno nam przywołać to, co było udziałem naszych zajęć w pierwszym semestrze wersji. Glossa do tej konstytucji dyktacyjnej Maksymiana mówi, że w takim razie ten, który działał z zastępującym, ma go do zastępowanego. Accio utilis, skargę użyteczną, skargę podobną do czego?
Akcją podobną do kondyktia, podobną do głosowym gestio, a może do innym wersją. Nie ma znaczenia. Istotne jest, że ta skarga jest przedstawiona.
Z kolei glosa do dobre i słuszne tego zdania Celsusa uzasadnia przez naturalną rozsądek. naturalny powód, żeby można było domagać się z powrotem zwrotu. I mówi Baldus tak, ogólna słuszność rodzi ogólną skargę kondycji. Oba te środki, akcept, utyliz, ta ogólna kondycja, do której my się sobą zbliżamy. I mamy wreszcie bezpodstawne wzbogacenie.
Znaczy, wszędzie tam, gdzie jest dobre i słuszne, żebym odebrał to, czym się moim kosztem... z którym wzbogaciłeś, będziemy mogli mówić o bezpodstawowym wzbogaceniu. Kropkę na dół stawia Grotiusz za szkołą Salamanki. Komentuje z tej źródła również.
Jeśli z mojej rzeczy byś się wzbogacił, a już nie mam tej rzeczy, jesteś za mnie zobowiązany o tyle, o ile stałeś się bogatszy. No i teraz już rozumiemy, skąd to nienależne, bezpodstawne wzbogacenie. Mam skargę, ale tylko jeśli jesteś wzbogacony.
Jeśli wzbogacenie zużyłeś... bez świadomości, to nie mogę się domagać. I tak to przyjmuje Landrecht, a prawo angielskie obchodzi kwestię prawem trustu. No i wreszcie warto zobaczyć, jaki jest punkt dojścia, czy dzisiejsze prawo, kto bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby, obowiązując do wydania korzyści w naturze, a gdyby nie było możliwe od zwrotu jej wartości. obowiązek wydania korzyści lub zwrotu jej wartości wygasa, jeśli ten, który korzyść uzyskał, zużył ją lub stracił w taki sposób, że nie jest już wzbogacony, chyba że wyzbywając się korzyści lub zużywając ją, powinien był liczyć się z obowiązkiem zwrotu.
Widzicie, bezpodstawne wzbogacenie, roszczenie bezpodstawowego wzbogacenia jest nieuzależnione od uprzedniego świadczenia, ale jest uzależnione od faktu, że wzbogacenie nadal istnieje. I coś, co bardzo lubię, artykuł 410. przepisy artykułów poprzedzających stosuje w szczególności do świadczenia nienależnego. Tutaj kodyfikatorzy nasi przypomóli sobie, jak to w Rzymie bywało i mówią, bezpodstawowe wzbogacenie to też nienależne świadczenie, ale nie w tej rzymskiej postaci masz rozszerzenie zawsze, jak świadczyłeś, tylko masz rozszerzenie tylko wtedy, kiedy świadczyłeś i wzbogacenie istnieje. A zatem podsumujmy.
Współcześnie bezpodstawne wzbogacenie, jak sama razowskazuje... Jest to konstrukcja oparta znacznie bliżej na rzymskiej wersji, a ja chcę dać nam wersję. Skarga dostępna jest zawsze, gdy istnieje wzbogacenie, a jeśli zostanie utracone lub wydane w dobrej wierze, brak tej skargi. Z drugiej strony rzymska koncepcja, solucja indebiti, skarga jest dostępna tylko wtedy, gdy była wcześniej dacjo, natomiast sam fakt wzbogacenia jest kompletnie nieistotny.
Nam się czas skończył, więc tylko przygotowując grunt pod kolejny wykład wprowadzę kategoryzację poszczególnych. Kondikciones. Choć od razu Wam powiem, że dla prawa klasycznego to nie ma żadnego znaczenia, wygląda na to, że te klasyfikacje są raczej justyniowskie. Szczególną rolę, poza to, co powiedziałem, nie sprawdza się tylko w jednym przypadku, mianowicie kondycję furtiva, która niewątpliwie jest skargą klasyczną. Jest to rozszczelnie odszkodowawczy do złodzieja, który idzie w parze z rejuwintikacją, alternatywną do rejuwintikacji czy akcją publicjalną.
To tradycyjnie kondycjo causa data causa minsecuta, czyli zwrot świadczenia danego w celu, którym nie został spełniony. Typowym przykładem będzie niedomknięty kontrakt wymiany. Daję Ci togę, za to miałem dostać tunikę, nie dostałem tuniki, nie spełniłeś powodu, dla którego Ci dałem togę, to mogę odebrać togę.
Kondycjosyjne causa to taka sytuacja, w której istniała przyczyna mojego świadczenia w momencie, kiedy Ci dawałem. ale przestała ona istnieć. Na przykład wtedy, kiedy zawarliśmy umowę kupna-sprzedaży, ja Ci dałem zadatek czy zaliczkę ARR na tę okoliczność, a potem za opóźnionym rozumieniem odstąpiliśmy od tej umowy. Mogę odebrać Ci zadatek za pomocą kondikcją, bo nie mając na niego chaosu.
Czy też, bo ja wiem, źródła pokazują taki przykład jeszcze. przechowywałeś moje ubrania, ubrania przepadły, w związku z tym ze skargi z tytułu depozytu cię pozwałem i uzyskałem zasądzenie, zapłaciłeś mi za utratę moich ubrań i one się odnalazły. To teraz jak mnie oddasz, to masz kondycyjne kauzę, żeby odebrać to, co mi zapłaciłeś, no bo nie da już podstawy do tego, żebym zatrzymał to odszkodowanie. I wreszcie być może najciekawsza i do niej się będziemy odnosić znacznie szerzej za tydzień.
konwikcję obtórbę objętej inwestycją, czyli zwrot świadczenia, które zostało poczynione w celu haniebnym. Albo wtedy, kiedy świadczę Ci ja uczciwie po to, żeby Cię podtrzymać, albo zachęcić do działania, które jest niezgodne z działaniem moralnym, albo wtedy, kiedy daję Ci po to, żebyś uczynił coś bezprawnego czy niemoralnego. O czym szerzej za tydzień. Udało mi się opowiedzieć Państwu o quasi-kontraktach, czy o zleceniu, potem negocjerum gestio, zwłaszcza porównywałem do zlecenia, potem poruszyłem inne quasi-kontrakty.
Wreszcie ostatnia część wykładu poświęcona była condiccio. Rozróżniłem bezpośrednie wzbogacenie od nienależnego świadczenia i tutaj się zatrzymujemy. W przyszłym tygodniu zacznę od pogłębienia jeszcze wyjaśnienia condiccio indebiti, nienależnego świadczenia. roszczenia zwrotnie nierożnego świadczenia po to, żeby potem pokazać, jak to roszczenie używane jest do rozszerzenia rzymskiego systemu kontraktowego, a to uczyniwszy potem przejdę do innych dróg rozszerzenia rzymskiego systemu kontraktowego, czyli w kolejny wtorek, 6 maja, zamkniemy sobie zobowiązania z czynów dozwolonych i na ostatnich naszych spotkaniach, zostanie nam jeszcze cztery, będziemy rozmawiać o zobowiązaniach z czynów niedozwolonych z deliktu. Jesteśmy idealnie w czasie, więc też zachęcam Was, gdybyście mieli jakieś pytania czy uwagi, żeby je sobie przygotować i spokojnie w trakcie wykładu też zadawać.
Bardzo Wam dziękuję.