Wstęp. Krótka historia. Istot, których nie ma.
W XVII wieku w Polsce żył wybitny uczony imieniem Ja Jonston, czy też Johnston, jeżeli ktoś woli. Jego najwybitniejszym dziełem była seria książek o historii naturalnej. Ja był przyrodnikiem, zbierał informacje o zwierzętach zamieszkujących ten świat, a potem opisywał je i przedstawiał w formie rysunku.
Zaprezentuję wam kilka z tych zwierząt. Oto pies, oto lew, oto mysz, oto kot, oto wół, a oto jednorożec i jeszcze więcej jednorożców. Oto mantikora, oto smoki.
Niekiedy przeglądanie jego rysunków robi się naprawdę dziwne. Tutaj na przykład mamy bardzo szczegółowe rysunki rzeczywiście istniejących ryb. To jest ewidentnie jakaś flądrowata. Widzicie, w toku ewolucji jedno z jej oczu migrowało na drugą stronę, bo... A, no okej.
Dla jasności, w istnienie niektórych z tych stworów Ja Jonston nie wierzył. Te nazywa baśniowymi stworami. Ale w istnienie na przykład Bazyliszka i przynajmniej niektórych smoków jak najbardziej wierzył.
Udajmy się jeszcze dalej w przeszłość. Pomyśl o średniowiecznym człowieku. Miał on, jak my...
Pewne przekonania na temat tego, jakie zwierzęta istnieją naprawdę, a jakie nie. I możemy zajrzeć im do głowy poniekąd, bo zostawili po sobie tak zwane bestiariusze. Przetrwało ich całkiem sporo. Podobnie jak u Johnston, dostajemy w nich opis zwierzęcia i jego rysunek. Więc jeszcze raz.
Oto pies. Oto lew. Oto mysz. Oto kot. Chciałbym tylko zauważyć, że tutaj mamy średniowiecznego Sylwestra i Twitiego.
A tu średniowiecznego Toma i Jerry'ego. Oto wół. A oto piernorożec.
Oto mantikora. Oto smok. I bazyliszek, oczywiście. Weźmy pod lupę mantikorę. W jej przypadku problem jest dość oczywisty.
Mantikora to zwierzę o ciele lwa i głowie człowieka. No i na tym etapie trzeba wypowiedzieć to, co my wszyscy myślimy. Mantikory nie istnieją. I nigdy nie istniały. Nasi przodkowie uważali, że jest takie żywe stworzenie Mantikory i ich przekonanie było fałszywe.
Nigdy nie było czegoś takiego. Ja tak uważam. Czy ty uważasz tak jak ja? Oczywiście, że tak. Ktoś zmyślił taką istotę.
I teraz. Miksowanie w wyobraźni dwóch stworzeń, żeby wymyślić jakieś nowe, to nie jest czynność, którą robią lub robili Europejczycy. Nie. To jest coś... Co robią ludzie?
Ludzie. I mam na myśli wszędzie. I tak na przykład Ameryka Północna.
Oto bóg Pamola z głową łosia i skrzydłami od orła. Indie. Hinduski półbóg Garuda to istota o ciele mężczyzny, ale z dziobem i skrzydłami ptaka.
Egipt. Sfinks to kobieta o ciele lwa. Benin. Dambala.
jest zazwyczaj pokazywany jako wąż z głową człowieka. Jest oczywiście lokalnym bóstwem. Japonia. Nureonna to wąż o twarzy kobiety. Australia.
Jak-jak to stwór o ciele ryby i twarzy kobiety. Taka aborygencka syrena. Jak już pewnie zauważyliście, gdy opisywałem niektóre z tych bytów, to nazywałem je bogami.
W kulturze Egipcjan prawie wszyscy bogowie wyglądali jak coś pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Co ważne, ci bogowie wyglądali jak coś pomiędzy człowiekiem, a dokładnie takim rodzajem zwierząt, jakie mógłby zaobserwować Egipcjanin. Zauważcie, że nie ma żadnego egipskiego boga z głową kangura.
W sztuce i religii asyryjskiej zauważymy dokładnie to samo. Tutaj, jak widać, mamy do czynienia z koniem o skrzydłach ptaka i ludzkiej twarzy. Nie każdy wie, że według muzułmanów właśnie taki stwór, tak zwany burak, Zabrał Mahometa do nieba.
Ale każdy wie jak nazwać takie oto zwierzę. Pegas w mitologii greckiej miał pełnić podobną rolę. Też miał być przepustką do nieba.
Ale czemu ja wam mówię o jakichś mitycznych stworach? Zarys problemu. Bóg zamieniony w Pegas.
Cóż, oto pierwsza próba. draśnięcia problemu, o którym chciałbym dzisiaj powiedzieć. Jest mnóstwo osób, które są ateistami lub ateistkami w tym twardym sensie.
To znaczy uważają, że bogów nie ma, że żaden Bóg nie istnieje. Gdy ci ateiści wypowiedzą gdzieś swoje stanowisko, to często zlatuje się tam mnóstwo wierzących, którzy zaczynają domagać się dowodów na rzecz tej tezy. Na rzecz tezy, że żaden Bóg nie istnieje. Pojawiają się tacy ludzie jak Rożkowski i Patroni Ja. I mówią, że jak ktoś mówi, że nie ma Boga, to udowodnijcie, że go nie ma.
Ale to. Twierdzisz, że nie wierzysz Boga? A jakie masz dowody na to, że Bóg nie istnieje? Ja ci powiem, jakie masz dowody.
Żadnych. Natomiast masz wiarę. Wiarę w to, że Bóg nie istnieje. To jest tak zwana wiara dewocyjna, ślepa. Ja, żeby uwierzyć...
Boga, musiałem mieć wiele argumentów. I nie mam czasu, żeby o nich opowiedzieć, ale jest ich wiele. Bóg istnieje bez względu na to, czy ty w to wierzysz, czy nie.
Ale jeżeli twierdzisz, że nie wierzysz w Boga, to mądry człowiek zweryfikuje swoje myśli. Zastanowij się, jakie masz dowody. Nie masz żadnych dowodów.
Taki szybki i skuteczny sposób odrzucenia ateizmu, nie? No, ale zauważ. Że ja mogę Boga w tych dwóch fragmentach zamienić na Pegazay. Jeżeli ktoś mówi, że nie ma Pegazaów, to udowodnijcie, że ich nie ma.
Twierdzisz, że nie wierzysz w Pegazay? A jakie masz dowody na to, że Pegazay nie istnieją? Ja ci powiem, jakie masz dowody.
Żadnych. Żadnych. Natomiast masz wiarę.
Wiarę w to, że Pegazay nie istnieją. To jest tak zwana wiara dewocyjna. Ślepa.
Ja, żeby uwierzyć w pegazy, musiałem mieć wiele argumentów. Nie mam czasu, żeby o nich opowiadać, ale jest ich wiele. Pegazay istnieją bez względu na to, czy ty w to wierzysz, czy nie. Ale jeżeli twierdzisz, że nie wierzysz w pegazy, to mądry człowiek zweryfikuje swoje myśli. Zastanowi się, jakie masz dowody.
Nie masz żadnych dowodów. Więc, po pierwsze... Czy to brzmi jak wystarczająca argumentacja, byśmy wszyscy porzucili nasze przekonanie, że pegazy nie istnieją? Po drugie, jakiego rodzaju dowodów oczekuje od nas osoba, która wypowiada taką kwestię?
Czy oczekuje jakiegoś rodzaju naukowych lub empirycznych dowodów? Jak mówiłem w moim poprzednim filmie, my jesteśmy w stanie dostarczać nawet naukowe dowody nieistnienia. Na przykład ja jestem w stanie... z łatwością udowodnić, że u mnie w domu nie ma żadnego Pegazaa. Ale jeżeli przestudiujecie kilka źródeł ze średniowiecza, gdzie ludzie przekonanie o istnieniu tego typu magicznych stworów je opisują i przedstawiają, to zauważycie, że oni niekiedy nie dają najmniejszych wytycznych na temat tego, gdzie można takie stwory spotkać lub w jaki sposób wchodzą one w kontakt z ludźmi.
W przypadku Pegazaa sprawa jest jeszcze łatwiejsza. Bo możemy po prostu zapostulować, że istniał tylko jeden Pegas i zgodnie z greckimi wierzeniami w nagrodę za swoją służbę został uhonorowany w ten sposób, że został zmieniony w konstelację. Więc na próżno szukać jego szczątek na Ziemi. I też od razu zauważ tego typu opowiastka, jaką ja właśnie opowiedziałem, w żaden sposób nie zniechęca cię od twojego przekonania, że żadne Pegazay nigdy nie istniały.
No ale wracając. Co miałoby niby konstytuować dowód naukowy lub empiryczny na rzecz nieistnienia Pegazaów? Skrzynia, w której nie ma szczątek Pegazaa? Zdjęcie nieba, na którym akurat nie przelatuje żaden Pegaza? A może, żeby mieć racjonalne przekonanie o nieistnieniu Pegazaów, to muszę dysponować takim futurystycznym skanerem wszechświatów, który po tym jak nacisnę guzik na nim, to wyślę taki super Sygnał super kwantowo-midichlorianowy, sygnał, który przeszuka każdy zakątek rzeczywistości w poszukiwaniu pegazów, potem wróci do mnie i pokaże na moim interfejsie słuszną odpowiedź na pytanie, czy pegazy istnieją czy nie.
Jak się okazuje, nie. Więc uff, bo już myślałem, że moje przekonanie, że pegazy nie istnieją jest nieracjonalne. Nie, oczywiście nikt nie oczekuje niczego podobnego jako uzasadnienia tego naszego przekonania.
I zauważcie proszę, przekonanie o nieistnieniu pegazy jest nieracjonalne. Pegazaów to przekonanie wspólne dla zarówno ateistów, jak i chrześcijan. Zauważcie też, że w koncepcji Pegazaa, konia ze skrzydłami, nie ma najmniejszej sprzeczności. Ateista niekiedy lubią mówić o niewidzialnym różowym jednorożcu.
Ja mam świetny powód, by sądzić, że nie istnieje żaden niewidzialny różowy jednorożec. Brzmi następująco. Różowy to opis wrażenia wzrokowego.
Różowy to opis wyglądu, opis tego, co się widzi. Jak się patrzy na daną rzecz, więc nie ma żadnej rzeczy, która jest zarówno różowa, jak i niewidzialna. Niewidzialny byt to taki, który nie wygląda w żaden sposób, bo go nie widać.
Więc oto dowód logiczny, że nie ma niewidzialnych różowych jednorożców. Proszę. Ale z jednorożcami po prostu lub z pegazami tak nie jest. To są idealnie spójne koncepty. A jeżeli ktoś chciałby wystosować argument typu, ale koń byłby za ciężki, żeby takiego rodzaju skrzydła były w stanie go unieść, to ja mogę dodać, że pegazy są w stanie latać dzięki sile magii.
To dodatkowo ochroni pegaza przed obiekcjami. Więc z tego co do tej pory powiedziałem wynika jeden wniosek. Zarówno wierzący jak i ateista Zgadzają się, że bywają takie przypadki, gdzie jest to racjonalne, by wierzyć, że dany postulowany byt nie istnieje, nawet jeżeli nie ma na to ani dowodów logicznych, ani danych empirycznych. Jeszcze raz. Zarówno chrześcijanie, muzułmanie i Żydzi, jak i ateiści, agnostycy i buddyści, jak i w ogóle jacykolwiek trzeźwo myślący, wykształceni ludzie, uważają, że istoty takie jak smoki, pegazy, sfinksy i mantikory, to istoty, które nigdy nie istniały nigdzie.
Ci wszyscy ludzie nie uważają tak z powodu wewnętrznych sprzeczności w tych konceptach. Ci ludzie nie uważają tak z powodu danych naukowych potwierdzających nieistnienie tych istot. Dodatkowo, ci ludzie typowo uważają, że ich przekonanie o nieistnieniu smoków, pegazów, sfinksów itd. jest racjonalne. Więc mamy teraz dwie opcje.
Może być tak, że ci wszyscy ludzie są w błędzie, bo ich przekonanie właśnie nie jest racjonalne. Ale ta opcja wydaje mi się śmieszna. Druga. jest poważna.
Druga opcja brzmi jest jakiś inny argument, inny powód, dla którego jest to racjonalne, by uważać, że te byty są zmyślone i mityczne. I o tym właśnie będzie dzisiejszy film. Wiecie, byłem raz świadkiem rozmowy, w której ateista został zapytany o powód, dla którego sądzi, że Bóg chrześcijański nie istnieje. Ateista odparł, że uważa tak z tego samego powodu.
dla którego sądzi, że Kecal, Kuatyl lub Zeus nie istnieją. I choć on nie pokusił się, żeby po prostu powiedzieć, co to za powód, to ja chciałbym dzisiaj to zrobić. Zaczynajmy. O braku dowodów. Istoty schowane, czy istoty zmyślone?
Niedługo po tym, jak moi patroni zdecydowali, żebym zrobił film na ten właśnie temat, postanowiłem zrobić mały eksperyment. Zacząłem wypytywać ludzi, dlaczego oni sądzą, że smoki, mantikory, gryfy i sfinksy nie istnieją. Jak się okazało, w mojej ocenie większość podawała dość słabe powody.
Jeden przewijał się przez każdą odpowiedź, bo nie ma żadnych dowodów na to, że istnieją. Uważam, że ta obserwacja jest kluczowa dla zrozumienia tego problemu, ale jeżeli zaprezentowana jest jako jedyny powód, by sądzić, że te byty nie istnieją, to jest kompletnie niewystarczająca. Zdanie. Nie ma żadnych dowodów na to, że istnieją. To może być jedynie powód, żeby odmówić wiary w istnienie takich istot.
To może być powód jedynie, by nie wierzyć, że są. Ale to nie jest powód, by sądzić, że są to byty zmyślone, mityczne, które nigdy nie stąpały po tej planecie. Możemy o tym pomyśleć czysto logicznie, kompletnie uogólnić ten problem i powiedzieć, jeżeli nie ma się powodu, by sądzić, że coś jest prawdą, to to nie znaczy, że jest fałszem. I na odwrót, jeżeli nie mamy powodu, by sądzić, że coś jest fałszem, to z tego nie wynika, że to jest prawdą. Przykład z równym prawdopodobieństwem.
Jest to najbardziej oczywiste, gdy prawdopodobieństwo dwóch opcji jest równe. Załóżmy, że twój znajomy mówi, że pójdzie do drugiego pokoju, zamknie za sobą drzwi i rzuci monetą. Potem poszedł, no i to zrobił.
Ty, będąc w innym pokoju, nie masz żadnych dowodów na to, że wyrzucił reszkę. Ale nie masz też żadnych dowodów na to, że wyrzucił orła. Żaden z tych braków dowodów nie jest powodem, by sądzić, że to fałsz, że wyrzucił reszkę. Lub, że to fałsz, że wyrzucił orła. Jedynym racjonalnym zachowaniem jest by powiedzieć, że nie wiem, co wyrzucił.
Nie mam pojęcia. Można zrobić analogiczny przykład z istnieniem. Znajomy ci mówi, że w drugim pokoju albo nie ma żadnego zwierzęcia, albo jest tam jego pies. A tobie nie są dostępne żadne dowody, by obstawiać, że jakakolwiek z tych dwóch tez jest prawdziwa lub fałszywa.
Wówczas na tym powinnaś lub powinieneś poprzestać. Na tym, że nie wiesz, jaki jest prawdziwy stan. Przykłady realne.
Teraz rozważmy bardziej realistyczne przykłady. Więc możemy na przykład zadać następujące pytanie. Czy zdanie centaury istnieją jest prawdą czy fałszem? I nasz dyskutant... Mówi, że powodem by sądzić, że centaury nie istnieją jest to, że nie ma żadnych dowodów na ich istnienie.
Teraz zadaj sobie takie pytanie. Czy nie jest czasem tak? Że zanim jakikolwiek nowy gatunek zwierzęcia zostanie odkryty, to nie ma na jego istnienie dowodów? To zdaje się być trywialnie prawdziwe. Chrząszcze.
Wiecie, wybitny biolog J.B.S. Haldane mawiał, że jeżeli to właśnie Bóg stworzył wszystkie zwierzęta świata, to znaczy, że zwierzętami, które najbardziej miłuje, są chrząszcze. Chrząszcze są koroną stworzenia. Dlaczego tak mówił? Otóż dlatego, że 1 czwarta wszystkich gatunków zwierząt to chrząszcze. Jak dotąd naukowcy opisali około 400 tysięcy różnych gatunków chrząszczy.
Ale szacuje się, że większość chrząszczy, które istnieją, to gatunki nieodkryte. I teraz skąd oni to wiedzą? Skąd oni wytrzasnęli tą szacowaną liczbę nieznanych, nieodkrytych chrząszczy? Otóż szacuje się to...
na podstawie częstotliwości, z jaką co roku odkrywa się nowe chrząszcze. Możesz myśleć o tym przez analogię do notowań S&P 500 na giełdzie. Każdy jest w stanie zauważyć, że w największym uproszczeniu tendencja tych notowań jest taka.
To dla inwestorów jest podstawą przewidywania przyszłości. Na tej samej zasadzie, jeżeli 3 lata temu odkryto 5000 nowych chrząszczy, 2 lata temu 7000, A rok temu 8 tysięcy, to zdaje się to oczywiste, że są nadal jeszcze tysiące innych nieodkrytych. I teraz pomyśl o jednym z tych nieodkrytych gatunków chrząszczy.
Ale precyzyjniej, pomyśl o takim gatunku chrząszcza, który ktoś odkryje w tym roku, ale obecnie o nim nie wie. Czy masz jakieś empiryczne dowody, żeby twierdzić, że on istnieje? Nie, nie masz żadnych. Jeżeli chrząszcz ten przebywa w wystarczająco odizolowanym miejscu, to... Może nawet być tak, że nikt takich nie ma.
To nie zmienia faktu, że idiotyzmem byłoby twierdzić, że te chrząszcze, których jeszcze nikt nie odkrył, to zmyślone istoty, które istnieją tylko w ludzkiej wyobraźni. Jaskinie i Rów Mariański. Po dziś dzień zdarza się tak, że naukowcy znajdują na przykład jakąś jaskinie, która była zamknięta przez tysiące lat i powstały w nich gatunki, których nie można znaleźć.
Nigdzie indziej. Podobnie można powiedzieć o rowie mariańskim. Z roku na rok wiemy o nim coraz więcej.
Ale to nie jest tak, że poznaliśmy już wszystko, co można o nim wiedzieć. Plemiona izolowane. No i ostatecznie trzeba powiedzieć o tak zwanych plemionach izolowanych.
Nie każdy to wie, ale istnieją takie plemiona ludzi, które najwyraźniej nie mają żadnego kontaktu z resztą ludzkości. Nie chodzi mi o te plemiona afrykańskie, które utrzymują swoje dawne tradycje, jak... i wchodzą w kontakt z turystami, robią sobie z nimi zdjęcia za coś w zamian i wiedzą o tym, że istnieją komórki i aparaty.
Nie. Przez plemiona izolowane mam na myśli plemiona, które być może nie miały najmniejszego kontaktu z resztą ludzkości od tysięcy lat. Wikipedia pokazuje mapę miejsc, w których być może istnieją takie plemiona. Mapę, która mnie szokuje tym, jak wielkie są połacia Ziemi, na których te plemiona mogą istnieć.
I teraz... Istnieją takie plemiona izolowane, o których istnieniu wiemy dzięki zdjęciom z samolotów lub dronów. Istnieją też takie, które wiemy gdzie są, ale jedynymi osobami, które chcą się z nimi kontaktować są chrześcijańscy misjonarze. Co daje różne skutki.
Ale nie widzę żadnej trudności w tezie, jest takie plemię, na rzecz istnienia którego nie mamy żadnych dowodów empirycznych. I to nie znaczy, że ich nie ma. To pozostawia nas z wnioskiem. że jeżeli chcemy utrzymywać, że smoki, mantikory, gryfy itd.
nie istnieją, to musimy wyjść od twierdzenia, że nie ma żadnych przekonujących dowodów na rzecz tezy, że te istoty istnieją, ale musimy do tego dodać coś jeszcze. Dwie wizje pochodzenia istot żywych. Smok, czyli Mercedesa na pedały.
Pozwólcie, że coś wam pokażę i zadam wam kilka pytań. W Niemczech w Muzeum Pergamońskim zrekonstruowano... bramę, która niegdyś mieściła się w starożytnym Babilonie.
Tak zwaną Bramę Isztar. O Isztar mówiłem wam już przy innej okazji. Oto ta brama, wzniesiona w VII wieku przed naszą erą. Patrząc na przedstawione na niej istoty, możemy dojść do kilku wniosków.
Pierwszym moim wnioskiem jest to, że Babilończycy byli dużo lepszymi artystami niż średniowieczni. Patrzcie na to przedstawienie lwa w porównaniu z lwem od średniowiecznych. Średniowieczni artyści, please.
Oto inna istota przedstawiona na bramie. To tak zwany musz huszu. To jedno z najstarszych obrazów smoka. jaki mamy.
Jeżeli przypatrzycie się jego anatomii, to zauważycie, że muszkuszu to nic innego jak agregat cech anatomicznych prawdziwych zwierząt. To są po prostu przednie łapy lwa. Można to łatwo potwierdzić, bo mamy przecież przedstawienie lwa z tej samej bramy.
Jego głowa, ciało i ogon to wąż, tylko po prostu szerszy w okolicach tułowia. A tylne łapy? One wyglądają dokładnie tak, jak nogi od orła. Trzy pazury z przodu i jeden z tyłu.
Musz huszu jest składakiem. I może pomyślicie sobie, głupi babilończycy wyobraźni nie mieli w ogóle. No cóż, w takim razie popatrzcie na zdjęcie z gry o tron.
Co to jest? Zauważcie te rogi na skrzydłach. To jest skrzydło od nietoperza. Nasze smoki mają najczęściej po prostu skrzydła od nietoperza, a Pegas ma typowo skrzydła od ptaka. I teraz do czego zmierza?
Musicie nauczyć się skakać między dwoma sposobami myślenia o pochodzeniu różnorodnych gatunków zwierząt na świecie. Między z jednej strony naukowym, ewolucyjnym obrazem pochodzenia gatunków oraz kreacjonistycznym obrazem, w którym istnieje wszechmocny Bóg, w którym gatunki zwierząt są produktami inteligentnego projektu. Pomyślmy na chwilę o tym kreacjonistycznym. Tylko on zezwala na istnienie takich stworów jak muszhuszu, Smok lub Pegas.
Dlaczego? Bo tylko inteligentny projektant może na przykład zauważyć, że jakaś część jednego projektu jest fajna i działa i przełożyć ją do innego projektu, który zacznie budować od zera. Oto przykład jednego inteligentnego projektanta.
Niewątpliwie kreatywność to mocna strona Andrzeja, który własnoręcznie... Skonstruował Mercedesaa SLS z tym wyjątkiem, że jest on zasilany pedałami. Koleś wziął karoserię z Mercedesaa SLS, a funkcjonalne części z rowera. To co sprawia, że pojazd w ogóle jest w stanie jechać jest rozszerzeniem rowera.
Inteligentny projektant tak długo jak rozumie działanie danej konstrukcji może po prostu zapożyczyć część jednej maszyny i włożyć ją w inną. To dlatego mogą powstać filmy, w których mechanicy biorą Volkswagena Garbusa, wytworzonego w 1950 roku i zmienić go z auta spalinowego w elektryczne w jeden dzień. Inteligentny projektant może zawsze zacząć od zera, może wymienić części wedle uznania i może multiplikować części swojej maszyny. Tyle razy, ile mu się żywnie podoba. I wszystkiego tego...
może dokonać w relatywnie krótkim czasie. Ewolucja żadnej z tych rzeczy nigdy nie będzie w stanie zrobić. W obrazku ewolucyjnym, gdy organizmy się rozmnażają, to ich potomstwo zawsze należy do tego samego gatunku, co jej rodzice. Zmiany, które zachodzą w procesie ewolucji są bardzo stopniowe i zachodzą na ogromnej przestrzeni czasu, na przestrzeni milionów lat.
Prawie zawsze zmiany stają się zauważalne dopiero wtedy, gdy... Dwa osobniki dzieli ogromny dystans czasu. Mam nadzieję, że nie muszę tego nikomu tłumaczyć też, że nie ma czegoś takiego jak skrzyżowanie ptaka z koniem. Ptaki i konie nie mają najmniejszej szansy spłodzenia razem potomstwa.
Jeżeli chodzi o duplikację, powielenie pewnych cech anatomicznych, to to jest zjawisko, które się zdarza. Na przykład wiemy, że są niektóre gatunki węży, które mają więcej kręgów niż inne. Ale... Takiego rodzaju zjawisko jest bardzo ograniczone. Na przykład ilość gatunków ssaków, która miałaby więcej kończyn niż cztery, wynosi dokładnie zero.
Nie ma takich ssaków. Również, jak mówią nam biolodzy, ewolucja dużo lepiej radzi sobie z usuwaniem niż dodawaniem. Widzimy to na przykład u ptaków, gdzie skrzydło najpierw traci funkcję latania, jak u strusi, później może zaniknąć. do takiego stopnia, że traci jakąkolwiek funkcję, jak u ptaków kiwi, a następnie zanika kompletnie, jak u wymarłych już ptaków moa. Jeżeli już, to przez proces ewolucji może dojść do tak zwanej kooptacji, czyli użycia tych struktur anatomicznych, które już tam są, do innego celu niż ten, któremu służyły one pierwotnie.
Jest to ewidentne w przypadku nietoperza. Nie wiem, czy wiecie, ale nietoperz ma pięć palców. Tak jak człowiek.
Skrzydło nietoperza to jest jego ręka. Tylko, że ewoluowała ona przez miliony lat, by wykonywać inną funkcję niż kiedyś. Ogrom lat temu nasz wspólny przodek miał po prostu pięć palców.
I dlatego człowiek i nietoperz mają takie cechy tych kości, jakie mają. Wróćmy na chwilę do świata kreacjonistycznego. Co ważne, inteligentny projektant jest w stanie stworzyć dwie osobne rzeczy, dwa osobne przedmioty, które w żaden sposób nie dzielą ze sobą historii.
Na przykład jeden człowiek jest w stanie zrobić jednego dnia trampolinę, a drugiego dnia zegarek. Gdzie te dwa przedmioty nie są w żaden sposób ze sobą spowinowacone i żadna część jednego nie została użyta przy wytwarzaniu drugiego. W wizji kreacjonistów młodziemskich musiały przecież istnieć takie zwierzęta, które zostały bezpośrednio stworzone.
W ten sposób, że na przykład w ogóle nie było tygrysów, a potem Bóg zrobił i nagle bum, nagle przynajmniej kilka osobników gatunku tygrys istnieją. Bóg stworzył tak zwany baramin tygrysa, czyli stworzony rodzaj, a baramin wilka został stworzony niezależnie. One nie dzielą ze sobą żadnej historii. Ewolucja nigdy tak nie działa.
Ewolucja zawsze działa przez minimalne przekształcanie wcześniej zastałego materiału. I gdy te minimalne zmiany się kumulują, to dopiero w bardzo długim terminie widzimy duże zmiany. Teza, nad którą zastanawiał się już sam Darwin, a która od jego czasów została już potwierdzona, głosi, że wszyscy mamy wspólnego przodka.
A jeżeli wszystko zaczęło się od jednego początku życia, to... każdy organizm jest w jakimś stopniu spokrewniony z innym. Każde dwa organizmy łączy jakaś relacja na drzewie życia.
I tak się składa, że to ciągnące się do samego dołu spowinowacenie to jest dokładnie to, co zostało potwierdzone przez badania naukowe. No właśnie, no i to jest chyba najważniejsze. Dowody naukowe, jakie udało nam się zebrać, potwierdzają w jednoznaczny sposób, że teoria ewolucji jest po prostu... prawdą, a kreacjonizm fałszem.
Mamy mocne dowody pochodzące z wielu niezależnych gałęzi nauki, które wszystkie potwierdzają prawdziwość teorii ewolucji. Obecnie wiemy też, że idea ostatniego wspólnego przodka jest słuszna. Możemy sobie zadać pytanie ale skąd naukowcy to wiedzą?
Cóż, to dlatego, że taka idea w najprostszy, najbardziej parsymoniczny sposób tłumaczy dane jakie mamy. Jak mówi Aaron Ra, każda rzecz która jest w niedwuznaczny sposób żywa, ma swoje DNA. Dzięki sekwencjonowaniu DNA i sprawdzaniu liczby podobieństw w DNA jesteśmy w stanie ustalić stopień spokrewnienia pomiędzy dwoma osobnikami.
Oto mały cytat z książki Magia Rzeczywistości Dołkinca. Twój DNA mniej różni się od DNA twojego kuzyna niż od mojego, a jeszcze więcej masz wspólnych liter kodu ze swoją mamą i tatą albo, jeżeli masz rodzeństwo, z siostrą. lub bratem.
Można badać pokrewieństwo właśnie w ten sposób. Im bliżej dwie osoby są ze sobą spokrewnione, tym więcej mają wspólnego DNA. I to odnosi się nie tylko do ludzi.
Jesteśmy w stanie wziąć DNA jakichkolwiek trzech istot i zmierzyć, które dwa z nich są bliżej, a które dalej spokrewnione. W ten sposób jesteśmy na przykład w stanie ustalić, że najbliżej spokrewnionym z nami, żyjącym obecnie gatunkiem, są szympansy. Szympansy i my dzielimy wspólnego przodka najwcześniej. Nasz stopień pokrewieństwa z gorylami jest mniejszy, z orangutanami jeszcze mniejszy, z koczkodanowatymi jeszcze mniejszy itd.
Ale zwróćcie uwagę na co my patrzymy. To jest drzewo. To jest drzewo genealogiczne. I każdy organizm żywy może być wpasowany w którymś miejscu na tym drzewie. A to dlatego, że ostatecznie my wszyscy jesteśmy spokrewnieni.
Wszyscy pochodzimy od jednego. przodka. Dobra, teraz wróćmy do naszego pegaza. Dlaczego jest to idiotyczną hipotezą, żeby proponować, że takie zwierzęta jak pegazy istnieją?
Cóż, po pierwsze, przedstawienia pegazów pokazują go jako wyglądającego dokładnie tak jak koń, tylko ze skrzydłami, więc zakładam, że należy on do rodziny equidae. Czy tak? Jeżeli tak, to powstaje pytanie, skąd u takiego ssaka pióra?
Bo wiecie, my wiemy, że mu ptaki mają pióra. Wiecie, czemu ptaki mają pióra? Ptaki mają pióra, ponieważ odziedziczyły je po swoim wspólnym przodku, od którego nie pochodzi żaden ssak. Po drugie, skąd u takiego zwierzęcia trzecia para kończyn? Jak mówiłem, nie ma żadnego gatunku ssaka, który miałby więcej niż cztery kończyny.
Pegas to jest zwierzę takie jak Goro z Mortal Kombat. Jesteśmy w pełni uprawnieni, by zapytać, skąd to się wzięło? Ostatecznie ktoś mógłby próbować mnie zagiąć. mówiąc, webrańczyk, a czy ty nie sądzisz czasem, że ssaki mogą wyewoluować umiejętność lotu? Tak.
Tak, tak uważam. Małe ssaki, które wspinają się na drzewa i mają korzyść ze złagodzenia swojego upadku, gdy spadają, te ssaki mogą wyewoluować tak zwane patagia. Teraz spróbuj zaaplikować te fakty do konia. Moje przekonanie o nieistnieniu pegazów nie wychodzi wyłącznie z faktu, że nie mamy dowodów na rzecz tezy, że one istnieją.
Moje przekonanie o nieistnieniu pegazów wychodzi z tego, co wiemy. Każda istota żywa, z jaką, jak udokumentowała nauka, Człowiek kiedykolwiek wszedł w kontakt, powstała na drodze ewolucji. Każda. To jest niezły trend, bym powiedział.
A więc najbardziej parsymonicznym i najprostszym założeniem, jakie można powziąć na podstawie tych danych, jest takie, że nie ma żadnej istoty, która powstała inaczej. Nie istnieją żadne dane, które zmuszałyby do jakiegokolwiek innego założenia. A więc chwila na to, by utrzymywać, że istnieją istoty żywe, których pochodzenie jest niezależne. Od tego ewolucyjnego.
Nastanie wtedy, gdy ktoś już wykaże, że jakakolwiek żywa istota spełnia ten warunek. Że jakakolwiek ma inne pochodzenie. Do tego czasu postulat o istnieniu Pegazaów powinniśmy rozważać na podstawie już wcześniej zebranej wiedzy naukowej. Wiedzy o zwierzętach, wiedzy o ich ewolucji, wiedzy o dziedziczeniu, cech.
I z tej perspektywy istnienie Pegazaów jest zwykłym absurdem. Skreślone argumenty. Jachwę. To nie jednorożec.
Przez całą historię mojej publicznej działalności wielokrotnie prezentowałem argument, który miał bardzo podobne ambicje do tego, który przedstawię dzisiaj. W pierwotnej wersji tego filmu zaplanowałem, że tutaj będzie dość spory segment przedstawiający moją krytykę moich wcześniejszych argumentów. Ale wycofałem się z tej idei. Powody, dla których odrzucam moje stare argumenty są długie, dość techniczne i nieszczególnie łatwe do zrozumienia.
A po przejściu przez to wszystko I tak na końcu powiedziałbym Wam tylko, czego nie robić. Więc stwierdziłem, że ten segment wrzucę na moją stronę, gdzie będzie można wejść i sobie to wszystko przeczytać, jeżeli ktoś zechce. Więc tutaj wyskoczy numerek, a w opisie znajdziecie korespondujący link.
Przejdźmy dalej. Podziękowania dla patronów. Temat mojego dzisiejszego filmu został wybrany przez moich patronów z Patroni.
Patroni, bardzo dziękuję Wam za Wasze wsparcie. Wasza pomoc jest nieoceniona. Jeżeli ty też chciałbyś lub chciałabyś uczestniczyć w procesie wybierania tematu następnego filmu, to zachęcam do wspierania mnie, a potem spotkamy się na mojej tajnej grupie patronów. Dzięki wam powoli zmierzam do osiągnięcia drugiego z moich patronajtowych celów.
Bardzo doceniam każdą kwotę wsparcia i bardzo dziękuję każdemu z was patroni za to, że daliście mi szansę. Wspieraj śmiem wątpić na patronajt lub przez jednorazową wpłatę. Dzięki. Porównanie światopoglądów.
Mit vs. magia. Uważam, że prawidłowym rozwiązaniem naszego dzisiejszego problemu jest naszkicowanie całego światopoglądu, a potem porównanie go z alternatywami. To, co powinniśmy oferować, to wizja lub wyjaśnienie, pewien obraz całej rzeczywistości, czyli coś, co potocznie nazywamy światopoglądem. To nie znaczy, że powinniśmy się zobowiązać do jakiegoś światopoglądu, ani że ja się zobowiązuję, a co dopiero dogmatycznie wierzę w ten światopogląd.
Ale obecnie uważam, że jest po prostu najlepszym ze wszystkich kandydatów. Światopoglądem lub wielkim obrazem, o którym mówię, jest naturalizm, który niniejszym definiuje w następujący sposób. Naturalizm to pogląd, który głosi, że rzeczywistość naturalna wyczerpuje rzeczywistość przyczynową. Wszystkie byty przyczynowe to byty naturalne, a wszystkie właściwości przyczynowe to właściwości naturalne. O słowie naturalne należy myśleć w kontraście do nadprzyrodzone.
Przez słowo przyczynowe mam na myśli takie, które są w stanie doprowadzać do jakichkolwiek skutków. I drugie założenie naturalizmu. Dobrze ustanowiona nauka jest kryterium identyfikowania przyczynowych bytów i przyczynowych właściwości.
To, jakie jest umeblowanie rzeczywistości przyczynowej, to jakiego rodzaju rzeczy czy istoty zamieszkują rzeczywistość przyczynowo-skutkową, ustala dla nas nauka. I teraz, ja widzę to w ten sposób. Wyzwanie, przed którym każdy człowiek staje, wygląda tak. Mamy przed sobą spektrum religii, filozofii i różnego rodzaju teorii, które próbują przedstawić przed nami obraz tego, jak jest naprawdę.
Oczywiście, jako że one wykluczają się wzajemnie... prawie wszystkie muszą być fałszem. Więc potrzebujemy metody wybrania tego słusznego światopoglądu. I tutaj najlepszą propozycją, jaką znam, jest by naszą metodę dobierania światopoglądu wzorować na tym, jak naukowcy dobierają najlepsze naukowe teorie, by wytłumaczyć dane, które obserwują. Według tej metody to, co najlepsza teoria tłumacząca rzeczywistość ma robić, to minimalizować zobowiązania teoretyczne, I maksymalizować wyjaśnienie.
Wyjaśniać najwięcej i w najgłębszy sposób, jak się da. Dla tych, którzy są zapoznani z twierdzeniem Bejza, z grubsza możecie myśleć o minimalizacji zobowiązań jako tym, co odbywa się na etapie prawdopodobieństwa wstępnego, a maksymalizacji wyjaśnienia jako tym, co dzieje się, gdy mówimy o czynniku Bejza. Idealny światopogląd musi osiągnąć najlepszy możliwy balans w spełnianiu obu. tych kryteriów.
A jeżeli istnieje jakiś konkurencyjny światopogląd, który robi to lepiej, to znaczy, że powinniśmy obstawiać, że to właśnie ten drugi jest słuszny. Zajrzyjmy do minimalizacji zobowiązań. Kiedy mówimy o minimalizowaniu zobowiązań, to oczywiście powinny nam przychodzić do głowy takie terminy jak parsymonia lub brzytwa okchama. Mam cały film na ten temat.
Filozofowie wyróżniają wiele rodzajów parsymonii, czyli prostoty danego wyjaśnienia. Na przykład są dość zgodni, że powinniśmy się obchodzić tak zwaną jakościową parsymonią. Czyli w naszej wizji świata zminimalizować jak to tylko możliwe rodzaje bytów, których istnienie przejmujemy.
Oraz ilościową parsymonią. Ten komponent jest mniej ważny, ale o ile to możliwe powinniśmy minimalizować ilość osobnych przypadków z tych poszczególnych rodzajów bytów. które postulujemy, o których mówimy, że istnieją.
Minimalizować ilość marsjan, kurczaków, bogów w naszej wizji świata. Oczywiście starając się, żeby nie sprawiło to, że jakieś obserwowane fakty nagle przestaną mieć swoje wyjaśnienie. Runda pierwsza. Naturalizm vs. chrześcijaństwo.
Minimalizacja zobowiązań. Zobaczmy jak naturalizm wypada w porównaniu z chrześcijaństwem, jeżeli chodzi o minimalizację zobowiązań. Jak uważam, tą robotę naturalizm odwala lepiej niż jakakolwiek inna wizja rzeczywistości.
Naturalizm wierzy w istnienie stołów, stadionów, strusi, starlinków, stomatologów i wszystkich tych nudnych rzeczy, w które każdy racjonalny człowiek wierzy. Gdy naturaliście przychodzi decydować, które zwierzęta i istoty istnieją naprawdę, to informacje na ten temat czerpie od nauki. I teraz zauważcie, jakikolwiek poważny kandydat, jakikolwiek światopogląd który będzie konkurował przeciwko naturalizmowi, wierzy w dokładnie to samo. Każdy racjonalny chrześcijanin też zwraca się do nauki, jeżeli chce zdecydować, jakiego rodzaju istoty istnieją.
Ale chrześcijanin na szczyt wszystkich zobowiązań teoretycznych naturalizmu będzie pakował jeszcze więcej swoich zobowiązań. Bo to prawda, chrześcijanin wierzy, że istnieją stoły, stadiony, strusie itd. Ale chrześcijanin wierzy też w minimalnym przypadku, że istnieją.
Bóg, anioły, demony i dusze ludzkie. I niestety, jeżeli chrześcijanin uważa Biblię za wiarygodny przewodnik po tym, co istnieje w rzeczywistości, to Biblia zobowiązuje go do szczegółowych opisów aniołów, które mają cechy absolutnie nigdzie niepotwierdzone przez nasze doświadczenie. I nie służące jako wytłumaczenie czegokolwiek w rzeczywistości. Oto na przykład dwa opisy aniołów z Biblii.
I drugi. Również w dosłownym odczycie Biblia zobowiązuje chrześcijanina do wierzenia w smoki. Księga Hioba zawiera szczegółowy opis ziejącego ogniem lewiatana.
To wszystko to zobowiązania ontologiczne, które z punktu widzenia konstruowania najlepszych teorii opisujących całą rzeczywistość są po prostu piątym kołem uwozu. Zobowiązują one chrześcijanina do wiary w istnienie stworów, które nie pomagają chrześcijaninowi. wytłumaczyć jakiegokolwiek zjawiska. Więc powiedziałem już o tym, jak naturalizm minimalizuje zobowiązania.
Teraz pytanie brzmi, czy nie robi tego nadmiernie? W naszej podróży w poszukiwaniu prawdy chcemy oczywiście obrać takie kryterium rozpoznawania jednych istot jako istniejących naprawdę, a innych jako nieistniejących, by nasz światopogląd mówił o tych, co istnieją, że istnieją, a o tych, co nie istnieją, że nie istnieją. W największej możliwej ilości przypadków. Teraz musimy odpowiedzieć na pytanie, co jest danymi. Co do zasady, to co powinniśmy tłumaczyć, to takie obserwacje, takie fakty, co do istnienia których zgadzają się obie strony rozmowy.
Więc przychodzi nam zapytać, czy nie jest czasem tak, że istnieją jakieś fakty, jakieś dane, które zmuszają nas, byśmy założyli, że jednorożce, mantikory, bogowie, pegazy lub rusałki istnieją? I od razu zaznaczę. Ludzie używają różnego rodzaju postulowanych istot do tłumaczenia przeróżnych obserwacji ze świata.
Często jedną konkretną obserwację przypisuje się jednej konkretnej istocie. I jestem tego świadom. Ten problem poruszę później. Najpierw chciałbym, żebyśmy znaleźli dane, które będą pewnego rodzaju wspólnym mianownikiem, gdy mierzymy się z dzisiejszym problemem.
Głównymi, typowymi danymi, jakie mamy do wyjaśnienia w przypadku postulatów o istnieniu tego typu istot, jak smoki, szaraki, pegazy, bogowie itd., jest tak naprawdę to, że ludzie twierdzą, że takie istoty istnieją, lub że się z nimi spotkali, lub i to, że... sądzą, że takie istoty istnieją lub że się z nimi spotkali. Dla przykładu, w latach 80. w Polsce powstała grupa, która nazywała się Antrowisu.
Jej założyciel, pan Edward Mielnik, twierdził, że objawiła mu się Maryja, nakłaniając go do ocalenia Słowian dzięki pomocy kosmitów. Istnieje film z 93. roku, który pokazuje spotkanie tej grupy. To są zapowiedzi twarzy i postaci, które w widzeniach odbierali ludzie zbliżeni do Antrowisu.
Dajemy to dlatego do obejrzenia, że jest to przyszłość, która również... w najbliższym terminie i Państwa czeka. Są to postaci absolutnie realne, to nie są obrazki wymyślone.
Takie formy ciał w kosmosie absolutnie istnieją i takie postaci mogą się Państwu zacząć już materializować w mieszkaniach. Dla tych osobników przejście przez ścianę czy przejście przez drzwi nie jest żadnym problemem, czyli te... Dzisiaj fotografie, a jutro realne osoby.
Możecie gościć u siebie w domu. Miałam taką przygodę, kiedy w domu robiłam akurat sobie na drutach. Z szafy wyszły dwie istoty. Jedna z nich, kiedy wychodziłam do łazienki, chwyciła się mojej nogi i przeszła tak ze mną do tej łazienki.
Podszedłem do okna, odsłoniłem zasłony i zobaczyłem statek, który stał bardzo blisko. Powiedziałem swojemu przyjacielowi, który był świadkiem tego wydarzenia. że chodź ze mną, ponieważ nie jesteśmy sami.
Jeden z braci z Czerwonej Planety poprosił mnie do okna, ja podszedłem do okna i była wymiana myśli. Myśl, myśl. W październiku naleciał pojazd na nasz dom, zeszły trzy osoby do pokoju.
Byli to przybysze z kosmosu. Jednym z nich był Nazar z planety Zebra. Nazar zaczął ze mną rozmawiać.
Było to myśl, myśl. Przekaz myślowy i widziałem jeszcze oprócz tego, bo dokładnie pokazał mi planetę, pokazał mi jak wygląda jego miasto. I teraz zakładając, że oni naprawdę mieli kontakt z wszystkimi tymi kosmitami, to nie jest to nic dziwnego, że oni twierdzą i wierzą, że mieli z nimi kontakt.
Wyjaśnienie tego, czemu twierdzą i wierzą, że mieli z nimi kontakt, jest takie, że naprawdę tak było. że prawdziwe są zarówno te byty, jak i te zdarzenia, zdarzenia kontaktu. Tylko teraz pytanie brzmi, czy ich twierdzenia i wierzenia mogą być wyjaśnione łatwiej? Czy mogą być wyjaśnione bez ponoszenia kosztu, jakim jest dodanie do naszej ontologii, do naszej wizji rzeczywistości, dodatkowych istot? Odpowiedź brzmi, oczywiście, że tak.
Mogę z łatwością wytłumaczyć te przekonania i twierdzenia, odwołując się do tego, co nauka wie na temat ludzi. Konkretnie... Do tego, co nauki społeczne wiedzą na temat ludzi.
Do tego, co antropologia, etnografia, psychologia, socjologia lub nawet prawo wie na temat ludzi. Twierdzenia. Podstawową informacją o ludziach jest to, że ludzie notorycznie kłamią. Mówiłem przed chwilą o tym, że tym, co chcemy tłumaczyć, są twierdzenia i przekonania tych ludzi. Ale proszę zauważcie, że jako, że my nie jesteśmy w stanie czytać w myślach, to my tak naprawdę nigdy nie wiemy do końca.
Co osoby naprawdę uważają? My mamy dostęp tylko do skrawków tego, co oni twierdzą i robią. Ale tak naprawdę my nie wiemy na pewno, czy oni nie zmyślają po prostu. Za każdym razem, gdy ktoś opowiada ci niestworzone opowieści o metafizycznie ekstrawaganckich istotach, jakie spotkał, ty musisz zadać sobie następujące pytanie.
Co on może dzięki temu zyskać? Pokażę wam coś. Oto dwa plakaty z dwudziestowiecznej Ameryki.
Moje pytanie. Do was brzmi. Czy te istoty istniały naprawdę?
Odpowiedź brzmi tak. Tak. Oto oni. Za czasów, gdy polityczna poprawność jeszcze nie istniała, w USA organizowano tak zwane sideshowy, na których wystawiano na pokaz ludzi, którzy mieli różnego rodzaju deformacje ciała. Organizatorzy, lekko rzecz ujmując, podkolorowywali prawdę na temat występujących, bo zauważyli, że jeżeli to zrobią, to więcej ludzi...
zapłaci za bilety. Inny przykład. Joseph Smith.
Joseph Smith urodził się w miejscu, w którym panowało chrześcijaństwo zobowiązujące do monogamicznych związków. Więc wymyślił sobie nową religię. Naopowiadał ludziom o wizytacjach aniołów i Boga, jakich doświadczył i w rezultacie lista jego żon wymienia 49 kobiet.
Ale nie musimy tylko postulować takich wytłumaczeń, które zakładają jakieś nikczemne powody. Ludzie niekiedy pragną być w centrum uwagi, chcą się czuć wyjątkowi. Wybrani, a opowieści o fantastycznych stworach to coś co od zawsze skupiało uwagę wszystkich wokół i to się nigdy nie przedawniło.
Ludzie też chcą pasować do reszty grupy, chcą być akceptowani przez grupę. To też jest motywacją do tworzenia historii o kontaktach tego typu. Wierzenia, ale są też dość ewidentne przypadki ludzi, którzy naprawdę wierzą w tego typu rzeczy. Tutaj naturalista również dysponuje miriadą wyjaśnień, z powodu których tak. Jest.
Tradycje i ufanie autorytetom należy wymienić jako podstawowe i dołożyć do tego rozumowanie na zasadzie argumentum ad populum. Najogólniejszą rzeczą, jaką trzeba powiedzieć, jest to, że chyba wszyscy zgadzamy się, że człowiek to istota zawodna, popełniająca regularnie masę błędów. Lubiąca mieć proste wyjaśnienia. A co dopiero o człowiek żyjący w czasach starożytnych. Dla którego najbardziej zrozumiałymi wyjaśnieniami zjawisk były wyjaśnienia w kategoriach...
tak zwanej folk psychology, czyli dla przykładu czemu jest obecnie burza z grzmotami? Bo ktoś się wkurzył. Czemu obecnie pada deszcz?
Bo ktoś płacze. Czemu ziemia jest nieurodzajna? Bo ktoś ją przeklął. I tak dalej.
Jak szczegółowo tłumaczą pracę Michaela Shermera i o czym ma świetny film Bogumił z lupy sceptyka, człowiek cechuje się tym, że doszukuje się wzorów i zależności tam, gdzie ich nie ma, a w szczególności doszukuje się obecności świadomych bytów. tam gdzie ich nie ma. Dodatkowo niektórzy ludzie cierpią też z powodu chorób psychicznych lub biorą wywołujące halucynacje rośliny, niekiedy nawet nie wiedząc, że je wzięli.
To wszystko może być powodami, dla których ludzie stają i stawali się przekonani, że istoty, których nie ma, istnieją. Co więcej, chciałbym zwrócić uwagę na coś, co w moim mniemaniu jest wspominane zbyt rzadko. Mianowicie...
Fakt, jak łatwo jest wygenerować fikcyjne stwory. Proponuję taki test. Podejdź do pierwszego lepszego człowieka i powiedz do niego Hej, podam Ci dwa gatunki zwierząt, a Ty w wyobraźni zmiksuj je razem, by uczynić jedno zwierzę. I potem mi je opisz. Gotowy?
Testowałem to na dwunastolatku i dosłownie był w stanie wygenerować opis skrzyżowania pomiędzy żabą a sową w przeciągu jednej sekundy. Dodatkowo, fikcje, które produkujemy, często mają punkty wspólne. Część z nich właśnie ma charakter Pegazaa, czyli jest zlepkiem cech zwierząt, które znamy. Ale my tworzymy też fikcje przez przesadzanie znanych nam cech. Kim jest Herkules?
Jak niezwykłym człowiekiem z superprzesadzoną siłą. Kim jest Olbrzym? Jak niezwykłym człowiekiem, ale superdużym.
Kim są Adam lub Noe? jak niezwykłymi ludźmi, tylko takimi, którzy żyją przez setki lat. I teraz wszystkie te wytłumaczenia, które wymieniłem, włóżmy pod jedną etykietę, którą będzie mitotwórcza natura człowieka.
Fakty na temat mitotwórczej natury człowieka to nie jest dodatkowy koszt dla naturalizmu. Ja nie postuluję, że człowiek ma taką naturę. Ja to wiem. To jest jedno z odkryć nauki.
A drugim założeniem naturalizmu jest to, że to właśnie nauka informuje nas, jakie właściwości, jakie cechy ma człowiek. Tak samo jak w przypadku jakiejkolwiek istoty czy rzeczy przyczynowej. Dobra, przejdźmy do praktyki. Runda druga. Naturalizm vs. chrześcijaństwo.
Wyjaśnienie danych. Na samym początku należy podkreślić jedną rzecz. Wszyscy z nas, naturaliści, chrześcijanie, muzułmanie i inni, stoją przed tym samym zadaniem.
Wyjaśnić twierdzenia i wierzenia o istnieniu tych istot lub kontakcie z nimi ze wszystkich zakątków świata. Nie tylko jednej arbitralnie wybranej tradycji wierzeń. Mowa oczywiście o istotach takich jak mantikory, pegazy, smoki, bogowie, rusałki itd. Więc pojawiają się ludzie i twierdzą oraz wierzą, że istnieją przeróżne żywe istoty, na rzecz istnienia których Nie mamy najmniejszych naukowych dowodów. Naturalizm je wszystkie traktuje w ten sam sposób.
Uważa, że są skutkiem mitotwórczej natury człowieka. I koniec. By przedstawić to wyjaśnienie, naturalista musi zobowiązać się jedynie do istnienia ludzi oraz powszechnie znanych faktów o ludziach. I teraz zauważcie. Chrześcijanin, który będzie chciał wyjaśnić te same dane, będzie musiał zgodzić się z naturalistą.
Będzie musiał użyć tego samego wyjaśnienia. W końcu racjonalny chrześcijanin uważa, że mantikory, rusałki i smoki, jak i Zeus, Horus i Allach, to byty zmyślone. By wyjaśnić podania o nich, będzie musiał powołać się na ludzkie zmyślanie.
Ale gdy przyjdzie mu wytłumaczyć twierdzenia i wierzenia o istnieniu i kontakcie z istotami z jego własnej chrześcijańskiej ontologii, to będzie musiał wytworzyć dla nich specjalne względy, specjalne warunki. Chociaż dane są niemal identyczne z tymi, którymi dysponują wyznawcy innych religii, to chrześcijanin nagle będzie powoływać się na kompletnie inne wytłumaczenie. Będzie musiał porzucić wyjaśnienie w postaci mitotwórczej natury człowieka i zapostulować, że te podania, które mówią o kontakcie z Bogiem chrześcijańskim oraz aniołami i demonami, których oni sobie wyobrażają oraz np.
Matką Boską mają kompletnie inne pochodzenie. Wywodzą się z prawdziwych zdarzeń w historii, kiedy to te właśnie niewidzialne istoty wybrały, by skontaktować się z ludźmi. W przeciwieństwie do innych podań z innych religii, podania z chrześcijańskiej tradycji...
wywodzą się z prawdziwego kontaktu z nadprzyrodzonymi bytami. I teraz pomyślmy porównawczo, pomyślmy o naturalizmie i chrześcijaństwie. Jeżeli założymy prawdziwość obu tych hipotez, z jednej strony naturalizmu, a z drugiej chrześcijaństwa, to możemy powiedzieć, że każda ze stron równie dobrze tłumaczy dowody. Ale chrześcijańska strona robi to kosztem niepotrzebnego rozszerzania swoich zobowiązań. Chrześcijanin, by wyjaśnić te dane, musi zobowiązać się do wszystkich...
wszystkiego tego, do czego zobowiązuje się naturalista, plus dodatkowe założenia w postaci nadprzyrodzonych bytów i ich wizytacji. Naturalizm może wszystkie te podania wrzucić do jednego wora, nie rozdmuchiwać bez potrzeby swojej ontologii, wkładając do niej nowe egzotyczne byty. Może równie dobrze wyjaśnić wszystkie dane, używając przy tym prostszej teorii, prostszej wizji świata.
To oznacza, że naturalista zawsze wygra w konkursie na oszczędniejszy pogląd. Pogląd bardziej jakościowo i ilościowo parsymoniczny. A jako, że tłumaczy fakty równie dobrze, to słowa bardziej parsymoniczny oznaczają po prostu bardziej prawdopodobny.
Test na przykładach. Myślę, że teraz dobrym pomysłem będzie przetestowanie tego poglądu na przykładach. To znaczy...
wyciągniemy konkretne istoty i przedmioty, a potem zapytamy, jak naturalizm traktuje ich istnienie. Na pierwszy ogień weźmy wygenerowane przez sztuczną inteligencję smoki i zwierzęta z filmu Krudowie. O ile nam wiadomo, nikt nigdy nie wierzył, że te stworzenia istnieją.
Nie ma żadnych danych, które miałyby jakikolwiek potencjał, by skłonić nas do dodania takich istot do naszej wizji świata. A gdybyśmy to zrobili, gdybyśmy je dodali? do wizji naturalizmu, to rozszerzylibyśmy nasze zobowiązania teoretyczne, co obniżyłoby prawdopodobieństwo prawdziwości poglądu. Więc najprawdopodobniej te byty nie istnieją. I koniec.
Zauważcie też, że dokładnie tego typu powody należy podać, by uzasadnić nasze przekonanie, że czajniczek Rassela to bójda. Teraz Pegas i egipscy bogowie hybrydy. W przypadku tych wszystkich bytów twierdzono i wierzono, że istnieją one naprawdę. Oraz twierdzono, że wchodzą one w kontakt. z ludźmi.
Te twierdzenia i wierzenia są równie dobrze wyjaśnione przez naturalistę, który uważa, że są wynikiem mitotwórczej natury człowieka, co przez konkurencyjne tezy. Ale znowu naturalista będzie miał bardziej oszczędny obraz rzeczywistości dzięki temu, że nie wpuszcza takich dziwacznych bytów do swojej ontologii. Naturalizm znowu wygrywa, a o tych bytach można orzec, że nie istnieją. Teraz Bóg chrześcijański, Bóg muzułmański, Bóg judaizmu. Powody, dla których te istoty należy ocenić jako fikcyjne, są bardzo podobne do tych wcześniejszych.
Jak uważam, nie istnieją żadne dane, które są lepiej wyjaśnione przez światopoglądy, które zawierają te byty, niż przez naturalizm. A naturalizm jest dużo bardziej parsymoniczny niż obrazy rzeczywistości, które uwzględniają te byty, a więc bardziej prawdopodobny. O tych bogach za Laplace'em naturalista może powiedzieć, ta hipoteza nie była mi potrzebna.
i dojść do wniosku, że te istoty najprawdopodobniej nie istnieją. Inne dane. Jak wspominałem wcześniej, niekiedy dane, jakie podaje się nam do wyjaśnienia, mają kompletnie inny charakter.
Na przykład w XIX wieku powstało sporo sfałszowanych szczątek syren, które pokazywano w muzeach. Jedną z metod ich wytworzenia było na przykład zszywanie szczątek martwej małpy ze szczątkami martwej ryby. Od tego czasu sztuka wypychania zwierząt niestety poszła do przodu, więc można komuś zrobić niezły kawał. Innym fałszerstwem są na przykład szczątki... giganta z Cardiff, no i oczywiście nadejście tego pięknego narzędzia, jakim jest Photoshop, pozwoliło na dalsze fabrykowanie podróbek.
Ale w przypadku Boga, w jakiego wierzą chrześcijanie i muzułmanie, często dane, na jakie powołują się apologeci, mają bardziej abstrakcyjny charakter. Będą to na przykład takie rzeczy jak rzekome dostrojenie stałych fizycznych wszechświata lub pewne fakty na temat umysłu itd. Chciałbym przyznać, że oczywiście sądzę, że jeżeli okazałoby się, że istnieją jakieś dane, które naturalizm tłumaczy bardzo słabo, a na przykład chrześcijaństwo z łatwością jest w stanie je wyjaśnić, je wytłumaczyć, to oczywiście byłyby to dowody na rzecz chrześcijaństwa. I o ile dowody te byłyby wystarczająco mocne, to mogłoby się okazać, że powinniśmy stawiać na to, że to właśnie chrześcijaństwo jest najprawdopodobniej prawdą. Tylko, że obecnie nie widzę żadnych takich danych.
Uważam, że wszystkie istotne dane są przynajmniej równie dobrze wyjaśnione... przez naturalizm, co przez chrześcijaństwo. Oraz, jak już mówiłem, że zobowiązania teoretyczne naturalizmu są dużo szczuplejsze.
Co oznacza, że najprawdopodobniej chrześcijaństwo jest fałszem, a Bóg chrześcijański jest zmyślony. Najprawdopodobniej jest to postać mityczna, która nigdy nie istniała w ogóle. Dziękuję Wam bardzo za uwagę.
Ja jestem Łukasz Wybrańczyk i śmiem wątpić. Dzięki za oglądanie!