Witajcie na kanale Przekładanki. Kontynuujemy naszą przekładową analizę polskiego dawingu filmu Asterix i Obelix Misja Kleopatra. Dzisiaj część druga, czyli żarty, które straciliśmy w tłumaczeniu. Czy jest coś, o czym nie wiem? Zanim jednak zaczniemy, muszę doprecyzować parę rzeczy.
Po pierwsze, chcę podkreślić, że nie jest to żaden roast ani krytyka Bartosza Wierzbięty, bo nadal uważam jego tłumaczenie za bardzo dobre. Straty w przekładzie dzieła kultury są nieuniknione, ważne żeby nie było ich zbyt dużo. a główny przekaz nie ucierpiał.
Pamiętajcie proszę, że nie jest to analiza jego tłumaczeniowego warsztatu czy technik, jest to tylko prosta analiza porównawcza. Po drugie, w poprzedniej części tej dotyczącej żartów zyskanych mówiłam Wam, że straciliśmy znacznie więcej niż zyskaliśmy i podtrzymuję to twierdzenie. Jednakże nie pokażę Wam wszystkich tych strat, pokażę kilkanaście wybranych.
Wynika to przede wszystkim z tego, że większość mojej widowni nie zna języka francuskiego, dlatego muszę zawęzić te straty do przykładów konkretnych i dających się wytłumaczyć bez wchodzenia w językowe zawiłości. Przynajmniej tak mi się wydaje. Przykładowo, pamiętacie może, że w Misji Kleopatra jest dwóch bohaterów przekręcających wyrazy. Gajusz C+, który nie ma pamięci do imion i Numer Nabis, który przekręca prawie wszystko.
Pomyłki tego pierwszego są... konsekwentnie i kreatywnie tłumaczone tego drugiego tylko wtedy, gdy nie da się ich pominąć. Czasem te przekręcenia są po prostu zabawne, bo tak, nie da się tego podeprzeć językowymi argumentami. Ale numer nabis to nie wszystko.
Są też inne kwestie, neologizmy, odwołania, które byłyby po prostu za trudne do omówienia bez władania językiem oryginału. Mam nadzieję, że wszystko już jasne. To co?
Gotowi? Zacznijmy może od tego, o czym wspomniałam już przy okazji mojego filmiku na temat sceny Widać-Nie Widać. Od rzymskiego pozdrowienia.
Ave Cesarze, chwała i sława. Ave Cesar, respe robustes. W oryginale mamy respe robustes, czyli szacunek i krzepa, albo respekt i tężyzna.
Zwrot dziwaczny, dosyć nienaturalny w tym kontekście, nie przypadkiem. To pozdrowienie było bowiem parodią innego zawołania z popularnego w tamtym czasie kinowego hitu. Respiro Bustez wyśmiewa więc maksimusowe siła i honor. W polskim przekładzie zostało to zmienione na chwała i sława, czyli coś bardzo standardowego i raczej umykającego uwadze.
Czas na scenę ze Sfinksem. Scena ze Sfinksem to istna kopalnia różnic. Pozwólcie mi wstrącić, że cały ten gag z obrywaniem nosa jest zaczerpnięty jeszcze z komiksu Asterix i Kleopatra.
Spostrzegawczy mogą się zorientować, że użyłam tego właśnie paska do zrobienia mojej planszy z rozpiską. Incydent ma miejsce w czasie, gdy panoramik spozuje do portretu. Tylko proszę nie postarzać. Nie, nie, skąd? panoramik zawsze nosi przy pasie, ale to nie mógłby być sierp, bo sierp po francusku jest rodzaju żeńskiego.
Jest la foussie, a nie le foussie. Musi to być więc aluzja do części ciała. Zapewne do nosa.
A długość wyrzeźbionego sierpa możecie ocenić tutaj sami. Widziałeś jakie to wielkie? A to na pewno, tak. Jest taki... Taki...
taki jakby to powiedzieć... bardzo duży taki. Może zamiast łazić jak dziecko we mgle, pomożesz mi coś wymyślić, co? Da ci chłopu gienie zegarek. Zjadł się ta tańka tego dnia?
Tak, to jest pewne, to jest rokl. W oryginale, po oberwaniu nosa, Obelix zaczyna mimowolnie... cytować literaturę.
I to nie byle jaką, bo są to wersy z tyrady o nosie ze sztuki Cyrano de Bergerac. Nie wtajemniczonym przypomnę, że głównym przymiotem tego bohatera był właśnie wielki nos. A dodatkowym smaczkiem jest fakt, że kilka lat wcześniej w ekranizacji tej sztuki Cyrano de Bergeraca zagrał nie kto inny jak Gérard Depardieu.
To będzie trudne. Nie dlatego, że jestem jakaś wielka filozofia, ale dlatego, że muszą tu paść słowa wulgarne, których YouTube nie lubi. Ale spróbuję. Jedna z postaci poza ekranem mówi I rzeczywiście, dosłownie znaczy to Problem jednak w tym, że to wyrażenie imituje inne, bardzo wulgarne Le to we współczesnym francuskim popularny wulgaryzm, który znaczy może spróbuj archaicznie, idź się wychędożyć.
Dam wam analogiczny przykład takiego zabiegu językowego z polskiego podwórka, w którejś części jak wytresować smoka pada kwestia pogibało cię i my widzowie słysząc to od razu myślimy o tym wulgarnym czasowniku. Nawet wyszukiwarka Google automatycznie poprawia na ten wulgarny wariant, ale film pozostaje cały czas dostosowany do klasyfikacji wiekowej. I w misji Kleopatra mamy dokładnie to samo, z tą różnicą, że słówko nie musi być neologizmem.
Numer na bisie. Masz trzy miesiące co do dnia. Od tej chwili. Numer bis. Tu a troi mois, jour pour jour, top chronos.
To taka całkiem mała słowna gierka, ale jednak nieuczciwie byłoby o niej nie wspomnieć. Top chrono, kończące wypowiedź Cleopatre, znaczy po polsku tyle, co czas start. Tylko, że Monika Bellucci wymawia to nieco inaczej. Top chronos, z S na końcu.
Nie dlatego, że jest włoszką. Chronos, po polsku chronos, to starożytny bóg czasu. Dwa miesiące obsługi to wszystko kosztuje! Ostrzegam Pana! Ja mam znajomości!
Wejścia na samym szczycie! Mogę Pana załatwić na cacy! Ostrzegam!
Szkoda, że nie w Aleksandrii. To jest bardzo dobry przykład straty. Kiedy oglądam tę scenę po polsku, nie rozumiem zachowań...
numer na Bisa. Nie rozumiem z czego się śmieje. Mam wrażenie, że jest takim głupkowatym bohaterem, który śmieje się z byle czego. Tymczasem w oryginale mamy w tym samym miejscu nieprzetłumaczalną i opartą na zjawisku homofonii grę słów.
Zobaczcie. Celowo dałam napisy po francusku. Na czerwono zaznaczony jest zwrot de Oran, to znaczy wyższego rzędu, wyższej rangi.
Szczynkości, jak go nazwali w wersji polskiej, mówi więc Mam znajomości i znam wpływowe osoby, ludzi wysokiej rangi. Tak się jednak składa, że de Oran brzmi tak samo jak de Oran, co znaczy z Oranu, z miasta Oran. I to właśnie postanawia usłyszeć numer Nabiz.
Znam wpływowych ludzi z Oranu. Dlatego odpowiada ze śmiechem C. Cesarz i ja, jeśli byśmy byli w Aleksandrii, byłoby lepiej, gdyby byli w Aleksandrii.
A w polskim dubbingu? Szkoda, że nie w Aleksandrii. Tylko, że do tańca trzeba dwojga. To znaczy...
Najczęściej. No bo czasem to nie. Tylko, że wiesz, co to za taniec. Tak to każdy sobie może.
W każdym razie chodzi o robotników. Chcę więc zapytać o twoją akordację, to znaczy akordację każdej dany. Ale danym, który będzie pomagał, nie danym, który będzie pomagał, nie mam zamiaru.
W tej scenie mamy bardzo podobną sytuację, dlatego tłumaczenie tego dosłownie, tak jak zrobiłam to w napisach, zupełnie się nie sprawdza. W wypowiedzi numer Nabisa znajdują się niemożliwe do oddania w języku polskim homofony. On mówi, je viens vous demander une accordance, c'est-à-dire de m'accordifier toutes les danses, mais les danses du verbe aider, pas les danses.
Toutes les danses, wszelka pomoc, brzmi tak samo jak toutes les danses, wszystkie tańce. Można więc zrozumieć, że on prosi Kleopatrę o ofiarowanie mu wszystkich tańców, dlatego zaczyna to precyzować i gibać się, kiedy mówi, że nie chodzi o tańce. Ten ruch aktora na ekranie niejako wymusza na tłumaczu podążenie w tym właśnie kierunku.
Stąd Wierzbienta wymyślił taką kwestię w zastępstwie. Tylko, że do tańca trzeba dwojga. To znaczy, najczęściej.
No bo czasem to nie. Tylko, że wiesz, co to za taniec. Tak to każdy sobie może.
W każdym razie, chodzi o robotników. Niemożliwe. Galowie nie znają tego słowa.
Gajusz C. Plus powiedział Jest to sparafrazowanie słynnego cytatu przypisywanego Napoleonowi impossible n'est pas français, który na język polski tłumaczy się niemożliwe nie jest francuskie. Więc tutaj dosłownym tłumaczeniem byłoby niemożliwe nie jest galijskie. Wydaje mi się jednak, że cytat ten nie jest u nas powszechnie znany, więc nie zdziwiłabym się, gdyby pominięto go w tłumaczeniu z premedytacją. Marny popisie przemoc to nie jest materiał na szaty mnicha. je przekręca, bo jak wspomniałam, jest to jedna z jego cech.
I mówi o przemocy mnicha, odwołując się tym samym do filmów sztuk walki, które zaraz będą z przeciwnikiem parodiować. Wydaje mi się, że Wierzbęta był tego wszystkiego w stu procentach świadomy, bo w swojej wersji stosuje taki mariaż obu tych przysłów. Marny popisie przemoc to nie jest materiał na szatę mnicha.
Jest i szata, i mnich, i dorzucona przez film przemoc. Sprytne rozwiązanie, dobrze brzmiące, ale niestety gubiące ten humorystyczny rys. Ten żart jest nieprzetłumaczalny, dlatego nie widać go również w napisach.
Zastanawiałam się, czy w ogóle go tutaj uwzględniać, ale uznałam, że tak, bo jest zaczerpnięty jeszcze z komiksu Asterix i Kleopatra, co może być interesujące. O co chodzi? Chodzi o zdanie nous allons souvent à la mer ensemble, które można przetłumaczyć na często wypływamy razem w morze, spotykamy się na morzu, ale nie jest to jego jedyne znaczenie. Podstawowym znaczeniem tego zdania będzie często jeździmy razem nad morze, tak jak się jeździ z przyjaciółmi na wspólne wakacje. I dokładnie w ten kontekst wprowadza nas panoramik, który mówi ce sont de vieilles connaissances, to starzy znajomi, bo chodzi przecież o ich piratów.
Nasi piraci. Budynki można by ustawić w C. Od córy Egiptu.
To pałac Cezara. Też pasuje. To kolejna mała rzecz, która wydała mi się jednak warta uwzględnienia na liście. Problematyczną kwestią jest tutaj to, że imię Cleopatra jest po francusku pisane przez C. a po polsku przez K.
Dlatego w momencie, gdy panoramiks mówi, że budynki mogłyby układać się w literę C jak Kleopatra, wierzbienta zmienia to na córę Egiptu, żeby było na C. Swoją drogą zastanawiam się, czy skojarzenie z córą Koryntu jest tutaj pożądane, czy to już moja nadinterpretacja. Numer na bis odpowiada, to pałac Cezara. A słysząc, że to też pasuje, jest zdziwiony.
Zdziwiony właśnie dlatego, że w języku francuskim słyszy dwa różne dźwięki w imionach Kleopatr i Cezar. I widocznie nie wie, jaką te imiona mają pisownie. Co zresztą chyba nikogo nie dziwi. W końcu ma faceta od skrybania.
Otis mój skryba. Czyli facet od skrybania. Idea ma rację.
Czas na nowy program taryfowy. Dostałam dziesiątki komentarzy pod moimi poprzednimi filmami o tym, że zapomniałam wspomnieć o scenie z ideą i jej przerywaniem. A to przecież kolejny przebłysk geniuszu polskiego tłumacza. Już nie. Nie, nie zapomniałam i nie jest to żaden polski dodatek.
Jest to dokładne przekopiowanie żartu z oryginału, polegające jedynie na tym, że francuską sieć komórkową itineris zastąpiono polską siecią komórkową idea. Ten sam zabieg pojawił się w innych krajach stosownie do lokalnego rynku i dostępnych nas w sieci. Wydawało mi się to dosyć powszechną wiedzą i wiem, że wielu z Was też było tego świadomych, czasem zabierając nawet głos. W jednej ze scen z ideą jest jednak inny, subtelny i nieprzetłumaczalny żart. Panoramix mówi W czasowniku kryje się druga, konkurencyjna dla itineris sieć.
Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że zarówno sieć itineris, jak i sieć idea zostały koniec końców wykupione przez oranżowy No, Galabisie! No, Galabisie! No, idź! Miałam zamiar wykorzystać to w odcinku o przykładzie imion, ale że tam i tak będzie o czym gadać, poruszę to w tym.
Nie mam pojęcia dlaczego ten osioł nazywa się w wersji polskiej Galamis albo Galabis. Słyszę obie te wersje. Na pewno jednak jego imię rozpoczyna się od G. Tymczasem w oryginale jego imię to Cannabis.
Hej, Cannabis! A wy? Macie jakieś pomysły? Ale czekaj, wymyślę coś.
No i wymyśliłem. Koniec części drugiej. Przed nami jeszcze część trzecia, najdłuższa. Dziękuję wam za uwagę i za wszystkie postawione kawy. To właśnie dzięki nim mogłam zlecić montaż tego odcinka.
Tradycyjnie proszę o wciskanie kciuków w górę, subskrypcję, by dać YouTubowi znać, że na tym kanale się dzieje. Widzimy się wkrótce. A plus!