Moja głowa, od kiedy pamiętam, nie lubiła dawać mi spokoju. Byłem jednym z tych dzieciaków, który nigdy nie potrafił skupić się na jednej rzeczy. Nie ciężko się domyślić, że szkoła była najnudniejszą z nich, więc zamiast skupiać się na lekcjach, cały czas odpływałem i rozkminiałem jakieś randomowe sprawy. Dlaczego nie mogę kichnąć z otwartymi oczami? Czemu łaskotanie siebie nie łaskocze?
I czy niewidomi widzą w snach? Nienawidziłem nudy. Nie mogłem usiedzieć w miejscu nawet przez chwilę.
A najgorszym momentem dnia było leżenie w łóżku przed spaniem. Myśli płynęły wtedy jak z nigdy nie kończącego się wodospadu. Rozbijałem na czynniki pierwsze scenariusze wszystkich rozmów z danego dnia. I wymyślałem, jak mogłem odpowiedzieć lepiej. Dlaczego zrobiłem tak, a nie inaczej.
I w sumie, dlaczego te dziewczyny są takie straszne. Kiedy nie było już nic do analizowania, zaczynałem marzyć o najbliższych ciekawych rzeczach. Planowałem, jak to będzie. Być koszykarzem, gwiazdą filmową, czy milionerem. Którym...
Oczywiście będę, jak tylko skończę 18 lat. Leżałem w wózku godzinami, próbując w końcu zatkać korkiem mózg, żeby na chwilę dał mi spokój. Jest spora szansa, że było to pokłosia ADHD, ale po pierwsze nie chciało mi się tego sprawdzać, a po drugie przecież nie jestem chory.
Prawda? No, pewności nie mam. Ale wiem jedno.
Jestem w dość licznej grupie osób narażonych na nadmierne myślenie. Jeżeli oglądasz ten film, to najpewniej też się w niej znajdujesz. i dzisiaj wieczorem przypomną Ci się moje słowa.
Ale wracając. Nie uważacie za ciekawe, że jesteśmy w stanie cierpieć z powodu własnych myśli? To trochę jakbyśmy bili samych siebie, ale nie mogli przestać. A tak swoją drogą.
Skąd one do cholery się biorą? Jeżeli powiem Ci, żebyś wymyślił, co chcesz robić w życiu, albo wpadł na biznes warty milion dolarów, to głowa staje się chusta. Ale jeżeli każę Ci przez minutę siedzieć w ciszy, nie robiąc nic i o niczym nie myśleć, to zadanie dla większości z nas będzie niewykonalne. Pytanie tylko, dlaczego jest to takie trudne? Mówi się, że najszczęśliwsi ludzie to ci, którzy myślą najmniej.
Ale ja trochę zmieniłbym to zdanie. Najszczęśliwsi ludzie to ci, którzy potrafią wybrać, z którymi myślami wchodzą w dyskusję, a z którymi nie. Jakiś czas temu skumałem, że myśli działają jak główna strona TikToka.
Są jak filmy. Nigdy się nie kończą. Pojawia się jedna, druga, trzecia, a mózg...
cały czas scrolluje, podrzucając nam ciągle nową historię. Jest jednak w tym wszystkim pewna ciekawa zależność. Tak jak social media mają swój algorytm i pokazują nam filmy, które będą pasowały do naszych zainteresowań, tak samo mózg działa na zasadzie algorytmu.
Im częściej myślimy, czy przejmujemy się czymś, tym częściej te myśli będą wpadały nam do głowy. Właśnie dlatego tak łatwo wpaść w błędną spiralę rozkminiania. Jedna myśl ciągnie za sobą drugą, potem kolejną i następna. i wałkujemy temat w kółko, nie dochodząc do niczego nowego.
Ogólnie nie ma co mówić, czasem warto pomyśleć. Tak samo jak czasem warto obejrzeć coś dobrego. Ale chyba nikt z nas nie chciałby musieć oglądać każdego filmu podpowiadanego przez algorytm. Dlatego pierwszą rzecz, którą warto zrozumieć tak samo odnośnie myśli, jak i social mediów, to że jeżeli nie chcemy widzieć danego contentu, to nie komentujmy go.
I wiem, że brzmi to jak rada typu łatwiej mówić, trudniej zrobić. I w sumie... pewnie trochę tak jest.
Ale ja nigdy nie byłem z tych, którzy na siłę będą namawiać was, żebyście zrobili cokolwiek. Jeżeli uważasz, że nie ma dla ciebie ratunku i musisz cierpieć, to masz rację. Jeżeli uważasz, że przeszkadza ci myślenie, ale możesz to zmienić, to też masz rację. I jeżeli wybierasz opcję numer dwa, to teraz opowiem ci, jak ja to zrobiłem.
Ogólnie, jeżeli na tym się zastanowimy, to żadna myśl nie istnieje jakby w momencie teraźniejszym. W sensie, myślimy teraz, ale zawsze myślimy o przeszłości albo przyszłości, co nie? No bo albo rozkminiamy jakieś rzeczy, które się działy kiedyś i mamy jakieś z nimi nierozwiązane sytuacje, albo za kimś tęsknimy, czy cierpimy gdzieś tam z tyłu, albo z drugiej strony możemy przejmować się tym, co się będzie działo jutro, za tydzień, za rok, albo nie wiem, czy nasze życie wypali tak, jakbyśmy chcieli, czy coś takiego. I teraz to, co musiałem zrozumieć, to, że pod tymi wszystkimi myślami leży...
Po prostu głęboko schowany lęk. I dlatego istnieje taka pokusa, żeby cały czas siedzieć w tych myślach. To co mówiłem wcześniej, czyli dyskutować z nimi.
Bo czujemy taką delikatną ulgę, kiedy boimy się czegoś, ale mówimy sobie, ok, teraz o tym pomyślę, w sensie nie mówimy tak sobie tego wprost, ale tak się dzieje, że myślimy o tym, żeby rozwiązać ten problem. Co nie? Że jakby pomyślimy o nim, to wtedy...
on się nam ładnie wyklaruje i po prostu będziemy mieli rozwiązanie. Tylko, że w 99% przypadków działa to na odwrót, bo przeszłości nie zmienimy, a rozkminianie na temat przyszłości, która się nie zadziała i o której nie mamy pojęcia jaka będzie, to też nie za wiele nam to daje. I zwróćcie na to uwagę, jak wasz organizm będzie teraz reagował, jak sobie tam będziecie o czymś myśleć, kiedy myśli o rzeczach negatywnych i kiedy myśli o takich rzeczach, wiecie, rozluźniających, pozytywnych. W przypadku myśli negatywnych nasze ciało od razu będzie się spinało. Bardzo łatwo można to zobaczyć tutaj po tym mięśniu na barkach, bo jakby jeżeli jesteśmy dużo zestresowani, to podnosimy barki i te mięśnie są mega spięte.
Jak ktoś nas tutaj ściśnie, to będziemy umierać z bólu. Możecie sobie to obczaić. Więc w dużym skrócie.
W przeszłości zazwyczaj dobijamy się za źle podjęte decyzje, albo cierpimy z powodu stracenia czegoś lub kogoś i mamy niewyrównane rachunki. I teraz to, co wydaje się najtrudniejsze. Ale w rzeczywistości nie jest aż tak skomplikowane to, że nie jesteś w stanie z przeszłością zrobić niczego, prawda?
Jakby nie cofniesz się do niej i wiem, że to brzmi tak oczywiście, ale no nie cofniesz się do niej. Więc jak przestać myśleć o przyszłości? Zaakceptować ją.
Nie ma innego rozwiązania. Po prostu dopóki jakby część ciebie wierzy, że jakieś sprawy zostały nierozwiązane i ta historia może ciągnąć się dalej, że wiecie, coś tam się może zadziać, albo coś mogłem zrobić inaczej i cały czas czujesz poczucie winy w środku, związane z tą sytuacją z przeszłości, to ona będzie wracać. I nie da ci spokoju. Kiedy zaakceptujesz ją i powiesz, no spieprzyłem. Albo czuje smutek związany ze stratą kogoś, ale...
Po prostu mogę go poczuć i nie próbować z nim walczyć. Nie powiedzieć, nie, nie mogę tego czuć, bo ona jeszcze wróci. Lepiej zaakceptować.
Z drugiej strony mamy przyszłość, w której obawiamy się zazwyczaj, że możemy podjąć złe decyzje, albo że ktoś pomyśli o nas coś, czego byśmy nie chcieli. Wiem, że trochę upraszczam, ale nie chcę gadać w nieskończoność. Więc jeżeli masz tak jak ja miałem, czyli że głównie przejmowałem się przyszłością, to mam na to trzy kminki.
Pierwsza z nich, nie unikniesz porażek, więc nie bój się ich. Jest w nas coś takiego, że strasznie nie lubimy przegrywać. Jakby każdy z nas to ma.
Ale zawsze w tych momentach przypominam sobie, kiedy Roger Federer, czyli tam jeden z najlepszych tenisistów na świecie, powiedział kiedyś na jakimś tam wykładzie, że wiecie ile, jakby procent piłek w karierze wygrałem? Wiecie, jakby procent pojedynczych zagrań w tenisie. I powiedział, że to było jakieś 52% czy 53%.
Czyli najlepszy tenisista na świecie jakby wygrywa troszkę więcej niż 50% punktów. Najlepszy rzucający w koszu na świecie rzucają powyżej 40%. Czyli jakby nie trafiają więcej niż trafiają, jeżeli są najlepszymi rzucającymi na świecie.
I dało mi to tak konkretnie do zrozumienia, że wstyd odnośnie porażki jest totalnie bezsensowny. Bo jakby nie da się... ich uniknąć.
To nie jest wybór, że możesz nigdy nie przegrać. Musisz naprzegrywać się sporo, żeby w końcu wygrać. I musisz napodejmować dużo złych decyzji, żeby podjąć dobre.
Więc myślenie nad tym, czy to jest dobra decyzja, czyli teraz nie zrobię tego źle i potem wszystko będzie nie tak, jest bez sensu, bo i tak podejmiesz złe decyzje. I jakby myślenie nad tym to jest prawdopodobnie jedna z nich. Drugą rzeczą, z którą skumałem, to że lęk jest dla nas dobry. I wiem, że część z Was powie, no ta, pewnie, na pewno, lęk jest dobry.
Nie zawsze, wiadomo, że jak żyjesz w stresie cały czas, to nie jest dobre. Ale lęk jest dobry, kiedy zrozumiesz, że on pokazuje Ci, w czym jeszcze możesz się rozwinąć. I jakie są Twoje ograniczenia. Bo wszystko, czego nie umiemy, leży poza naszą strefą komfortu.
I tego zazwyczaj się boimy. I jeżeli tego się boimy, bo nie jest komfortowe dla nas, Wiecie, jakby jest komfort, dyskomfort. Dyskomfortu się boimy, więc wszystko, czego się boimy, leży poza tym, co umiemy i dlatego, jeżeli czegoś się obawiasz, to prawdopodobnie powinieneś to zrobić, bo to spowoduje, że urośniesz jako osoba. Trzecia rzecz to koncept z książki Potęga Teraźniejszości, który bardzo lubię i idzie on mniej więcej tak. Nie jesteś swoimi myślami.
Nie wiem, czy brzmi to dla was rozsądnie, ale postaram się wam to wytłumaczyć. Autor książki miał coś takiego, że w pewnym momencie tak właśnie dużo, wiesz, cały czas rozkminiał i był po prostu przerażony wszystkim, że nie był w stanie znieść siebie samego. I wtedy pomyślał nad tym. Kurde, ale jak mogę nie znieść siebie samego?
To jakby jakaś część mnie musi nie znosić jakiejś drugiej części. Czyli jedna część jest zła, a druga jest dobra? I jakby zaczął sobie nad tym kminić.
I właśnie wpadł na to, że kiedy jesteśmy tu, to myśli nie ma. Myśli cały czas przenoszą nas w jakieś inne miejsce. W sensie właśnie w przeszłość albo w przyszłość. Bo one nie istnieją w rzeczywistości.
Zawsze jest tylko punkt teraz, który leci sobie przez czas, przez czas, przez czas. I on nigdy nie zmieni się w nic innego. Jest zawsze teraz, tylko że w innych punktach w czasie.
Ale przez to, że całe życie w kółko myślimy i właśnie gadamy ze swoimi myślami, to wydaje nam się, że my jakby jesteśmy nimi. Że nasze myśli to jesteśmy my. Ale jest też trochę tak, jak już wcześniej mówiliśmy, że myśli nie pochodzą do końca od nas.
One spływają skądś. I nie jesteśmy w stanie powiedzieć skąd. Nie jesteśmy w stanie wymyślić czegoś na siłę.
Myśli po prostu tak, wiesz, spływają. Hop, hop, jedna, druga, trzecia. I to nie do końca zależy od nas, więc kiedy mówimy sobie O Boże, o czym ja myślę, jaką ja jestem okropną osobą No to też nie do końca tak jest, przynajmniej ja tak uważam Jeżeli sądzicie inaczej, to możecie mi napisać w komentarzu No, trochę sobie pogadałem, może coś tam wyjaśniliśmy Ale teraz pytanie odcinka, czyli jak to zrobić, jak to rozwiązać No i po pierwsze, warto przemyśleć sobie te wszystkie rzeczy, o których mówiliśmy I zastanowić się właśnie, w których miejscach Leży nasz główny problem, czy właśnie w myśleniu o tym, co było z tyłu, z przodu, czy może jakiś konkretny tego element, czyli że boimy się opinii znajomych, czy boimy się właśnie tego, że podejmiemy złą decyzję, wiecie, warto to skminić. No i teraz przychodzą dwa rozwiązania.
Pierwszą rzeczą jest pisanie w dzienniku, które ja osobiście pokochałem, bo... jest to tak jakby opróżnienie tej głowy z tych wszystkich kłębiących się tam myśli. W szkole nienawidziłem polskiego i nienawidziłem pisać, bo było to dla mnie takie totalnie wkurzające, że pisałem o czymś, o czym ja nie chciałem.
O jakichś postaciach kurna z lektur, których nawet nie przeczytałem, wiecie, jakby... To było dla mnie abstrakcyjne. Ale kiedy piszę o tym, co siedzi mi w głowie, to nagle okazuje się, że wiem rzeczy, o których nie wiedziałem, że wiem.
Nie wiem, czy ma to dla was sens. A poza tym opróżnia mi to po prostu głowę i pokazuje jasno, o czym teraz myślę i co mi przeszkadza. Druga rzecz, o której pewnie też się spodziewacie, to medytacja. Czyli ćwiczenie bycia tu i teraz. Bo w sumie według mnie tym dokładnie to jest.
I wiem, że dla części z was medytacja może się wydawać taka trochę... Nie wiem, że to nie pasuje do nas, że wiecie, co mi to da, jakby... Jacyś mnisi to robią, co ja mam siedzieć i co robić. No właśnie, nie robić nic. Po prostu wystarczy siedzieć...
i obserwować, co się dzieje w twojej głowie. I zwracać uwagę, kiedy pojawia się myśl i kiedy wchodzisz w nią. Bo sensem medytacji nie jest to, żeby właśnie wbić sobie, nie wiem, zatkać łeb tak, żeby przestały płynąć myśli.
Jest szansa, że one przestaną płynąć, ale właśnie wtedy, kiedy nauczysz się je akceptować. I nie gadać z nimi cały czas i mówić im, że ty jesteś złą myślą, ty jesteś dobrą myślą i z tobą chcę pogadać, z tobą nie. Nie, nie komentujesz, nie oceniasz, tylko po prostu obserwujesz. I im dłużej to będziesz robił, tym szybciej zaczniesz wyłapywać, w których momentach wchodzisz w te myśli. I wtedy dzięki temu na co dzień będzie ci dużo łatwiej też to zrobić.
No, także to tyle. Mam nadzieję, że u was dzisiaj piękna pogoda na zewnątrz, tak samo jak u mnie. I troszkę sobie wychillujecie, nie myśląc za dużo. Trzymajcie się, wszystkiego dobrego. Jołku.
Wiem, że wiesz, że z tym słowem od niech dzieje się, by znaleźć myśl i sens, tu jest się, a idą za uchem.